|
Andrzej Duda w Płońsku
|
Kampania wyborcza ma swoje prawa. Wiadomo:
każdy kandydat chce wypaść jak najlepiej, pogrążając przy tym rywali. Sęk w tym, że w gąszczu
kwiecistej retoryki wypadałoby trzymać się faktów. Jeżeli bowiem rzuca się
liczbami z sufitu, które łatwo można zweryfikować, to niestety – nie wypada się
wiarygodnie i nie wzbudza zaufania jako kandydat na dany urząd. W tym wypadku –
na prezydenta RP.
Do rzeczy! Na spotkaniu w Płońsku ubiegający
się o reelekcję prezydent Andrzej Duda raczył stwierdzić, że w ciągu ostatnich pięciu lat średnie wynagrodzenie
w Polsce wzrosło (oczywiście, dzięki rządom PiS) o dwadzieścia procent. Dodał
przy tym, że tak wysokiego wzrostu nie było od 1990 roku. To zdanie było nie
tylko nieprzemyślane, ale też zupełnie niepotrzebne. Owszem, w wiecowej atmosferze
nikt nie zastanawia się nad liczbami, ale w domowym zaciszu nie jeden z widzów
zaczyna liczyć i coś mu się nie zgadza…
Statystyka jest raczej nudna, ale odporna na
emocje i uczucia. To są po prostu liczby. Tak więc w latach 1995-2000 średnie wynagrodzenie
wzrosło z 702,62 zł do 1923,12, czyli o
173,93%. Z kolei w latach 2005 - 2010 wyglądało to tak: 2380,29 do 3224,98,
czyli 35,46%. Nie komentuję…
Również w Płońsku Andrzej Duda twierdził, ze
program 500 plus zlikwidował problem ubóstwa dzieci o 95 procent. Tymczasem –
jak wynika z wyliczeń Jakuba Szymczaka z Oko.press – wygląda to nieco inaczej:
„W 2015 roku było ich 621 tys., w 2017 – 325
tys. Ale w 2018 roku efekt 500+ wyhamował, a liczba osób żyjących w skrajnym
ubóstwie wzrosła do 417 tys., czyli prawie o 100 tys.”
Nie
wiem, jak to się ma do deklarowanych przez prezydenta Dudę 95 %... Tak
czy inaczej, wolałbym żeby przyszły
prezydent był bliżej realnego życia, a dalej od sztampowych, okrągłych i
słabych aktorsko sloganów.