Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rejs. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rejs. Pokaż wszystkie posty
Chiny na wodzie
Etykiety:
China,
Chiny,
Jezioro Tai,
kanały,
Luzhi,
rejs,
Shantang,
Suzhou,
Tai hu,
Wenecja Wschodu
Lubię podróże (68 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Magellanem wokół Wielkiej Brytanii - Rouen, Honfleur, Londyn, Amsterdam
Przed ósmą wpływamy do portu Rouen na Sekwanie.
Zapowiada się świetna pogoda. Do centrum stolicy Normandii jest niespełna 4
kilometry, ale mimo to Magellan zapewnił transport busami. Zaczynamy zwiedzanie
od ogromnej gotyckiej katedry Notre Dame. Jej iglica ma 150 metrów wysokości. Uwielbiał
ją malować Claude Monet. W okolicy żołnierze z długą bronią. Widać zagrożenie
atakami terrorystycznymi we Francji nie słabnie. Potem przy punkcie informacji
turystycznej W. Dąbrowski tradycyjnie już korzysta z Wi-Fi, a ja udaję się na
samotny spacer. Miasto sprawia pozytywne wrażenie. Jest tu sporo drzew i
kwiatów. Nie brakuje też kościołów. Oglądam po kolei kościół Eglise St-Maclou,
St. Ouen i St. Marc.
Następnie idę na miejscowy cmentarz. Jak wszędzie we
Francji nie widać żadnych zniczy. Nie ma też ławeczek przy grobach. Na
nagrobkach oprócz kwiatów ustawiane są często różne ozdoby.
Schodzę nad brzeg Sekwany i maszeruję długim bulwarem,
od czasu do czasu skręcając w którąś z uliczek lub wchodząc na kolejny most.
Słońce przypieka, a ja jak zwykle bez czapki. Przypiekana łysina aż skwierczy w
promieniach UV.
Po pięciu godzinach mam dość. Kupuję w Auchan piwo
Grimbergen (1,65 euro puszka) i wracam na statek. Endomondo pokazuje, że
przeszedłem 19 kilometrów. Jest to niewątpliwie najdłuższy dystans pokonany na
nogach podczas tej podróży. Do rekordowych zalicza się zresztą również
przepłynięta w ostatnim etapie ilość mil morskich - 462 (ponad 855 km).
Odpływamy kwadrans po dwudziestej. Mijamy przedmieścia
Rouen. Z jednej strony Sekwany płaski teren, z drugiej zalesione wzgórza
opadające stromymi, wyciosanymi w wapiennej skale klifami. Pod nimi ładne
kolorowe domy, ulica i biegnące równolegle do niej tory kolejowe.
Wieczorem pożegnalny koncert Rock&Roll.
Pożegnanie załogi. W teatrze kelnerzy serwują bezpłatnie szampana. Uroczy
wieczór.
Środa,
18.04.18
Ostatniej nocy przepłynęliśmy zaledwie 60 mil, czyli
około 111 km. Magellan zacumował na terminalu w Honfleur o trzeciej rano. Na
miasto wyszedłem o dziewiątej. Odwiedziłem najpierw kościół św. Leonarda.
Przeszedłem nad Vieux Bassin, w którego wodach pięknie odbijają się kamienice.
Przed drewnianym kościołem św. Katarzyny liczne
stoiska z owocami, sokami i warzywami. Dużo sklepów z pamiątkami. Sam
kościół wybudowany został w XVI wieku z
drewna pozyskanego z rozbitych statków. Jest to największa drewniana świątynia
we Francji. W dobudowanej wolno stojącej dzwonnicy znajduje się Muzeum Sztuki
Sakralnej
Honfleur to rybackie miasteczko u ujścia Sekwany, tuż
obok Hawru. Charakteryzują je wąskie domy z muru pruskiego, brukowane uliczki i
urokliwy stary port. Miasto ocalało w czasie wojny od bombardowań.
Nietypowa toaleta publiczna na otwartym powietrzu. W
środku półokrągłe niby pisuary, na zewnątrz zaś metalowa ścianka rozpoczynająca
się jakieś 40 cm nad ziemią.
Przez trzy godziny przeszedłem 9,5 km. Niewiele, ale i
Honfleur małe, bo liczące niespełna 8,5 tysiąca ludności. W bocznych wąskich
uliczkach uwagę zwracają wysokie na minimum 2,5 metra mury oddzielające posesje
od jezdni i mikroskopijnych chodników. Te charakterystyczne i solidne
ogrodzenia widziałem już w wielu francuskich miastach.
Przy powrocie na statek nieco dziwna kontrola w
wykonaniu francuskich służb. Trzeba było odstawić do pojemnika aparaty plecaki,
telefony, portfele i pasy, a potem przejść przez bramkę wykrywającą metal.
Miałoby to sens, gdyby odłożone przedmioty przechodziły przez skaner. Nic
takiego nie miało jednak miejsca.
Dzisiaj wypływamy wcześniej, bo już o 15.30.
Lejkowatym ujściem Sekwany przedostajemy
się na wody Kanału La Manche. Mijamy port i miasto Hawr kończące się
wysokim klifem. Pogoda świetna. Wymieniany pozdrowienia z Pawłem Krzykiem,
który odbywa właśnie podróż po Afryce. Dzisiaj udał się z Sudanu do Nigru.
Czwartek,
19.04.18
O ósmej rano Magellan zawinął do portu w Tilbury.
Wyokrętowała się tu większość pasażerów. My postanowiliśmy jechać do Londynu (w
tym miesiącu mija równo 10 lat od mojego przejazdu przez to miasto). Do stacji
kolejowej idziemy prawie dwa kilometry. Bilet powrotny do Londynu kosztuje
12,10 funta. Jedziemy 35 km przez 38 minut.
W Londynie piękna pogoda. Bezchmurne niebo i 25 stopni
w cieniu. Zaczynamy zwiedzanie od Tower Bridge na Tamizie. Idziemy następnie do
katedry św. Pawła, przechodzimy przez most milenijny przeznaczony tylko dla
pieszych. Dochodzimy do wielkiego koła zwanego Londyńskim Okiem lub Kołem
Milenijnym. Obserwujemy wolno przesuwające się gondole. Wchodzimy na most
westminsterski i przedostajemy się na północną stronę Tamizy. Mijamy
Westminster i Big Bena szczelnie (z wyjątkiem zegara) zasłoniętego rusztowaniami.
Jego remont trwa już prawie rok, a potrwa kolejne trzy lata.
Podążamy potem skrajem St. James,s Parku do pałacu Buckingham. Spóźniamy się pół godziny na uroczystą zmianę
warty. Nie wiadomo dlaczego odbywa się ona o 11.30 zamiast równo w południe.
Widzimy tylko wracające w defiladowym
szyku oddziały wojska, policji konnej i towarzyszącą im orkiestrę.
Chwilę stajemy przed zwieńczonym złocistymi postaciami symbolizującymi pokój i
zwycięstwo Victoria Memoriał. Następnie idziemy do pobliskiego Green Parku,
gdzie robimy sobie małą przerwę na lunch. Podobnie jak setki innych turystów i
miejscowych rozsiadamy się beztrosko na trawie i wyjmujemy swoje wiktuały.
Dalej maszerujemy przez klasyczne punkty Londynu,
czyli ulicą Piccadilly do Piccadilly Circus, gdzie w centralnym punkcie
skrzyżowania znajduje się fontanna z figurką Anterosa. Na schodkach fontanny
pełno młodzieży. Dalej podążamy przez Haymarket i Pall Mall, by dotrzeć wkrótce
do Galerii Narodowej i słynnego Trafalgar Square z kolumną Nelsona pośrodku.
Obok jest duża fontanna, a dookoła cztery ogromne lwy wykonane z brązu. Ulicą
Strand i Lutgate Hill ponownie dochodzimy do katedry świętego Pawła. Jeszcze raz oglądamy
też Tower Bridge, tym razem z lepszym
światłem do zdjęć.
O 15.11 wsiadamy w pociąg a o szesnastej jesteśmy już
na statku. Nasz kolejowy bilet uprawniał bowiem, jak się okazało, także do
przejazdu busem na terminal. Przeszedłem dzisiaj łącznie prawie 22 km.
W Tilbury piwo Tyskie kosztuje 1,20 funta za puszkę, a
więc taniej niż w Szkocji.
W ostatni etap rejsu, do Amsterdamu, wypływamy o
osiemnastej. Piękny zachód słońca. Krwawa czerwień.
Piątek, 20.04.18
O godzinie jedenastej opuszczamy kabinę. W południe spożywamy
ostatni lunch, a o 13.30 po raz ostatni schodzimy z Magellana. Idziemy na
dworzec kolejowy. Zostawiamy bagaże w przechowalni (koszt dobowego przechowania
wynosi 10 euro) i idziemy na miasto. Wędrujemy wzdłuż kanałów, które jak zwykle
pełne są łódek i barek wypełnionych turystami. Na nabrzeżach zielenią się
drzewa i bujnie rozkwitają tulipany. Wkrótce dochodzimy do słynnej dzielnicy
czerwonych latarni. W przeszklonych witrynach stoją panie w wyzywających
strojach i takich samych pozach. Niespecjalnie atrakcyjne, czasami wręcz o
odstręczającym wyglądzie. Jedna z nich pokazała mi środkowy palec, gdy
taksowałem ją krytycznym wzrokiem. Dalej idziemy na plac Dam ze strzelistym
monumentem pośrodku. Mijamy muzeum figur woskowych Madame Tussauds i wchodzimy
na brukowany wąski deptak Kalverstraat. Jest tutaj niezwykle tłoczno i gwarno. Wokół
pełno muzeów, ale tym razem czas nie pozwala na ich odwiedzenie.
Przeszliśmy sześć kilometrów (razem podczas całej
wycieczki przeszedłem 131 km). A skoro już mowa o liczbach, to przepłynęliśmy 2409
mil, czyli około 4461 km w ciągu 150 godzin, płynąc ze średnią prędkością szesnastu
węzłów (knotów - jak mówią fachowcy) na godzinę.
Kolejna przygoda dobiegła końca.
Wnętrze Notre Dame w Rouen |
Przed Notre Dame |
Kościół St. Ouen |
Cmentarz w Rouen |
Magellan |
Kośćiół św. Leonarda |
Honfleur |
Honfleur |
Wnętrze kościoła św. Katarzyny |
kościół św. Katarzyny |
Toaleta w Honfleur |
Klify Hawru |
Katedra św. Pawłą w Londynie |
Westminster |
Big Ben |
Na moście westminsterskim |
Victoria Memorial |
Green Park |
Trafalgar Square |
Tower Bridge |
Amsterdam |
Dzielnica czerwonych latarni |
Amsterdam |
Londyn, Trafalgar Square |
Etykiety:
Amsterdam,
Claude Monet,
CMV,
dzielnica czerwonych latarni,
Honfleur,
kanały,
Londyn,
Magellan,
rejs,
Rouen,
Sekwana,
Tilbury
Lubię podróże (68 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Magellanem wokół Wielkiej Brytanii - Amsterdam, Orkady i Szetlandy
Zaczęło się niefortunnie - nie sprawdziłem, że
PKM nie kursuje na lotnisko w dni
świąteczne przed godziną szóstą. W efekcie musiałem wezwać taksówkę, co
uszczupliło mój budżet o 43 zł. Cóż, pośpiech i roztargnienie muszą
kosztować...
Na lotnisku w Rębiechowie spotykam się ze znakomitym
podróżnikiem Wojciechem Dąbrowskim. Będziemy razem podróżować Magellanem. To
już nasza druga (po Pamirze) wspólna
wyprawa.
W samolocie kanapki, kawa, sok pomidorowy. Lot do
Amsterdamu trwał godzinę i 40 minut.
Bilet z lotniska Shiphol do stacji centralnej kosztuje
5,30 euro. Automat przyjmuje tylko monety i karty. Banknotów nie chce. Pociąg jest
prawie pusty. Do dworca jedziemy 15 minut.
Spacer na pobliski terminal i zaokrętowanie o jedenastej. Robią nam zdjęcia do identyfikacji, skanują
karty płatnicze i wydają plastikowe karty pokładowe. W trakcie rejsu trzeba je
będzie mieć zawsze przy sobie, gdyż potrzebne będą zarówno przy wchodzeniu i
wychodzeniu ze statku, jak również przy zamawianiu jakichkolwiek usług czy np.
drinków w barze lub w restauracji. Po przeskanowaniu bagażu otrzymujemy kabinę
na siódmym pokładzie (jest dość obszerna) i kartę klucz z otworami.
O dwunastej rozpoczyna się lunch - wybór dań duży:
mięsne, rybne, sałatki, owoce, ciasta, kawa i herbata.
Załoga Magellana jest międzynarodowa. Najwięcej jej
członków z 560 osobowego składu pochodzi z Ukrainy (141) i Indii (117), sporo z Rumunii, Filipin, Serbii, Włoch i Gruzji. Nasz steward ma na imię Win. Pochodzi z Myanmaru
(dawnej Birmy). Pasażerowie na ogół w podeszłym wieku. Przede wszystkim Anglicy
i Holendrzy. Spotykam też parę Polaków, ale od 60 lat mieszkających w Londynie.
Oprócz nich i mieszanego małżeństwa z Essex, no i nas dwóch, nie znajduję
nikogo z Polski.
O 14.30 ogłoszono alarm próbny. Trzeba było zabrać z
kabin kapoki i udać się na wyznaczony punkt zbiórki. Po założeniu kapoków
gęsiego pomaszerowaliśmy w pobliże wyznaczonej szalupy ratunkowej. Tej
ostatniej jednak nie spuszczano.
Korzystając z pięknej pogody zrobiłem sobie
sześciokilometrowy spacer po Amsterdamie. Oprócz sklepu z pamiątkami (nabyłem
do swojej kolekcji łyżeczkę za 4 euro) otwarte były tylko bary i restauracje. W
okolicy dworca kolejowego mnóstwo rowerów, a na kanałach, barek i statków. Z
trudem przypominałem sobie miejsca, które widziałem przed siedemnastoma laty.
O godzinie 18.10 odpływamy. Kolację zjadamy w barze,
choć mamy też miejsce przy stoliku w jednej z dwóch restauracji.
Na Magellanie piwo 0,33 litra można nabyć w cenie od
2,80 funta, a półlitrowe od 3,50 funta.
O godzinie dwudziestej powitalny show w wykonaniu
statkowego zespołu rozrywkowego. Kelnerki krążą po widowni teatru w oczekiwaniu
na zamówienia drinków. Oprócz wiązanki piosenek i popisów tanecznych jest też występ
magika.
Poniedziałek,
09.04.18
Dowiadujemy się o zmianie trasy rejsu że względu na
złą pogodę w okolicy kanału La Manche. Płyniemy więc odwrotnie do ruchu
wskazówek zegara przez Morze Północne wzdłuż wschodnich wybrzeży Wielkiej
Brytanii w kierunku Orkadów, które mieliśmy odwiedzić dopiero pod koniec rejsu.
Dookoła mgła, ale słońce powoli się
przebija.
W sali teatralnej prelekcja Billa Powella o gwiazdach rocka. Tym razem na
tapecie jest Brian Epstein, The Beatles i
Roy Orbison. W klubie kapitańskim nauka tańca i składania serwetek. Do
dyspozycji pasażerów jest też siłownia, kasyno, kilka barów, baseny, salon
masażu, stoliki karciane, puzzle i scrable.
Na Magellanie widać dbałość o czystość. Wszystkie
elementy statku są nieustannie pucowane. Pasażerów zaś obowiązuje dezynfekcja
rąk przed każdym wejściem do baru czy do restauracji.
Po południu kapitan Valentyn Zhukow (ur. w 1952 r w
Odessie) zaprasza na powitalne spotkanie, podczas którego przedstawia oficerów
odpowiedzialnych za poszczególne działy. Wcześniej pozuje do zdjęć. Przed
wejściem do teatru pasażerowie częstowani są szampanem. Dzisiaj obowiązuje
strój galowy. Podczas kolacji w restauracji Waldorf widzę jednak, że nie
wszyscy przywiązują wagę do niepisanych form etykiety. Są więc też tacy, którzy
zamiast garnituru czy smokingu założyli swetry. Dzielimy stolik z sędziwymi
Holendrami.
Wieczorem koncert z utworami Abby. Niezły zespół
taneczny.
O godzinie dwudziestej drugiej statek jest na
wysokości Aberdeen (na ekranie kabinowego monitora możemy obserwować ślad
trasy, prędkość i ilość pokonanych mil, stan pogody i głębokość morza).
Tej nocy trochę buja.
Wtorek,
10.04.18
Rano budzimy się w Kirkwall na Orkadach. Jest pochmurno
i chłodno. Kontrola paszportowa miała być o 9.15. Oficer imigracyjny przybyła jednak
pół godziny później. Formalności przebiegły sprawnie i w chwilę później
darmowym busem pojechaliśmy do centrum stolicy archipelagu Orkadów. Jest to
odległość zaledwie czterech kilometrów. Stąd o 10.15 rusza bus linii T 11 za 12
funtów od osoby. Po niespełna godzinie dojeżdżamy przez Stromnes do Skaill. Oglądamy klif z piaszczysto-kamienistą plażą
i zwiedzamy pozostałości neolitycznego osiedla Skara Brae sprzed 4,5 tysiąca
lat. Osada ta została częściowo odsłonięta spod warstwy piachu w wyniku
sztormów w 1850 roku. W wyniku prac archeologicznych 8 kamiennych domostw w
pełni odsłonięto w 1930 roku. Prawdopodobnie jest to najstarsze odkryte miejsce
zamieszkania człowieka w Europie. Od 1999 roku na liście UNESCO. Wstęp 7,5
funta.
Po półtorej godzinie jedziemy dalej. Jest zimno. Po
drodze widać pasące się owce, kamienne płoty i domy, faliste pagórki. Zero
lasów, czasami tylko pojedyncze krzaki. Łyse
wierzchołki niskich gór robią przygnębiające wrażenie.
Docieramy do neolitycznego kręgu Ring of Brodgar. (Tu
dodam, że podobna wycieczka ze statku kosztuje 51 f.). Dokładna data jego
powstania nie jest znana, ale szacuje się, iż powstał około czterech tysięcy
lat temu. Do czasów współczesnych zachowało się 27 z 60 kamieni. Najwyższy ma
prawie pięć metrów, zaś najniższy niewiele ponad dwa. Ustawione są w kręgu o
średnicy 104 metrów. Jest to jeden z największych kręgów kamiennych w Wielkiej
Brytanii.
Po powrocie do Kirkwall nabywam czteropak piwa Stella
Artois po 1,49 funta za puszkę. Zwiedzanie zaczynam od katedry św. Magnusa, która stanowi
centralny punkt tego dziewięciotysięcznego miasta. Jest to kościół, którego
budowa rozpoczęła się w XII wieku. Powstał na planie krzyża. Reprezentuje styl
normański, gotycki i romański. Zbudowany jest z czerwonego i żółtego piaskowca.
Należy oczywiście do Kościoła Szkocji. Obok świątyni rozciąga się cmentarz z pionowo
ustawionymi płytami nagrobnymi. Po drugiej stronie ulicy znajduje się Bishop,s
Palace, a właściwie to co z niego pozostało (wstęp 5 funtów). Nieopodal stoi Watergate.
Na statek wracam pieszo ścieżką wzdłuż portu. Po drodze
mijam przystań promową. Można stąd dostać się promem do Lerwick na Szetlandach i
do Aberdeen. Napotykam pierwsze kwitnące żonkile, a na pobliskiej łące głaszczę
grzywę małego konika szetlandzkiego. Razem pokonuję 7 km. Nadal jest pochmurno
i chłodno.
Wieczorem koncert. W dzisiejszym programie wykonywane są
piosenki zespołu Queen. Odpływamy o godzinie 22.00.
Środa, 11.04.18
Lerwick - po przepłynięciu 101 mil (187 km) z Orkadów
znaleźliśmy się na Szetlandach. Dokładnie na wyspie Mainland. Stolica
Szetlandów to małe schludne miasteczko położone u podnóża niewielkich wzgórz.
Kamienne zabudowania pną się tarasami od
portu w górę. Na południowym krańcu miasta, na skraju klifu zlokalizowany jest
cmentarz, doskonale widoczny od strony morza. Mieszka tu około 7,5 tys ludzi,
ale niespecjalnie widać ich na ulicach. Może dlatego, że środowy poranek jest
wietrzny i chłodny. Przejaśnia się dopiero przed południem.
Spod statku do centrum miasta jest blisko, ale mimo to
przygotowano dla pasażerów Magellana
darmowe busy. Wysiadamy przy molo Victoria, po czym każdy zwiedza na
własną rękę. Na początku idziemy razem z
Wojciechem Dąbrowskim. Mijamy stare rybackie domki wystające wprost z wody.
Dalej widzimy równie starą szkołę z internatem, kościół metodystów i bibliotekę
zaadaptowaną po dawnym kościele. Oglądamy z zewnątrz monumentalny ratusz.
Zachodzimy do katolickiego kościoła p.w. św. Małgorzaty, po czym udajemy się do
ruin fortu Charlotte. Otoczony wysokim murem od strony morza, najeżony lufami armat
- jeszcze dzisiaj robi wrażenie. Odwiedzam jeszcze muzeum Szetlandów. Wstęp jest
tutaj bezpłatny, a na dwóch kondygnacjach można zapoznać się z eksponatami z bliższej
i dalszej przeszłości, m.in. z rusztem do wypieku chleba, ręczną maszyną do młócenia
zboża czy też łodziami rybackimi.
W sklepie The
co-pe ative niespodziewanie znajduję piwo Tyskie. Czteropak kosztuje 6,29 funta, czyli około 30
zł. Z kolei Heineken 0,66 l 2 funty.
Odpływamy o 13.30. Towarzyszy nam świetna pogoda.
Druga część relacji tutaj
Trzecia część relacji tutaj
Druga część relacji tutaj
Trzecia część relacji tutaj
Z kapitanem Zhukowem. |
Kabina Magellana |
Magellan w Amsterdamie |
Amsterdam |
Amsterdam |
W Amsterdamie |
Kapitan Magellana |
Kelnerka na Magellanie |
Orkady - Skara Brae |
Skara Brae |
Przy kamiennym kręgu |
Ring of Brodgar |
Ring of Brodar |
Kirkwall - Bishops Palace |
Kirkwall - katedra ś. Magnusa |
Kirkwall - konik szetlandzki |
Magellan w Kirkwall |
Lerwick |
Lerwick |
Lerwick |
Lerwick - fort Charlotte |
Lerwick - muzeum Szetlandów |
Lerwick |
Lerwick |
Klif - Szetlandy |
Etykiety:
Amsterdam,
cruiser,
kamienne kręgi Ring of Brodgar,
Kirkwall,
Lerwick,
Magellan,
Orkady,
rejs,
Skara Brae,
Szetlandy,
Szkocja,
Wojciech Dąbrowski
Lubię podróże (68 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Esencja Cejlonu
Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05. Boeing 347, należący do...
Posty
-
Od blisko dwóch lat nie kupuję chleba w sklepach tylko samodzielnie wypiekam go w domu. Nic więc dziwnego, że znajomi od czasu do czasu...
-
Ulotka Fundacji Miej Serce W skrzynce pocztowej znalazłem nietypową przesyłkę: białą kopertę z czymś twardym w środku, bez adresu n...
-
Energa - opłata za wezwanie Zazwyczaj regularnie uiszczam opłaty za czynsz i media. Zdarzyło mi się jednak zapomnieć o dokonaniu p...
-
Zdjęcie pochodzi z 2013 roku, ale właśnie to auto prowadziłem wczoraj Znane powszechnie przysłowie mówi, że chytry dwa razy traci. ...
-
Autor: Stanisław Kmiecik W swojej skrzynce pocztowej znalazłem przesyłkę zawierającą sześć kartek świątecznych z kopertami, mini ka...
-
Moroszka - główny cel wyjazdu Układ był prosty, przynajmniej teoretycznie. Danka i Sławek, których po raz pierwszy zawiozłem do ...
-
"Nikoś" Nikodem Skotarczak Mówi się, że po śmierci wszyscy są równi i że do grobu niczego nie zabierzemy. Fakt, niczego ni...
-
Ireneusz Gębski książki Blogowanie jest (myślę, że zgodzą się mną inni blogerzy) formą nałogu. Obserwujemy statystyki wejść na nas...
-
Z serwisu MojeKartki.info otrzymałem maila z taką oto propozycją: Witaj Początek Nowego Roku to bardzo dobra okazja do wysłania eka...
-
Niewiele brakowało, a nabrałbym się na promocyjne sztuczki UPC. W celu zmniejszenia wysokości rachunków za telewizję, Internet i tele...