Ufaj i sprawdzaj

 


Niepomny zasady „Ufaj i sprawdzaj”, pojechałem dzisiaj do przychodni przy Otomińskiej po odbiór wyniku badania histopatologicznego wyciętych w grudniu polipów. Miały być gotowe w ciągu trzech tygodni, a te upłynęły wczoraj. Niestety, nie były. Pracownica recepcji tłumaczyła coś mętnie, że był okres świąteczny i lekarze byli na urlopach. A  w ogóle to powinienem był zadzwonić i zapytać. Fakt, powinienem. Wszak nie każdy traktuje słowność i terminowość jako priorytet.

Tak więc wróciłem z kwitkiem, odbywając prawie trzygodzinną wycieczkę za obwodnicę trójmiejską.  Ponieważ jednak z natury jestem optymistą, to we wszystkim co mnie spotyka staram się szukać dobrych stron. W tym wypadku dopatrzyłem się dwóch pozytywnych aspektów. Po pierwsze – zobaczyłem kilkunastocentymetrową warstwę białego śniegu, co jest o tyle ciekawe, że na niższych tarasach Gdańska w tym samym czasie widać było tylko mokre chodniki. Po drugie zaś – jeżeli wyniki hispatu  miałyby być złe, to chyba lepiej nie dowiadywać się o nich zbyt wcześnie. Chociaż w tym ostatnim przypadku mogę nie mieć racji, bo lekarze  twierdzą, że im wcześniej, tym lepiej…

Ziemkiewicz i "Cham niezbuntowany"

 


Nie przepadam za publicystyką Rafała Ziemkiewicza, ale kuzyn żony podesłał mi jego ostatnią książkę,  więc wypadało przeczytać. Mowa o pozycji „Cham niezbuntowany”.  Zacznę od pochwał. Ziemkiewicz jest autorem oczytanym, znającym dobrze historię i mającym tzw. lekkie pióro.  Posiada też niewątpliwy talent narracyjny.

Niestety, jego poglądy – delikatnie rzecz ujmując – nie są mi bliskie. Mimo to starałem się czytać „Chama Niezbuntowanego” bez uprzedzeń. Ba, w wielu aspektach przyznaję rację Ziemkiewiczowi, np. w kwestii faworyzowania przez Polskę Ukrainy kosztem Białorusi czy też odnośnie jego opinii o obozie Piłsudskiego.

Nie podoba mi się jednak naciąganie faktów do ilustrowania założonych z góry tez. Weźmy na przykład twierdzenie Ziemkiewicza, że w naszej historii nie odnotowano nigdy spektakularnych przypadków prześladowania homoseksualistów. Owszem, odnotowano, choćby w przypadku akcji „Hiacynt” w latach 1985-1987, nie mówiąc o mniejszych incydentach.

W rozdziale o antysemityzmie Ziemkiewicz twierdzi, iż niektórzy historycy mają łamane kręgosłupy, podając za przykład dwie książki, które w odstępie pięciu lat napisał Tymothy Snyder. W pierwszej („Skrwawione ziemie”) miał on przedstawiać cierpienia wszystkich narodów Europy Środkowej wskutek bolszewizmu i hitleryzmu, a w drugiej („Czarna ziemia”) skupił się tylko na Holocauście. Zdaniem Ziemkiewicza jest to dowód na działanie lobby  żydowskiego, któremu uległ Snyder i inni historycy z obawy o dalszą karierę. Tymczasem są to dwie różne książki, a nie sequel, jak chciałby pan Rafał.

Podobnie rzecz ma się w sprawie Jedwabnego. Ziemkiewicz nie zostawia suchej nitki na Janie Tomaszu Grossie, ale sam też nie przedstawia – poza ogólnikami – żadnych konkretnych dowodów na faktyczny przebieg zbrodni z lipca 1941.

W świetle powyższego drobiazgami są już takie przeinaczenia jak Niemczyków, zamiast Niemczyckich, gdy mowa o polskich miliarderach, czy też odmłodzenie o dwa lata piętnastoletniej (gdy rozpoczęła strajk klimatyczny), nie wymienionej z nazwiska Grety Thunberg.

Wzbogacać bogatych?

 

Wiele kontrowersji wywołało przyznanie dofinansowania dla artystów i instytucji kulturalnych. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeznaczyło na ten cel 400 milionów złotych i rozdysponowało je dla ponad dwóch tysięcy podmiotów. Niektórzy mieli otrzymać kilkadziesiąt tysięcy, inni kilkaset, a jeszcze inni ponad milion złotych. Decydował o tym ponoć algorytm, który wyliczał kwotę dotacji  jako połowę ubiegłorocznych przychodów danego podmiotu. I tak np. zespół Bayer Full miał dostać ponad pół miliona złotych (150 tys. zespół Świerzyńskiego i 400 tyś firma jego żony).  Z kolei zespół Kult wcale nie wystąpił o dofinansowanie i skrytykował tych, którzy sięgają po pieniądze podatników. Wtedy lider Bayer Full lekceważąco wyraził się o Kulcie, sugerując, że nikt nie interesuje się tym zespołem i nie kupuje jego płyt. Przypomnieć warto tu, że obie grupy mają długą historię. Kult istnieje już 38 lat, a Bayer Full jest młodszy tylko o dwa lata. Obie grupy wykonują diametralnie inne rodzaje muzyki, ale każda z nich ma swoich wiernych fanów.

Tak czy owak rozgorzała wielka kłótnia w narodzie. Na tę okoliczność wymyśliłem wczoraj taki oto aforyzm: „Bayer Full versus Kult, to tak jak lew kontra rekin. Każdy z nich jest mocny, ale w swoim środowisku.”  Nie każdemu spodobało się to porównanie.  Będę się jednak upierał, że niezależnie od sympatii i muzycznego gustu, nie można ignorować  istnienia takiego czy innego wykonawcy.  Jednocześnie podkreślam, że postawa Świerzyńskiego bardzo mi się nie podoba. Jego zadufanie jest tak olbrzymie, że powoli staje się karykaturą artysty (tak wiem, nie każdy zgodzi się z określeniem „artysta).

A co do meritum, to dobrze, że minister Gliński wstrzymał wypłaty z Funduszu Wsparcia Kultury.  Może ponowne rozpatrzenie wniosków będzie opierało się na bardziej sprawiedliwych kryteriach, bo wzbogacanie bogatych  nie jest chyba  dobrą metodą na wspomaganie ludzi kultury.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty