Po ponad dwóch miesiącach oczekiwania ukazał się wreszcie w "Dzienniku Bałtyckim" mój artykuł o Grodnie. Zawiera on część zapisków, których całość zamieściłem w blogu jeszcze w sierpniu.
Dzisiaj z okazji publikacji wspomnianego artykułu dołączam kilka zdjęć z Ziemi Grodzieńskiej.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grodno. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grodno. Pokaż wszystkie posty
O Grodnie w "Dzienniku Bałtyckim"
Etykiety:
dziennik bałtycki,
Grodno,
Jurewicze,
Jurowscy,
Niemen,
Radziwanowscy,
Ziemia Grodzieńska
Lubię podróże (70 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Grodno i okolice
Dąbrówka |
Po dwóch dniach intensywnego zwiedzania i
imprezowania rano wstawało się dość ciężko. Między innymi dlatego trzeci dzień
na Białorusi poświęcony był sentymentalnemu objazdowi pod Grodzieńskich wsi, z
których wywodzą się przodkowie mojej żony i T. Najpierw pojechaliśmy do
oddalonej o niespełna 25 kilometrów Żydomli (Żytomli). T. zapamiętał, że przed
rokiem jadł tutaj pyszny chleb (płaski, okrągły z cebulą). Skierowaliśmy więc
pierwsze kroki do sklepu. Udało się nabyć ostatnią sztukę!
Przed wjazdem do wsi uwagę zawracają dwa stojące
obok siebie krzyże: prawosławny i katolicki. To częste zjawisko na tych
terenach. Od wieków bowiem te wyznania (niegdyś także judaizm) koegzystowały ze
sobą. Widać to także na miejscowym cmentarzu. Nas jednak interesują polskie
nazwiska. Szczególnie dużo tu Radziwanowskich, Jurowskich, Obuchowiczów i Tołoczków.
Niektóre nagrobki są całkiem świeże. Powoli odchodzą ostatnie pokolenia, a młodzi
emigrują do Polski lub dalej na zachód. Jeszcze kilkadziesiąt lat i mniejszość
polska na Białorusi przestanie istnieć – prorokują niektórzy miejscowi. I
trudno się z nimi nie zgodzić, zważywszy na niechęć władz białoruskich do
przejawów kultywowania polskości.
Z Żydomli jedziemy do Gibulicz, wioski położonej
przy trasie Grodno – Bruzgi (przejście graniczne z Polską). Do 1947 roku
mieszkali tu dziadkowie T. i mojej żony. Obecnie poza fragmentem stawu i
starą śliwą nie ma tu żadnych śladów
gospodarstwa. Pod liniami energetycznymi rozciąga się tylko dziko rosnąca trawa
i chwasty. W całej wsi została bodajże jedna polska rodzina…
M. wyciąga z bagażnika motykę i spod darni
wykopuje ziemię, którą T. wsypuje do woreczka. Zawiezie ją do Polski niczym
filmowy Pawlak.
Kolejnym przystankiem na naszej
sentymentalno-wspomnieniowej trasie jest Kopciówka. Znajduje się tu kościół
Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny z 1936 roku, gruntownie odnowiony w latach 1992-2000. Jedną
z fundatorek była Sabina Żur z
pobliskiego Połotkowa. Świadczy o tym dobitnie wmurowana tablica. Wspominam o
tym, bo wkrótce mieliśmy okazję odwiedzić ją oraz jej siostrę Felicję. Obie
panie są już w dość podeszłym wieku (85 i 87 lat). Kto wie, czy to nie ostatni
moment, aby posłuchać ich wspomnień i uzupełnić luki w drzewie genealogicznym
rodziny…
Dalekie kuzynki mojej żony przyjęły nas bardzo
gościnnie. Zresztą nie tylko one – gościnność jest chyba immanentną cechą
mieszkańców kresów. Przy okazji poznaliśmy pana Mariana, który akurat przywiózł
miód z własnej pasieki. Pan Marian przestrzegał przed zbytnim zbliżaniem się
Polski do USA. Jego zdaniem – im bardziej Amerykanie kogoś „polubią”, tym
bardziej źle się to dla niego kończy. Zupełnie odmiennego zdania był nasz
kierowca M. Polityczny dyskurs nabierał więc rumieńców.
Czwarty i ostatni dzień pobytu na Białorusi
rozpoczęliśmy od chodzenia po sklepach i wyszukiwania pamiątek. Robiliśmy też
praktyczne zakupy, kupując np. tutejsze słodycze zwane Zefirki i miejscowe
alkohole. Tu ciekawostka: do centrum jechaliśmy autobusem, płacąc za przejazd
60 kopiejek. Drogę powrotną odbywaliśmy taksówką, która tym razem kosztowała 5
rubli za ten sam odcinek, za który trzy
dni wcześniej płaciliśmy 3,70 rubla. Może dlatego, że teraz jechaliśmy w
niedzielę?
Nie zapomnieliśmy także o odwiedzeniu cmentarza
wojskowego. Przed 28 laty mieszkańcy Białegostoku ufundowali Krzyż Katyński,
który postawiono tu wraz z tablicą z nazwiskami poległych polskich żołnierzy.
Na krzyżu wisiała biało-czerwona szarfa z napisem Prezydent Rzeczypospolitej
Andrzej Duda. Sądzę, że umieszczono ją podczas wizyty minister Anny
Schmidt-Rodziewicz, która dwa dni wcześniej złożyła na płycie wiązankę kwiatów.
Nieopodal Krzyża Katyńskiego stoi symboliczny grób. Umieszczona na nim tablica
informuje, że: Tu spoczywają szczątki żołnierzy Wojska Polskiego obrońców
Grodna poległych we wrześniu 1939 r. Cześć ich Pamięci! Tutaj również była
wiązanka kwiatów od pani sekretarz stanu.
Po południu wyruszyliśmy w stronę Kanału
Augustowskiego. Przy drodze z Grodna do Sopoćkiń od kilku miesięcy funkcjonuje ścieżka rowerowa (oddana do
użytku 2 czerwca). Zbudowana została przy współpracy strony polskiej. Niestety,
rowerzystów nie ma tu zbyt wielu. Jedziemy w niedzielne popołudnie, a ścieżka
świeci pustkami. Kilka kilometrów za Grodnem zatrzymujemy się przy Forcie nr 2.
Zniszczony obecnie fort wchodził w skład Twierdzy Grodno. Wybudowany został
podczas pierwszej wojny światowej. W trakcie tzw. Bitwy Niemeńskiej podczas wojny polsko-bolszewickiej został
zdobyty przez Polaków. W czasie II wojny światowej Niemcy dokonali tu masowych
egzekucji. Obecnie znajduje się tutaj pamiątkowy krzyż oraz tablica z napisem: Przechodniu,
zatrzymaj się tu. Niech chwila zadumy i modlitwy będzie hołdem złożonym ofiarom
i przestrogą dla przyszłych pokoleń. Nieopodal rozciągają się ogródki
działkowe i stoją dacze należące do
mieszkańców Grodna. Swój domek i niewielki sad oraz ogród warzywny mają tu
także nasi gospodarze.
Tuż przy śluzie Kanału Augustowskiego w Dąbrowce
naszą uwagę zwraca drewniany domek z ogromnym orłem w koronie namalowanym na
ścianie frontowej. W drodze powrotnej zajeżdżamy do wsi Kodziowce. Na przedpolach tej
miejscowości w nocy z 21/22 września
1939 roku rozegrała się bitwa między 101 pułkiem ułanów a oddziałem 2
sowieckiej brygady pancernej. Było to jedno z największych starć wojsk polskich
z armią radziecką podczas agresji ZSRR na Polskę. Straty, zarówno polskie jak i
sowieckie, są trudne do oszacowania. Różne źródła podają różne liczby. Nie
ulega jednak wątpliwości, że polscy ułani wykazali się niezwykłą walecznością.
Niestety, końcowy rezultat był już dawno przesądzony, w każdym razie od chwili
podpisania paktu Ribbentrop – Mołotow.
Aktualnie w Kodziowcach, dzięki staraniom Polaków, ową bitwę upamiętnia krzyż Fundacji
Straży Mogił Polskich z Wrocławia oraz
tablica z napisem: W tym miejscu 22
września 1939 roku 101 Pułk Ułanów z Brygady Rezerwowej Kawalerii „Wołkowysk” stoczył bitwę z najeźdźcą
sowieckim. Chwała Bohaterom! Na krzyżu natomiast umieszczono napis: Bohaterom
101 Pułku Ułanów Poległym w boju z Armią Czerwoną 22.09.1939 r. pod
Kodziowcami. Podczas naszego krótkiego postoju w tym
miejscu mieliśmy okazję zamienić kilka słów z działaczką Związku Polaków na
Litwie, której rodzina udostępniła kawałek swojej działki w celu upamiętnienia
omawianej bitwy.
Drogę powrotną do Polski na odcinku Grodno - Białystok
odbywaliśmy autobusem firmy Gaja Express. Bilet na tym odcinku kosztuje 20
rubli. Na granicy spędziliśmy dwie godziny. Na szczęście kontrola celna po
polskiej stronie była bardzo pobieżna.
Żydomla |
Żydomla |
Gibulicze |
Gibulicze |
Kopciówka |
Kopciówka |
Połotkowo |
Grodno |
Grodno |
Dąbrówka |
Dąbrówka |
Kodziowce |
Dąbrówka |
Część pierwsza tutaj
Część druga tutaj
Etykiety:
Dąbrówka,
Gaja Express,
Gibulicze,
Grodno,
kanał augustowski,
Kodziowce,
Kopciówka,
krzyż katyński,
Połotkowo,
Pułk ułanów,
twierdza grodno,
Żydomla
Lubię podróże (70 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Grodno - dzień pierwszy
Granicę w Kuźnicy Białostockiej przekraczamy (czwartek,
15 sierpnia ok. 7.30) prawie bez kolejki. Przy drodze do Grodna widać ładne nowe domy. Nasz kierowca Sergiej mówi:
- To wszystko z papierosów, to znaczy
z przemytu.
Faktycznie,
fajki są tu prawie czterokrotnie tańsze
niż w Polsce. Przy pewnej dozie
zaradności i skłonności do ryzyka można nieźle się obłowić.
Jedziemy osiemnastoletnim volvo, które Sergiej
odstawia z Białegostoku dla ojca w Grodnie. Gdyby nie my, wracałby sam, a tak to
trafiła mu się okazja do zarobienia 60 rubli (około 120 zł). My też nie
jesteśmy stratni, bo bilet na pociąg „Hańcza”,
który kursuje tylko raz dziennie, kosztuje 29 złotych od osoby, a nas jest
czworo. Dla Sergieja 60 rubli to sporo, jeśli zważy się, że minimalna płaca na
Białorusi wynosi 330 rubli na miesiąc. On sam jest prawnikiem, choć bez żadnej
aplikacji. Przez kilka lat pracował jako koordynator w firmie komunalnej odpowiadającej
za sprzątanie miasta. Miał pod sobą 120 pracowników. Zarabiał w przeliczeniu
około 400 dolarów. Teraz, podobnie jak tysiące innych obywateli Białorusi, korzystając
z Karty Polaka, szuka zatrudnienia w Polsce.
Po rozpakowaniu się i zjedzeniu śniadania w
mieszkaniu D., mimo nieprzespanej nocy (z Gdańska wyjechaliśmy o
godzinie pierwszej), wyruszyliśmy od razu na zwiedzanie Grodna. D. mieszka na osiedlu
Dziewiatówka, około 5 kilometrów od centrum. Zajrzeliśmy najpierw do
pobliskiego kościoła pw. Najświętszego Odkupiciela. Jest to nowa świątynia i
niewiele jest tam do oglądania.
Przy ulicy Kurczatowa 43 w dzielnicy Dziewiatówka
znajduje się jedyna w Grodnie (jedna z dwóch na Białorusi) średnia szkoła z
polskim językiem wykładowym. Jest to Średnia Szkoła nr 36. Jej początki sięgają
1991 roku, kiedy to utworzono dwie klasy z polskim językiem nauczania. Cztery lata
później, dzięki staraniom Związku Polaków na Białorusi (tego oficjalnego) podjęto
decyzję o budowie nowej szkoły. Jej finansowanie zapewniły częściowo władze
polskie, a także datki od Polonii z całego świata. Pierwszy dzwonek zabrzmiał w
niej 21 września 1996 roku, a w uroczystym otwarciu uczestniczyli premierzy Białorusi
i Polski.
Pracownice sekretariatu były lekko skonsternowane naszą niezapowiedzianą
wizytą. Akurat w szkole trwał wakacyjny remont, Mimo to obiecały poprosić dyrektorkę
na spotkanie z nami, ale ta jakoś nie pojawiła się. Obejrzeliśmy więc szkolny gmach
sami, poszerzając swoją wiedzę dzięki licznym tablicom informacyjnym
umieszczonym w holu szkoły.
Do centrum Grodna pojechaliśmy taksówką. Koszt jedynie
3,70 rubla. T. przy pomocy
D. dostęp do Internetu, dzięki czemu mieliśmy stały kontakt ze światem. Przy okazji zobaczyłem, jak drogi jest tutaj sprzęt elektroniczny, np. smartfon Samsung Galaxy S9+, który w ubiegłym roku nabyłem za 2600 zł, tutaj kosztuje 3500 zł...
W Grodnie nie brakuje polskich śladów, ale
jeżeli nie zna się topografii miasta, to trzeba się nieco nachodzić, żeby je
odnaleźć. My na przykład dość długo szukaliśmy grobu Elizy Orzeszkowej, gdyż
zamiast na cmentarz katolicki trafiliśmy najpierw na sąsiadującą z nim
nekropolię prawosławną. Kiedy jednak w końcu przeszliśmy przez bramę tego pierwszego, od
razu rzucił się nam w oczy usytuowany po prawej stronie od wejścia nagrobek autorki „Nad Niemnem”. Pochowana
jest wraz z drugim mężem Stanisławem Nahorskim. U podstawy wysokiego czarnego
krzyża, owiniętej biało-czerwoną szarfą, przymocowana jest tabliczka z orłem w koronie. Na płycie nagrobnej leży trochę
kwiatów i dwa zgasłe dawno znicze. Sam cmentarz, na którym aż roi się od polsko
brzmiących nazwisk, jest mocno zaniedbany.
Po wyjściu z cmentarza farnego przechodzimy
przez duży bazar (Rynek Centralny) i ulicą Karola Marksa kierujemy się w stronę
Placu Sowieckiego. Po lewej stronie mijamy
kościół Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny (zamknięty) i klasztor Brygidek.
Na końcu ulicy imienia autora „Kapitału” natrafiamy na bazylikę katedralną pw. św.
Franciszka Ksawerego. Ufundował ją Stefan Batory, chociaż budowę ukończono
dopiero po jego śmierci. Wewnątrz świątyni znajduje się między innymi relikwia
krwi Jana Pawła II oraz kopia obrazu Matki Bożej Śnieżnej. Przy ołtarzu
obejrzeć można figury królów polskich, w tym Bolesława Krzywoustego i
Władysława Jagiełły.
Spod bazyliki przechodzimy przez ulicę Kirowa na
rozległy Plac Sowiecki. Po prawej stronie mijamy kamienicę Murawiewa (gubernatora
o przydomku „wieszatiel”, który niechlubnie zapisał się w pamięci Polaków po
Powstaniu Styczniowym). W centralnym punkcie placu stoi pomnik z dwoma
krzyżami: katolickim i prawosławnym. W tym miejscu stał gotycki kościół, znany
jako fara Witoldowa. W trakcie swoich burzliwych losów był na przemian
świątynią katolicką i prawosławną, aż wreszcie po drugiej wojnie światowej
zamieniono go na magazyn. Kiedy już dewastacja obiektu była tak daleko posunięta,
że nie mógł spełniać nawet tej funkcji, w 1961 roku wysadzono go w powietrze.
Przy Placu Sowieckim stoi też gmach dawnego Pałacu
Kultury Pracowników Tekstylnych. Jest to budynek o tyle ciekawy
architektonicznie, że sprawia wrażenie jakby jego front skierowany był nie na
plac, lecz na ogród. Prawdopodobnie ma być wkrótce remontowany i
przebudowywany. Nieco dalej po lewej stronie na ogromnym postumencie stoi czołg
upamiętniający wyzwolenie Białorusi, po prawej zaś monumentalna bryła Teatru
Dramatycznego. A dalej rozciąga się wstęga rzeki Niemen. Zarówno ze Starego Mostu, jak i
z punktu widokowego po jego drugiej stronie, doskonale widać charakterystyczne
budowle Grodna. Na wprost wspomniany Teatr Dramatyczny, Kościół Odzyskania
Krzyża Świętego oraz kopuły bazyliki katedralnej. Bardziej na lewo Nowy i Stary
Zamek (ten ostatni w trakcie odbudowy), a w oddali cerkiew św. Borysa i Gleba,
zaś po drugiej stronie Niemna Kościół Franciszkanów.
Na obiad idziemy do Centrum Handlowego „Korona”.
W tutejszym barze samoobsługowym można się całkiem tanio posilić (chłodnik, ziemniaki z kurczakiem,
surówka i kompot – około 15 zł). Po obiedzie poznajemy M., męża D. Od
tej pory będzie naszym nieocenionym przewodnikiem i kierowcą.
W Parku Zhilbera, tuż przy ulicy Dzierżyńskiego
(ach, ci patroni) natykamy się na obłożony kwiatami obelisk. Rzecz jasna, z gwiazdą
na czubku! Jest on poświęcony poległym partyzantom i żołnierzom sowieckim. Nie
zatrzymujemy się przy nim, gdyż naszym celem jest dom Elizy Orzeszkowej przy
ulicy jej imienia. Znajduje się w nim maleńkie muzeum (zaledwie 2 pokoje). Resztę
pomieszczeń zajmuje miejska biblioteka. Niedaleko domu pisarki znajduje się jej
popiersie na okazałym cokole z napisem „Elizie Orzeszkowej”. Kwiatów jest tu
zdecydowanie więcej niż przy prawdziwym grobie na wspomnianym wyżej cmentarzu.
Tego dnia idziemy jeszcze na ulicę Sowiecką,
mijając po drodze plac i – jakżeby inaczej – pomnik Lenina. Tu mała dygresja –
poprzednio byłem w Grodnie przed 28 laty, w ostatnich tygodniach istnienia
ZSRR. Od tego czasu miasto się trochę zmieniło, ale nie pod względem
nazewnictwa ulic i ilości symboli upamiętniających Związek Radziecki. Może jest
ich teraz nawet więcej, bo w tym roku miasto obchodzi 75 rocznicę wyzwolenia
spod okupacji niemieckiej, o czym przypominają liczne tablice umieszczone w
przestrzeni publicznej.
Wieczorem jedziemy na obficie zakrapianą kolację
do mieszkania A. przy Krajnym Piereułku. Spotykamy tam innych członków dalszej rodziny mojej żony. Między niektórymi z nich a T. toczą się ożywione
dyskusje polityczne. Ich temperatura rośnie wraz z kolejnymi kieliszkami wódki
Bulbasz, którą wlewamy dość obficie w nasze gardła. Do położonej po drugiej
stronie miasta Dziewiatówki docieramy, już dość mocno zmęczeni, po godzinie 23.
Kwas chlebowy |
Dom Elizy Orzeszkowej |
Etykiety:
Białoruś,
CH Korona,
cmentarz farny,
Eliza Orzeszkowa,
fara Witoldowa,
Grodno,
Niemen,
Nowy Zamek,
plac sowiecki,
Stary most,
stary zamek,
Stefan Batory
Lubię podróże (70 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Na pakistańskich drogach i bezdrożach
Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...
Posty
-
Od blisko dwóch lat nie kupuję chleba w sklepach tylko samodzielnie wypiekam go w domu. Nic więc dziwnego, że znajomi od czasu do czasu...
-
Ulotka Fundacji Miej Serce W skrzynce pocztowej znalazłem nietypową przesyłkę: białą kopertę z czymś twardym w środku, bez adresu n...
-
Energa - opłata za wezwanie Zazwyczaj regularnie uiszczam opłaty za czynsz i media. Zdarzyło mi się jednak zapomnieć o dokonaniu p...
-
Zdjęcie pochodzi z 2013 roku, ale właśnie to auto prowadziłem wczoraj Znane powszechnie przysłowie mówi, że chytry dwa razy traci. ...
-
Autor: Stanisław Kmiecik W swojej skrzynce pocztowej znalazłem przesyłkę zawierającą sześć kartek świątecznych z kopertami, mini ka...
-
Moroszka - główny cel wyjazdu Układ był prosty, przynajmniej teoretycznie. Danka i Sławek, których po raz pierwszy zawiozłem do ...
-
"Nikoś" Nikodem Skotarczak Mówi się, że po śmierci wszyscy są równi i że do grobu niczego nie zabierzemy. Fakt, niczego ni...
-
Ireneusz Gębski książki Blogowanie jest (myślę, że zgodzą się mną inni blogerzy) formą nałogu. Obserwujemy statystyki wejść na nas...
-
Z serwisu MojeKartki.info otrzymałem maila z taką oto propozycją: Witaj Początek Nowego Roku to bardzo dobra okazja do wysłania eka...
-
Niewiele brakowało, a nabrałbym się na promocyjne sztuczki UPC. W celu zmniejszenia wysokości rachunków za telewizję, Internet i tele...