Wzgórza sopockie i nie tylko

Oskar z "Blaszanego bębenka"
Pogoda dzisiaj dopisała, więc znowu wybrałem się na rekreacyjną wycieczkę rowerową. Podobnie jak wczoraj część trasy wiodła wygodnymi ścieżkami rowerowymi, a część po leśnych duktach i piaszczystych  dróżkach. Łącznie przejechałem ponad 40 kilometrów i spaliłem, jeśli wierzyć Endomondo -  1344 kalorie.

Tutaj zamieszczam  mapkę, na której dość wyraźnie widać

trasę, którą się poruszałem. Dodam tylko, że zacząłem od Wrzeszcza, a potem przez Zaspę, Przymorze i Żabiankę dotarłem do Oliwy, gdzie wjechałem na Drogę Nadleśniczych. Potem poruszałem się już do samego Sopotu po leśnych dróżkach. Jechałem przez Dolinę Świemirowską i Łysą Górę, by obok Opery Leśnej zjechać do centrum miasta. Dalej były tylko drogi rowerowe, którymi wielokrotnie się już przemieszczałem.
W parku Jana Pawła II na Zaspie




W Dolinie Świemirowskiej




Widok z Łysej Góry w Sopocie

Obok Opery Leśnej

W okolicach sopockiego molo

W parku Reagana



Plac Wybickiego we Wrzeszczu


Brzegiem morza i przez wzgórza morenowe

Ergo Arena

Prom nie kursował









Zazwyczaj na dłuższe wycieczki jeżdżę z jakąś grupą rowerową. Lubię jednak od czasu do czasu wybrać się na samotną przejażdżkę. Mam wtedy ten komfort, że sam decyduję o trasie przejazdu, na nikogo nie czekam ani też nikomu nie „zamulam” tempa. Minusem jednak jest to, że czasami brakuje mi motywacji, o którą łatwiej jest w przypadku jazdy zespołowej. Dlatego też dzisiaj przejechałem jedynie około 45 kilometrów.

Z początku jechałem ścieżkami rowerowymi: Aleją Grunwaldzką do granicy z Sopotem, potem obok Ergo Areny do dróżki biegnącej równolegle do plaży. W Nowym Porcie miałem nadzieję na przeprawienie się na Westerplatte. Niestety, dzisiaj prom nie kursował. Pojechałem więc ulicą Marynarki Polskiej w stronę centrum Gdańska, mijając nieopodal PGE Areny rozgrzebaną budowę przyszłego tunelu pod Martwą Wisłą. W samym Gdańsku przejechałem przez oddaną niedawno do użytku ścieżkę rowerową, usytuowaną na skarpie, tuż nad torami kolejowymi, po czym Kartuską udałem się do skrzyżowania z ulicą Nowolipie. Lekko pod górkę popedałowałem w stronę Piekarniczej, z której wjechałem w Myśliwską. Tu czekał mnie najbardziej dzisiaj stromy podjazd. Przyznam, że jakieś 50 metrów przed skrzyżowaniem z Bulońską zabrakło mi kondycji i musiałem zatrzymać się na chwilę,  żeby wyregulować oddech. Potem było już z górki. Z Myśliwskiej skręciłem w prawo, przejechałem dookoła jeziorka Wróbla Staw i zjechałem do Potokowej, skąd obok sanktuarium w Matemblewie wydostałem się na leśną dróżkę, która zaprowadziła mnie  do  samej Oliwy. Pod drodze zatrzymałem się na chwilę przy Dworze Oliwskim, który przeżywa podobno duże kłopoty finansowe. Potem, na rogu Kościerskiej i Bytowskiej zerknąłem na boisko treningowe, które w ubiegłym roku służyło drużynie niemieckiej. Ponoć ma ono zostać zlikwidowane z powodu planowanej budowy parkingu. Dalej jechałem już prosto do domu, stając tylko na chwilę przy ul. Abrahama, żeby zrobić fotkę meczetu.

Pamiątka po Euro
Wróbla Staw
Wokół PGE Arena
Wiosna już w pełni, więc na całej trasie widziałem mnóstwo rowerzystów. A tak przy okazji to denerwuje mnie maniera nazywania cyklistów bikerami czy bickersami. Po co nam te angielskie zapożyczenia? I tak już mamy mocno zaśmiecony język…
Meczet przy Abrahama
Dwór Oliwski
Nowa ścieżka przy dworcu w Gdańsku
Ślad trasy

Niektóre zderzaki zużywają się częściej



Wczorajsze odwołanie Jarosława Gowina z funkcji ministra sprawiedliwości skłoniło mnie do dokładniejszego przyjrzenia się rządowym zmianom. Nie chodzi mi tu jednak wyłącznie o rząd firmowany przez premiera Tuska, lecz o wszystkie ekipy rządzące  w III RP. Co wynika z moich obserwacji? Ano to, że w ostatnich 23 latach najczęściej wymienianymi ministrami byli szefowie resortów ściśle związanych z egzekwowaniem prawa. Tak więc mamy obecnie dwudziestego już szefa ministerstwa sprawiedliwości (piątego za czasów Tuska). Również ministerstwo spraw wewnętrznych ma już dwudziestu ministrów (czterech za rządów PO).

Można więc odnieść wrażenie, że szefom poszczególnych rządów, a Tuskowi w szczególności,  najbardziej zależy na funkcjonowaniu właśnie tych resortów. Jeżeli coś idzie nie po ich myśli, to po prostu sięgają po nowe „zderzaki”. Podatne na zmiany jest także ministerstwo zdrowia, w którym urzęduje już dziewiętnasty szef (drugi za obecnych rządów). Natomiast stosunkowo niewielu było ministrów obrony (15), pracy 14) czy spraw zagranicznych (11).

Czas na pytanie zasadnicze. Czy tak liczne zmiany w wymienionych ministerstwach służą poprawie ich funkcjonowania czy też polepszeniu samopoczucia dokonujących zmian premierów? Osobiście skłaniam się ku tej ostatniej opcji. Poszczególni premierzy pragną bowiem uchodzić w oczach opinii publicznej za skutecznych. Jeżeli zatem rosną podatki, dramatycznie wzrasta poziom bezrobocia, spada produkcja, to dokonuje się głośnych zmian na szczytach ministerstw, które nie mają z tymi problemami nic wspólnego. Ważne, że coś się dzieje.
Skoro już padło tyle danych statystycznych, to warto dodać, że samych premierów w omawianym okresie było tylko  trzynastu.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty