Doroczne obrachunki



Koniec roku sprzyja różnym podsumowaniom. Najlepiej oczywiście mówić o sprawach zakończonych, gdyż tym będącym w toku można tylko zaszkodzić przedwczesnym wywlekaniem na światło dzienne.
W moim przypadku ostatni rok zapisał się przede wszystkim utarczkami z różnymi instytucjami, choć zdarzały się też kwestie sporne z osobami indywidualnymi. Najdłużej ciągnęła się sprawa z Orange i firmą windykacyjną Intrum Justitia.  Dla tych, którzy nie śledzili mojego bloga przypomnę, że chodziło o rzekome nabycie przeze mnie telefonów w PTK Centertel (w rzeczywistości wyłudził je przedstawiciel handlowy Orange, który posłużył się skradzionymi mi wcześniej dokumentami). Bardzo długo musiałem udowadniać swoją niewinność, ale  ostatecznie udało mi się pozbyć tego problemu.
Nieco perypetii miałem też z Alior Bankiem, który bardzo opornie realizował swoją obietnicę wypłacenia premii w zamian za założenie rachunku bankowego. Po licznych korowodach otrzymałem jednak stosowny przelew oraz drobny suwenir w ramach przeprosin.
Nie do końca natomiast jestem usatysfakcjonowany rekompensatą z Filiz Tour za niezrealizowane punkty programu wycieczki do Turcji.  Otrzymałem bowiem tylko równowartość 20 euro na dwie osoby. Z drugiej jednak strony powinienem się cieszyć, że dostałem choć tyle, bo kilka miesięcy później owo biuro splajtowało. A zatem te osoby, które wpłaciły kasę za wycieczkę, a nigdzie nie pojechały, są w diametralnie gorszej sytuacji.
Do pewnych nieporozumień doszło także w trakcie podróży po Skandynawii. Nasz kierowca zapałał do mnie jakąś awersją i do dzisiaj pielęgnuje w sobie niechęć do mnie. Jego prawo. Może mnie oceniać jak chce, ale jeżeli to kiedyś przeczyta, to proszę go tylko o jedno: - Trzymaj się faktów, kolego!  Ja, być może, traktuję pewne kwestie wybiórczo, ale zawsze mogę udowodnić swoje tezy…
Nie jestem zwolennikiem rozdrapywania ran czy zapiekania się w niechęci. Dlatego pragnę na koniec tego roku przeprosić wszystkim za mimowolnie lub świadomie wyrządzone krzywdy, a także zapewnić, że nie żywię do nikogo urazy. Do siego roku!

Mecenas wrobiony w błędy



Ze znacznym opóźnieniem (sześć lat po wydaniu) przeczytałem  książkę  Aleksandra Pocieja  „Ręce na biurku”. Pozycja ta zapewne nie trafiałaby nigdy w moje ręce, gdyby nie niebagatelna przecena. Tuż przed Bożym Narodzeniem zapłaciłem za nią jedynie 3,50 zł. A trzeba zaznaczyć, że tom ten wydany jest okazale: sztywna okładka, porządny papier, no i wstęp pióra Tomasza Lisa.  Sam autor też jest nie byle kim, bo znanym adwokatem i popularnym felietonistą, nie licząc innych płaszczyzn jego życiowej aktywności. Dlaczego więc zdecydowałem przyczepić się do jego książki?
Otóż na pewno nie chodzi o treści merytoryczne. Wszystkie felietony pana Pocieja uważam za bardzo interesujące, a jego samego za człowieka potrafiącego błyskotliwie przelać na papier swoje niebanalne myśli i spostrzeżenia. Poważne zastrzeżenia mam natomiast do wydawcy, czyli Polskiego Instytutu Wydawniczego (nie mylić z zasłużoną oficyną o nazwie Państwowy Instytut Wydawniczy). Chodzi mi o korektę, a w zasadzie jej brak. Jak można bowiem wypuścić do druku takie kwiatki, jak:
Str. 183 – „Placu Piłsudzkiego”,
Str. 86 – „Cimoszemicza”,
Str. 167 – „Ziorbo”,
Jak widać, nie są to literówki w potocznych słowach, lecz błędy w nazwiskach znanych skądinąd postaci życia politycznego. A przecież nie od dziś znane jest powiedzenie: „Niech mówią co chcą, byle nazwiska nie przekręcali”.
A tak na marginesie, to widziałem wczoraj Aleksandra Pocieja w porannym programie TVN. Pytany o wybór drogi zawodowej, odpowiedział krótko (streszczam): „Rodzice byli świetnymi adwokatami, więc nie miałem wyboru i też zostałem adwokatem”.
Oby każdy miał taki wybór...

