Rzadko koresponduję z urzędem miejskim, toteż
zdziwiłem się nieco, gdy otrzymałem przesyłkę z Wydziału Rozwoju Społecznego
Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Jednak moje zdumienie sięgnęło zenitu, gdy
zapoznałem się z treścią pisma. Urzędnicy wspomnianego wydziału chcieli
wiedzieć, czy w ubiegłym roku byłem słuchaczem szkoły policealnej na kierunku
technik informatyk w prywatnej placówce o dość oryginalnej nazwie Akademia
Pomorskie Centrum Edukacyjne Szkoła Policealna.
Do tej pory nigdy nie słyszałem o takiej szkole, a tym
bardziej nie mogłem być jej słuchaczem. A tak na marginesie, to swoją edukację (może
niespecjalnie chwalebną, ale jednak) zakończyłem w 1989 roku. Zainteresowałem się
więc bliżej tym ewidentnym przypadkiem wykorzystania moich danych osobowych i poszperałem
nieco w sieci. Długo nie musiałem szukać, gdyż wujek Google od razu podsunął mi
artykuł "Szukają martwych dusz w prywatnych szkołach", który kilka dni
temu opublikowany został na portalu Trojmiasto.pl. Jak się okazało, podobnych przypadków jest mnóstwo.
Dziwię się tylko, że ten oszukańczy proceder funkcjonuje do tej pory, a dyrektor
wspomnianej placówki pozwala sobie na buńczuczne wypowiedzi.
Stanowczo
zaprzeczam, jakoby ten stan rzeczy był efektem jakichkolwiek nielegalnych działań
z naszej strony - mówi we wspomnianym artykule Katarzyna Turowska-Zakrzewicz,
po czym atakuje urzędników - Wydział
Urzędu Miejskiego masowo rozsyła do słuchaczy zapytania dotyczące udziału w
zajęciach, robiąc to bezprawnie i poza wiedzą Akademii PCE SP. Nasi słuchacze to w przeważającej części osoby
w starszym wieku i każde pismo urzędowe powoduje ich zaniepokojenie. Działanie
Urzędu Miejskiego odbierają jako dyskryminujące.
Jeśli o mnie
chodzi, to działania urzędu miejskiego uważam za słuszne i konieczne. Mało tego
- powinny być one zainicjowane znacznie wcześniej.
P.S. Prawie rok później sprawa ma dalszy ciąg
P.S. Prawie rok później sprawa ma dalszy ciąg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz