Widziałem już krzyże przyozdobione kwiatami,
szarfami, brzozowymi i świerkowymi gałązkami.
Apogeum ozdabiana tego symbolu chrześcijaństwa przypada na maj, kiedy to
odbywają się nabożeństwa maryjne. Jest
to naprawdę ładny widok i myślę, że nawet ateista z przyjemnością obrzuci go
spojrzeniem. Nigdy jednak nie widziałem jeszcze krzyża, na którym wisiałby baner
polityka ubiegającego się o elekcję (w tym przypadku o reelekcję).
Tymczasem życie przerasta wyobraźnię, czego dobitnym
przykładem jest ozdobienie krzyża na Giewoncie plakatem z napisem „Mój prezydent
Andrzej Duda”. Pomijając już fakt, że zgodnie z przepisami wieszanie czegokolwiek
na zabytkowym obiekcie jest zabronione,
zdumienie i oburzenie budzi próba (nie pierwsza) wykorzystania uczuć
religijnych do bieżącej polityki. Niektórym wydaje się, że mają monopol nie
tylko na rację, ale też wyłączność na boską łaskę…
Baner już znikł co prawda z krzyża na Giewoncie, ale wrażenie niesmaku
pozostało. Miejmy nadzieję, że wyborcy właściwie ocenią i wybiorą pomiędzy
ślepym fanatyzmem a realistyczną wizją współczesnego świata…