Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szczawnica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szczawnica. Pokaż wszystkie posty

Handlarze, Homole i Romowie

Kamienne Księgi

Pisałem już podczas któregoś z poprzednich pobytów w sanatorium, że na kuracjuszy czekają nie tylko zabiegi, ale też liczne oferty handlowe. Kiedyś odbywało się to pod płaszczykiem pokazów artykułów prozdrowotnych, np. kołder z wełny merynosów czy różnego rodzaju garnków. W ostatnich latach coś się jednak zmieniło, Przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. Zamiast prezenterów z wykładami o „cudownych” właściwościach reklamowanych przez nich wyrobów, w sanatoriach spotkać możemy zwykłych handlarzy. I tak na przykład w „Dzwonkówce” w pierwszym dniu turnusu hol przed stołówką zastawiony był stojakami z różnorodną odzieżą. Wczoraj oferowano z kolei artykuły dekoracyjne z palisandru, biżuterię indyjską z kamieni ozdobnych, wachlarze, olejki eteryczne i kadzidełka oraz galanterię skórzaną. Wszystko to po hasłem „Świat Orientu Świat Piękna”. Może to i było piękne, ale w gruncie rzeczy do niczego niepotrzebne. Tu mówię tylko za siebie, bo przecież wiele innych osób może skusić się na zakup figurek gwarantujących - według sprzedawcy - powodzenie finansowe i miłość. Natomiast dzisiaj od rana hol zapełniony był stoiskami z kapciami, skarpetami, drewnianymi drapaczkami i deskami do krojenia.
Po obiedzie pojechaliśmy do wąwozu Homole, który usytuowany jest w Małych Pieninach na terenie wsi Jaworki. Jego długość to zaledwie 800 metrów. Na stromych ścianach jaru głębokiego na około 120 metrów widać kolorowe wapienne  skały. Dnem kanionu płynie potok Kamionka. Obok niego biegnie ścieżka (zielony szlak). W pewnym miejscu dolina się rozszerza i wtedy otwiera się widok na Wysoką (najwyższy szczyt Pienin). Przed ponad siedmioma laty byłem tutaj w porze jesiennej. Wówczas szło się bardzo łatwo. Teraz jednak trzeba było uważać na oblodzonych ścieżkach i metalowych schodach.
Naszą niewielką (17 osób) grupę oprowadzał wspominany już przeze mnie Andrzej Dziedzina-Wiwer. Już na wstępie zwrócił naszą uwagę na zdjęcie z opisem dawnego wyglądu wejścia do wąwozu. Homole w 1937 roku wyglądały nieco inaczej niż teraz. Na owym zdjęciu widoczni są również dawni mieszkańcy tych ziem, czyli Rusini. Samo zdjęcie jest reprodukcją przedwojennej fotografii. W swoich zbiorach ma ją właśnie Andrzej Dziedzina-Wiwer.
Po wyjściu z wąwozu i minięciu specyficznie ułożonych skał znanych jako Kamienne Księgi przeszliśmy obok szałasu Bukowinki, minęliśmy stok narciarski i zeszliśmy do centrum Jaworek. Długość spaceru to zaledwie trzy kilometry, ale  wrażeń i widoków na tym krótkim odcinku jest bardzo dużo. Ze wspomnianych Bukowinek widać między innymi Wysoką,  Przechybę, Lubań w Gorcach i pasmo Radziejowej. Nieco bliżej zaś Jarmutę i Bryjarkę.
Kiedyś już o tym pisałem, ale jeszcze raz wspomnę, że w Jaworkach ma dom znany skrzypek Nigel Kennedy.
W drodze powrotnej zajrzeliśmy na chwilę do Cerkwi Opieki Matki Bożej (dawnej łemkowskiej cerkwi grekokatolickiej) w Szlachtowej. Obecnie jest tu kościół parafialny wyznania rzymskokatolickiego.
Już w Szczawnicy Andrzej Dziedzina-Wiwer pokazał nam  pewien budynek, obok którego przejeżdżaliśmy.
- Wiecie, co to jest? - zapytał retorycznie, po czym kontynuował. – Ten dom wybudowano dla Romów. Dziwicie się, że to wywołuje niesnaski? A czy wam ktoś dał za darmo mieszkanie? Za wodę płacicie, prawda? A oni nie płacą… Po chwili dodał:
- Kiedy już ten dom został zbudowany, do urzędu miasta przyszła Romka i zapytała „Panie burmistrz, a kto to będzie sprzątał?
To już druga od wczoraj niezbyt pochlebna wypowiedź o Romach, jaka wpadła mi w uszy. Widać w tych stronach problem ten jest w jakiś sposób nabrzmiały i  w ten sposób znajduje ujście.



Homole


Dom N. Kennedy'ego




Wysoka



Podobne do żółwia?











Ołtarz w Szlachtowej

Cerkiew w Szlachtowej


Z "Dzwonkówki" na Dzwonkówkę

Szlak na Bryjarkę

Kolejny dzień z piękną pogodą. Miałem dzisiaj propozycję wyjazdu nad Jezioro Szczyrbskie i do Jaskini Bielskiej. Zrezygnowałem jednak, ponieważ  już tam kiedyś byłem. Zaoszczędziłem tym samym 105 złotych, a wolny czas wykorzystałem na pieszą wędrówkę, dzięki czemu spaliłem prawie półtora tysiąca kalorii.
Z „Dzwonkówki” zszedłem na pl. Dietla i ulicą Języki rozpocząłem wędrówkę w kierunku szczytu Bryjarka (679 m. n.p.m.). Prowadzi tam szlak oznaczony kolorem żółtym. Droga nie jest zbyt stroma, ale zmrożony śnieg jest miejscami bardzo śliski. Wzdłuż trasy rozmieszczono metalowe stacje drogi krzyżowej. Przed szczytem Bryjarki trzeba nieco zejść ze szlaku, żeby dojść do umieszczonego na wierzchołku metalowego krzyża. Z bliska robi on o wiele większe wrażenie niż wtedy, gdy patrzy się na niego z poziomu Parku Górnego.
Po zrobieniu kilku zdjęć krzyża i widocznej spod niego Szczawnicy oraz Palenicy wróciłem na żółty szlak, którym podążyłem do Schroniska Bereśnik. Droga chwilami pięła się ostro w górę, a momentami była płaska. Ze szlaki doskonale widać było masyw Trzech Koron, a w oddali szczyty Gorców. Nieco później otworzyła się tez panorama na nieco bardziej oddalone Tatry.
Za schroniskiem szlak na Dzwonkówkę skręca w lewo i przez jakiś czas biegnie równolegle ze szlakiem czarnym. Im dalej zagłębiałem się w las, tym więcej było śniegu. Na szczęście był ubity, więc szło się przyjemnie, choć w niektórym miejscach na pewno przydałyby się raki. Na szczyt Dzwonkówki (983 m. n.p.m.) dotarłem po dwóch godzinach od opuszczenia sanatorium. Przez chwilę nie mogłem go znaleźć, gdyż zasugerowałem się jakimiś koleinami w głębokim śniegu i w efekcie dwukrotnie okrążyłem wierzchołek góry. Ten zaś oznaczony jest tylko dwoma kamieniami, które łatwo przeoczyć.
Nie chciałem wracać do Szczawnicy tą samą drogą, więc wszedłem na szlak czerwony i podążyłem nim do Krościenka. Droga w dół była z pozoru łatwiejsza, ale o wiele bardziej niebezpieczna ze względu na liczne oblodzenia szlaku. W Krościenku nad Dunajcem znalazłem się po przejściu 14 kilometrów przez leśne dukty. Ostatnie 6 km do Szczawnicy szedłem już drogą utwardzoną wzdłuż Dunajca.
Reasumując, przeszedłem 20,13  km w czasie  trzech godzin i 43 minut. Średnia wyszła niezbyt imponująco, bo 5,42 km/h. Zważywszy jednak na przewyższenie w granicach 540 metrów i  liczne oblodzone podejścia, nie jest najgorzej. Widoki, jakie miałem okazję podziwiać, najlepiej oddadzą zdjęcia.



Krzyż na Bryjarce

Palenica, widok z Bryjarki




Schronisko pod Bereśnikiem



Szczawnica - Potok Biały

Dunajec

Krościenko


Szlak czerwony



Widok na Tatry



Ślad dzisiejszego spaceru :)

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty