Arcybiskup Głódź o degradacji generałów


Leszek Sławoj-Głódź

Z arcybiskupem Leszkiem Sławojem-Głódziem nie zawsze było mi po drodze. Miałem i mam do niego sporo zastrzeżeń. Nie chodzi nawet o zarzucane mu skłonności do nadużywania mocnych trunków (przydomek Flaszka-Głódź nie wziął się przecież z powietrza) czy złe traktowanie podległych duchownych. Nie podoba mi się jego wyniosły styl bycia, zamiłowanie do luksusu i niektóre poglądy. Nie znaczy to jednak, że nie doceniam obecnego metropolity gdańskiego, choć nie ukrywam, iż   o wiele bardziej ceniłem jego poprzednika arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Nie o tym chcę jednak teraz pisać...
Tym razem chcę bowiem pochwalić postawę arcybiskupa. Chodzi o jego wypowiedź w związku z planowaną ustawą umożliwiającą pośmiertne zdegradowanie generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Leszek Sławoj-Głódź poszedł bowiem pod prąd obecnej polityki, krytykując pomysł zemsty na zmarłych przywódcach PRL. "Kto nie żyje, niech odpoczywa w pokoju" - powiedział między innymi. Dodał też, że: Trzeba zostawić ten temat. To otwieranie pola do dyskusji. A pożytku z tego będzie niewiele.
Trzeba mieć dużo złej woli i politycznego zaślepienia, żeby się z tym nie zgodzić. A słychać już głosy, że arcybiskup kolaborował z komunistami, a nawet, że był agentem SB. Trudno nie zadać sobie pytania, dlaczego u nas głos rozsądku tak często jest lekceważony, wykpiwany i wręcz nienawidzony? Przecież tak na zdrowy rozum rzecz biorąc, zdegradowanie zmarłych generałów nic im nie zaszkodzi. Wzbudzi natomiast - jak obawia się arcybiskup - wiele dyskusji i otworzy kolejne pole społecznego konfliktu. A tych ostatnich chyba mamy już po uszy...

GLS, Schenker - historia przesyłki



Paczka wysłana  do Szwecji przez sklep internetowy z Kielc za pośrednictwem firmy kurierskiej GLS "szła" początkowo dobrze. Na stronie internetowej można było swobodnie śledzić jej drogę przez Polskę i Niemcy. Problemy zaczęły się w Szwecji. Jak widać na załączniku jedynym wymienionym miejscem jest Malmoe. Dalej są już tylko enigmatyczne informacje typu "paczka zarejestrowana w filii GLS Szwecja". Ostatni wpis informuje, iż paczka została doręczona do punktu GLS ParcelShop. Adresu tego ostatniego oczywiście nie widać. Kolega, dla którego zleciłem wysłanie owej paczki, odbierał już kiedyś podobną przesyłkę (wysłaną przez UPS) w sklepie Ica w Storuman. Poszedł więc tam z zapytaniem. Powiedziano mu, że paczki nie ma. Zadzwonił więc do mnie z prośbą o sprawdzenie historii przesyłki. Ponieważ na stronie internetowej nie było nic więcej niż w załączniku, wykonałem telefon do GLS. Konsultantka oznajmiła mi, że skoro chodzi o Szwecję, to trzeba tam dzwonić i podała mi jakiś numer, który zresztą okazał się całkiem mylny. We własnym zakresie pogrzebałem w sieci i dowiedziałem się, że w Szwecji partnerem GLS jest firma Schenker. Wykonałem zatem kolejny telefon. Tym razem konsultant stwierdził autorytatywnie, gdy podałem mu numer przesyłki, że znajduje się ona w oddziale Schenkera w mieście Umea. Dla niezorientowanych, odległość ze Storuman do Umea wynosi 305 km. Podał mi też numer telefonu do tego oddziału. Na szczęście mój kolega  porozumiał się z jakąś osobą znającą język szwedzki, która zadzwoniła do Schenkera i dowiedziała się, że paczka jest ... w Storuman. Kolega poszedł tam ponownie i rzeczywiście - była.
Ok, może ktoś powiedzieć, że miał problemy z powodu nieznajomości języka. Ale czy firmy kurierskie nie powinny bardziej przykładać się do swojej pracy? Wystarczyło podać na stronie adres punktu, w którym znajduje się paczka. O telefonie już nie wspominam, bo podobno kurierzy nie mają obowiązku powiadamiać odbiorcy o nadejściu przesyłki.

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty