Zapowiadało się
nieciekawie. Przy wyjeździe ze Szczawnicy padał deszcz, a na Słowacji nawet
śnieg z deszczem. Kiedy jednak dojechaliśmy do miejscowości Zdziar, niebo przetarło się z chmur i ukazał się piękny
błękit. Kolejką gondolową wjechaliśmy na grzbiet Spiskiej Magury. Wokół
rozciągały się stoki narciarskie. My jednak nie przyjechaliśmy dzisiaj po to,
żeby szusować na nartach, lecz w celu przejścia drewnianym pomostem zbudowanym
na wysokości koron drzew i wejścia na wieżę widokową. Po słowacku ta atrakcja
nazywa się tak: Chodnik korunami stromov
Bachledka, bo tak
nazywa się ścieżka zawieszona na wysokości 1149 m n.p.m. (najwyższy punkt chodnika
nad ziemią – 24 metry), liczy wraz z wieżą 1234 metry. Zbudowano ją w ciągu
trzech miesięcy, a jej otwarcie odbyło się 29 września 2017 roku. Sama wieża
widokowa ma 32 metry wysokości. Na jej szczycie rozpostarta jest siatka, pod
którą jest tylko ziemia. Wejście na nią ma zapewnić nieco adrenaliny. Być może.
Na mnie nie wywarło większego wrażenia. Chętnie za to zjechałbym na dół we
wnętrzu krętej rury. Niestety, zjeżdżalnia nie była dostępna. Pewnie ze względu
na pogodę. Na wierzchołku wieży wiał dzisiaj bardzo silny wiatr. Trudno tam było nawet robić zdjęcia, bo dłonie
sztywniały od zimna. Rozejrzałem się więc tylko po nieco zachmurzonych
szczytach Tatr Bielskich i Pienin i szybko zszedłem na dół. Tu już nie
odczuwało się zimna i spokojnie można było opalać twarz w przedpołudniowych
promieniach słonecznych.
Kolejnym punktem
dzisiejszej wycieczki była Łomnica Tatrzańska. Po przyjeździe do tego pięknego
kurortu odwiedziliśmy Muzeum Tatrzańskiego
Narodowego Parku. Najpierw pokazano nam bardzo interesujący film dokumentalny z
polskim tłumaczeniem, a potem obejrzeliśmy eksponaty związane z Tatrami.
Szczególne wrażenie robiły wypchane okazy tatrzańskiej fauny, od kozic
począwszy, poprzez rysie, jelenie, sarny, orły i masę mniejszych ptaków, na
niedźwiedziach skończywszy.
Potem polowaliśmy
na dobre ujęcie szczytu Tatrzańskiej Łomnicy. Nie było to takie proste, bo
druga pod względem wielkości góra Tatr
(2 634 m. n.p.m.) jest kapryśna jak każda baba (to słowa naszej
przewodniczki, nie moje). Przez długi czas zasłaniała się chmurami, ale w końcu
udało się obejrzeć ją w całej okazałości, zupełnie nagą.
W sumie wycieczka
udana, choć moim zdaniem w ciągu ośmiu
godzin, bo tyle trwał cały wyjazd, można byłoby zaliczyć więcej miejsc. Widać
jednak PCT uznało, że za 155 złotych (w tym bilety na kolejkę gondolową, chodnik
wśród koron i za wstęp do muzeum) więcej się nie należy. Z drugiej strony
patrząc, nie dysponując swoim środkiem transportu, samodzielnie nawet tyle nie
dałoby się zwiedzić w tym czasie.
siatka" adrenaliny" |
ŁomnicaTatrzańska |
Łomnica Tatrzańska |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz