Spowiedź przed sobą




Pochmurny i deszczowy tydzień. Na rowerze nie jeżdżę już piąty dzień. Niemal namacalnie czuję, jak czas przecieka mi między palcami. Wiem, że powinienem coś robić, może pisać... Jakoś jednak brak mi pomysłów. Dobrze, że chociaż ten dziennik prowadzę. Rację ma Marek Kamiński, który twierdzi, że: Pisanie dziennika ma nieocenioną moc. Rano przelewam na papier nadzieje na dany dzień, a wieczorem zrzucam balast tego dnia. Po zapisaniu naprawdę odczuwam reset umysłu. Szczególnie cenne jest to w czasie wypraw, kiedy bywa, że życie jest zagrożone. Jest coś takiego w pisaniu, że zmywa troski, obawy, krzywdy.  
Zgadzam się z każdym słowem podróżnika, bo sam przecież zacząłem w miarę systematycznie prowadzić ten dziennik 16 lat temu, traktując to zajęcie jako sposób na odreagowanie po stracie pracy w Konstelu.  Potem przyszło przyzwyczajenie i tak mniej lub bardziej udanie do dziś przelewam tu swoje myśli. Za mną już 6 pełnych tomów po około 460 stron każdy i siódmy w trakcie pisania. Komu to potrzebne? Nie wiem, może wnuki kiedyś przeczytają...
Spowiedź bez konfesjonału

O "dramacie" córki prezydenta RP



Fot. Piotr Piwowarski

Zaintrygował mnie tytuł pewnego artykułu: Dramat Kingi Dudy. Nie może już tego znieść na portalu PIKIO.PL. Sprawdziłem najpierw co to za portal. Według tzw. stopki redakcyjnej jest to: bezstronny serwis informacyjny, który najszybciej zbudował swoją pozycję na rynku mediów! Z pasją piszemy dla milionów użytkowników o wydarzeniach z kraju i ze świata, polityce, gospodarce, technologii, społeczeństwie, kulturze i lifestyle! PIKIO.PL – to nie tylko artykuły, ale również video. To dla Was prowadzimy relacje live z wydarzeń, docieramy z kamerą tam gdzie chce tego społeczeństwo i wdrażamy w życie najnowsze technologie. Wśród publicystów tego portalu wymienia się takie nazwiska jak  Piotr Ikonowicz, Stanisław Michalkiewicz czy Robert Winnicki. Owszem, są to ludzie kontrowersyjni, ale raczej poważni i nie zajmujący się na co dzień plotkami.

A teraz przejdźmy do wspomnianego dramatu Kingi Dudy. Krzysztof Kolasiński pisze między innymi, że: Wielu znajomych córki prezydenta robi jej fotografie tylko po to, by odkupiły je od nich żądne sensacji tabloidy. Przez takie zachowania Kinga musi nawet ukrywać się z paleniem papierosów(...).

By ukoić nerwy córki, matka zabiera ją również często na zagraniczne zakupy. Z pewnością jednak mimo to nie są to dla niej łatwe chwile.

Autor powołuje się na publikację portalu natemat.pl. Tam z kolei Bartosz Świderski,  opisując "dramatyczne"  przeżycia prezydenckiej córki, odsyła czytelnika do "Rewii".  W wymienionym tygodniku znajdujemy artykuł: "Agata Duda Przed czym tak schowała córkę?"

Tyle faktów. Pytanie - gdzie dramat? Póki co mamy tylko wielokrotnie powielane plotki. To tylko drobny przykład medialnego zgiełku, z którego nic nie wynika. Ale... Po drodze iluś tam redaktorów zarobi na swoje wierszówki, a i wydawcy przymkną oko na miałkość tematu, widząc zwiększoną sprzedaż (w przypadku papierowych czasopism) lub oglądalność (w mediach internetowych).

Lech Wałęsa w ZOMO...


Lech Wałęsa - fot. Jose Simal

Bywałem i bywam krytyczny wobec niektórych posunięć Lecha Wałęsy. Jednakże denerwuje mnie totalne dezawuowanie jego dorobku. Ostatnio przeczytałem na portalu "wpolityce.pl" wywiad  z Andrzejem Gwiazdą, w którym ten zasłużony działacz opozycji twierdzi, że cyt.: W 1968 spotkałem się z Wałęsą oko w oko. On wtedy był w szeregach grupy ok. 100 osobowej ZOMO-wców, którzy mieli bić studentów. Studenci przyszli do mnie i tak na placu zebrało się ok. 2 tys. studentów, a ich była setka, no więc oni uciekli. Od 1968 Wałęsa jest jawnie po przeciwnej stronie. Do „Solidarności” został skierowany przez bezpiekę.
Nie wiem czy Andrzej Gwiazda rzeczywiście tak powiedział, czy też nastąpiło po drodze jakieś przekłamanie jego wypowiedzi. Faktem jednak jest, że w roku 1968 Wałęsa pracował w Stoczni Gdańskiej jako elektryk. Był już wtedy po odbyciu służby wojskowej, którą skończył w stopniu kaprala. W żadnych dostępnych mi źródłach nie przeczytałem, że miał coś do czynienia z ZOMO. Chyba, że komuś chodzi o ORMO albo innego Wałęsę, ale o tym też nic mi nie wiadomo...
Póki co napisałem do Lecha Wałęsy króciutki list: Pewnie dotarły już do Pana rewelacje A. Gwiazdy o tym, że w 1968 roku spotkał Pana w ZOMO. Wiem, że to bzdura, ale może jakoś Pan to skomentuje... Pozdrawiam.
Jeżeli L. Wałęsa odpowie, nie omieszkam podzielić się tą informacją na tym blogu.

Na marginesie 37. rocznicy Porozumień Sierpniowych



Obchody 37 rocznicy Porozumień Sierpniowych w Gdańsku dobitnie potwierdzają istnienie ogromnych podziałów w społeczeństwie. Przy bramie nr 2 i na placu obok Pomnika Stoczniowców świętują związkowcy z Solidarności i zwolennicy PiS. Natomiast przy historycznej sali BHP członkowie KOD, PO i Nowoczesnej. Kiedy przejeżdżałem tamtędy rowerem (około godziny trzynastej) przy bramie puszczano z głośników patriotyczne piosenki z jawnie wojowniczym przesłaniem. Było coś o bolszewikach, zdrajcach, komunistach i tp. W namiocie obok sali BHP prelekcje wygłaszali działacze obecnej opozycji. Cały teren gęsto obstawiała policja. Wyglądało to tak, jakby na przeciw siebie stały obce nacje, a nie członkowie tego samego społeczeństwa. Dodatkowym paradoksem jest fakt, że zarówno pisiory jak i platformersi wywodzą się z tego samego solidarnościowego pnia.

Ponownie pojechałem na Plac Solidarności około osiemnastej. Długi kordon policjantów stał wzdłuż ulicy Jana z Kolna i zabraniał wejścia na plac od strony bramy stoczni. Dla mnie było to o tyle dziwne, że swobodnie można było dojść do placu od przystanku tramwajowego. Poza tym o tej porze nie było tu jeszcze ani pochodu KOD, ani Solidarności. Ci pierwsi przyszli dopiero o godzinie 19. Szli z ogromną biało-czerwoną flagą z Targu Węglowego. Nie było ich zbyt wielu. Byli za to dość głośni. Skandowali głównie hasło: "Lech Wałęsa naszym bohaterem!". Spoza kordonu policji padały zaś okrzyki "Gdzie jest Bolek?" Zwolennicy KOD przeszli następnie obok gmachu ECS w pobliże sali BHP. Tutaj od przemówienia Pawła Adamowicza i odśpiewania hymnu polskiego rozpoczął się wiec.

Z kolei wokół Pomnika Poległych Stoczniowców 1970 rozstawione były liczne służby porządkowe Solidarności. To tutaj, po mszy świętej w kościele św. Brygidy, mieli przyjść członkowie NSZZ "Solidarność". Trzeba podkreślić, że ci ostatni byli bardzo dobrze zorganizowani. Przyjechali z całego kraju autokarami (stały na Placu Zebrań Ludowych). Pochód poprzedzała orkiestra, za nią zaś szły liczne poczty sztandarowe. Dalej widać było czołowych działaczy związku, księży z metropolitą Głodziem na czele oraz ogromny tłum związkowców i ich sympatyków. Oba pochody nie spotkały się na trasie, gdyż  KOD-owcy przemaszerowali o jakieś 20 -25 minut wcześniej.

Nie uczestniczyłem do końca w żadnym z wieców. Nie chcę utożsamiać się z którąkolwiek ze stron. Wolałbym, żeby obchody ważnych wydarzeń jednoczyły naród, a nie dzieliły go. Dzisiaj np. widziałem Stefana Chwina  po drugiej stronie transparentu "Tu są granice przyzwoitości", a Jacka Rybickiego przed nim. A  przecież obaj są zasłużonymi gdańszczanami. Dlaczego nie mieliby stać w jednym szeregu? Podobnie zresztą jak wielu innych.

Widać wyraźnie, że po obu stronach jest zbyt wiele jątrzenia, a zbyt mało gestów pojednawczych.
















Jacek Rybicki




W środku arcybiskup Leszek Sławoj Głódź

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty