PKM i brutalność w przyrodzie


Przystanek PKM Rębiechowo

Dzisiaj przejechałem 45 kilometrów, ale z danych Endomondo wynika, że tylko 40,30 km. Różnica ta wzięła się najprawdopodobniej stąd, że kilkakrotnie zanikał sygnał GPS. Trasa dzisiejszej przejażdżki rowerowej wiodła przez Oliwę, Dolinę Radości, Złotą Karczmę, Matarnię, Rębiechowo, Kokoszki, Jasień i Matemblewo. W Rębiechowie moją uwagę zwrócił przystanek Pomorskiej Kolei Metropolitalnej. Nie różni się on co prawda niczym od pozostałych, ale wyróżnia się tym, że  usytuowany jest w szczerym polu, wśród falujących  łanów zbóż. Nieco dalej tory PKM łączą się z już istniejącą linią kolejową Gdynia-Kościerzyna
Ciekawe zjawisko przyrodnicze zaobserwowałem   w zbiorniku wodnym na terenie dawnego poligonu w Jasieniu. Para dorosłych łabędzi zaciekle atakowała jedno ze swoich młodych, zmuszając je do wyjścia na brzeg. Pozostała piątka łabędziego potomstwa grzecznie płynęła za rodzicami, nie przejmując się zbytnio losem współbrata. Spotkane po drodze kobiety z wózkiem i rowerem zapytały:
- Nie wie pan, dlaczego one tak dręczą to łabędziątko?
Nie wiedziałem. Odpowiedziałem jednak odruchowo:
- Life is brutal.
W myślach dodałem, że ludzie bywają wobec siebie jeszcze bardziej bezwzględni.


Rębiechowo

Rębiechowo

Zbiornik Jasień

Odrzucone łabędziątko

Sama Rama i Młynki



Dodaj napis

Pogoda wyśmienita: słonecznie i gorąco, choć nieco wietrznie. W sam raz na rowerową wycieczkę. Wsiadam więc o 8.07 do trójmiejskiej SKM-ki i jadę do Rumi Janowa. Tu, przed kościołem p.w. św. Jana z Kęt, nieopodal Szkoły Podstawowej nr 9, tradycyjnie zbierają się uczestnicy rowerowych eskapad organizowanych przez Klub Rowerowy "Sama Rama". Dzisiaj przybyło ponad czterdzieścioro chętnych do piknikowej przejażdżki na trasie Rumia - Zbychowo - Wyspowo - Gniewowo - Młynki - Wejherowo - Reda - Rumia.

Przed wyjazdem w trasę odwiedzamy sklep Lidla. Dzięki sponsorowi klubu (Spółdzielnia Mieszkaniowa "Janowo") uczestnicy wycieczki otrzymują prowiant w postaci dwóch kiełbasek, dwóch bułek i litrowego kartonu z sokiem jabłkowym. Dystrybucji wiktuałów osobiście dogląda szef "Samej Ramy", czyli Roman Łuczak. Dodać w tym miejscu wypada, że ten klub rowerowy obchodzi w tym roku piętnastolecie swojej działalności.

Parę minut po dziesiątej wyruszamy. Z początku jedziemy wolno ulicami Rumi. Jednakże tuż za miastem, zaraz po wjeździe do lasu, następuje test kondycji. Przed nami długi podjazd. Udaje mi się wjechać na szczyt wzniesienia w pierwszej trójce, ale na tzw. ostatnim oddechu.  Tutaj robimy pierwszy postój, czekając na dojechanie bądź dojście pozostałych rowerzystów. Potem jeszcze tylko zakupy w sklepie w Gniewowie i dojeżdżamy na polanę w Młynkach. Rozpalamy ognisko i pieczemy kiełbaski. Następnie przez ponad godzinę oddajemy się błogiemu lenistwu.

Droga powrotna wiodła głównie leśnymi duktami i ścieżkami. Dopiero ostatnie pięć kilometrów przed Rumią przejechaliśmy asfaltem. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy jednej ze stacji Kalwarii Wejherowskiej oraz przy sklepie w Redzie. Chwilę później Roman Łuczak ogłosił zakończenie oficjalnej części rajdu. Mieliśmy za sobą około trzydziestu przejechanych kilometrów. Z własnej inicjatywy przedłużyłem sobie wycieczkę o kolejne 30 kilometrów, wracając do domu rowerem zamiast kolejką.



































Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty