Widok z zamku w Czorsztynie |
Na zamku w Czorsztynie |
Rozpoczyna się drugi tydzień naszego pobytu w
sanatorium. Wiemy już doskonale, jak poruszać się po Szczawnicy, bez kłopotu
trafiamy do właściwych gabinetów zabiegowych, a nawet potrafimy załatwiać sobie
zmianę niektórych zabiegów na te bardziej nam pasujące. Widzimy też, że
powszechne opinie o tym, że większość kuracjuszy stara się poddawać zabiegom o typowo rozrywkowym
charakterze, są zgodne z prawdą. W „Nauczycielu” nie ma co prawda baru ani wieczorków
tanecznych, ale w sąsiednich sanatoriach, tudzież lokalach gastronomicznych,
owszem, są. Czasami tylko, tak jak dziś w „Malinowej”, imprezy bywają
odwoływane.
A. Dziedzina-Wiwer czyta swój wiersz |
Po obiedzie pojechaliśmy na wycieczkę do
Czorsztyna. Tym razem naszym przewodnikiem był wielokrotnie już przeze mnie
wspominany, zawsze w dobrym kontekście, Andrzej Dziedzina-Wiwer. Stanowi on
doskonały przykład tego, jak powinien zachowywać się rasowy przewodnik. Wracam tu do wczorajszej historii z
fotografem. Otóż pan Paweł Zachwieja towarzyszył nam również dzisiaj, ale tym
razem sam musiał dbać o swoje interesy. Pan Andrzej ani razu nie wspomniał o jego
obecności. Za to każdą minutę poświęcał na przybliżenie nam historycznych,
geograficznych i etnograficznych aspektów zwiedzanego obiektu, w tym wypadku pozostałości
zamku czorsztyńskiego. Tu ciekawostka: na jednej z tablic dokumentujących historię
zamku znajduje się wiersz naszego cicerone pt. „Na Ciorstynie” (w gwarze pienińskiej).
Pan Andrzej przeczytał nam go zresztą osobiście. Może ktoś zapyta, dlaczego tak
wychwalam tego przewodnika? Ano dlatego, że lubię ludzi, którzy podchodzą do
swojej pracy z pasją, a nie traktują jej
jak zło konieczne.
Zamek w Niedzicy - widok z Czorsztyna |
Po zwiedzeniu ruin (nieco zrekonstruowanych)
zamku w Czorsztynie pojechaliśmy do Krościenka. Tutaj, w pawilonie Pienińskiego
Parku Narodowego, obejrzeliśmy wystawę przyrodniczą. Nie powinienem właściwie
dodawać, że poszczególne eksponaty w
przystępny, a zarazem fachowy sposób dokładnie
przybliżał nam pan Andrzej.
Krościenko |
Po kolacji zostaliśmy zaproszeni na pokaz
firmy Medical-Partner. Chodziło o prezentację kolejnego „cudownego” urządzenia –
waham się, czy użyć określenia – prozdrowotnego, czyli Vioforu. Jednakże
kuracjusze chyba poczuli już przesyt kolejnymi pokazami, gdyż na świetlicy
zebrało się tylko siedem osób. W tej sytuacji prezenter odwołał prezentację,
twierdząc, że firma zwraca mu pieniądze za wynajem sali tylko wówczas, gdy obecnych
jest przynajmniej dziesięć osób. Mimo to wręczył nam obiecane upominki, czyli
torebki z drobinkami bursztynu na nalewkę oraz bransoletki z hematytu (dla
małżeństw).
W holu przed stołówką tym razem oferowano
łańcuszki, wisiorki, bransoletki i tym podobne drobiazgi. Specjalnego
zainteresowania kuracjuszy nie zauważyłem.
Moja żona chciała co prawda kupić zegarek, ale okazało się, że jest zepsuty, a i
innego egzemplarza nie było…