Gdańskie szopki



Szopka w Bazylice Mariackiej

Aktualna pogoda w Gdańsku przypomina raczej Wielkanoc niż Boże Narodzenie.  Gdyby nie charakterystyczny wystrój sklepów czy kościołów, to ktoś obudzony z długiego snu mógłby pomyśleć, że mamy wiosnę. Właśnie, a propos wystroju – odwiedziłem dzisiaj jedenaście gdańskich świątyń katolickich, żeby obejrzeć tradycyjne szopki bożonarodzeniowe.

Szopka w Bazylice św. Mikołaja (Dominikanie)
Kościół św. Jana
Spacer rozpocząłem od najbardziej rozpoznawalnej w grodzie nad Motławą Bazyliki Mariackiej. W tutejszej szopce wyeksponowana jest biblijna scena składania darów, a nad całością rozpościera się napis „Gloria in excelsis Deo” (Chwała na wysokości Bogu).

W kościele św. Jana, znanym m.in. ze spektakli teatralnych  i Duszpasterstwa Środowisk Twórczych, o Bożym Narodzeniu świadczyły jedynie choinki i ozdobne w bombki gałązki jedliny.


Szopka w Bazylice św. Brygidy





Z kolei w Bazylice św. Brygidy, która jeszcze nie tak dawno kojarzona była z różnymi, nie zawsze powszechnie akceptowanymi, inicjatywami ś.p. prałata H. Jankowskiego, świąteczna szopka przyozdobiona jest napisem „Przyjdź Panie”.

Szopka w kościele św. Katarzyny
Ciekawa, moim zdaniem, jest szopka u Dominikanów, w Bazylice św. Mikołaja. Wygląda skromnie, ale jest dość pomysłowo zaaranżowana.

Szopka w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego(kościół Zmartwychwstania Pańskiego)
Pomysłowa jest także szopka w kościele św. Katarzyny (niedawno odbudowano wieżę i dach tej świątyni po pożarze  z przed sześciu lat).

Dodaj napis
W kościołach św. Elżbiety i św. Jerzego obejrzałem tylko masywne drzwi wejściowe z równie solidnymi klamkami. Natomiast w kościołach Bożego Ciała przy ul. 3 Maja, Piotra i Pawła przy ul. Sobótki oraz w Kolegiacie Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Zator-Przytockiego wszedłem co prawda do krucht, ale wejścia do naw głównych broniły mocne kraty. Zaznaczam przy tym, że nie była to  noc ani dzień powszedni, lecz wczesne popołudnie drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia.

Zupełnie inne przyjęcie czeka na każdego, kto zechce pofatygować się do kościoła Zmartwychwstania Pańskiego przy ul. Gomółki w dzielnicy Strzyża. Tutaj można nie tylko wejść do kościoła i podziwiać żłóbek wkomponowany w ołtarz, ale też oglądać żywą szopkę umieszczoną tuż pod lasem. Ks. Krzysztof Swół, proboszcz tej parafii, chce i potrafi wyjść do wiernych. Przykładem jego starań o bliskie relacje z parafianami może być choćby zwyczaj osobistego składania życzeń i łamania się z nimi opłatkiem po pasterce.

Boże Narodzenie

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia wrogom i przyjaciołom, bliskim i dalszym znajomych oraz wszystkim Czytelnikom tego bloga przesyłam tą drogą najlepsze życzenia wszystkiego co dobre. Oby nie opuszczała Was pogoda ducha, a Wasze marzenia i plany zawsze się ziszczały.

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty