Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czarna Rzeka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czarna Rzeka. Pokaż wszystkie posty

Jak Mala przekręcił mnie na mleko dla mnichów :)

 


Z hotelu Citrus do drogi A2 można dostać się jedną z wąskich uliczek. Obojętnie, którą z nich pójdziemy, czeka nas przejście przez tory kolejowe. Trzeba tu szczególnie uważać, bo pociągi jeżdżą dość często, a szlabany są nie wszędzie. Dalej, idąc już wspomnianą A2 w kierunku Kalutary, również trzeba mieć oczy szeroko otwarte i wyczulony słuch. Nieustannie przemykają tu bowiem autobusy, samochody, tuktuki, skutery i rowery, a pobocza praktycznie nie ma. Dopiero po dojściu do Kalutary, czyli po ponad pięciu kilometrach marszu, zobaczyć można chodniki. Kiedy dochodziłem do mostu nad rzeką Galu-ganga (Czarna Rzeka), zaczepił mnie jakiś miejscowy. Przedstawił się jako Mala. Wypytał mnie o kraj pochodzenia, rodzinę, pracę i tp. Następnie zaś zaczął opowiadać o sobie. Dziwnym trafem okazało się, że pracuje on w hotelu Citrus jako ogrodnik (przypomniał sobie o tym, gdy dowiedział się, że tam mieszkam). Już wtedy wiedziałem, że będzie chciał mnie oprowadzać po mieście. Nie miałem nic przeciwko temu, bo nie bardzo wiedziałem, gdzie szukać sklepu z alkoholem. Nie sądziłem jednak, że ta usługa będzie mnie sporo kosztować. Ale po kolei…

Już z mostu widać było imponującą kopułę pagody Gangatilake Vihara. Wyraziłem chęć jej obejrzenia, bo wiedziałem, że jest to jedyna tego rodzaju stupa na świecie i jedna z największych na Sri Lance, która jest w środku pusta. Jej wnętrze zdobią 74 malowidła, na których przedstawiona jest historia wcieleń Buddy (tzw. Dżataka). Mala ochoczo pokazywał   mi wszystkie elementy, co rusz podchodząc do strażników i mnichów, by zamienić z nimi parę słów. Po chwili zobaczyliśmy procesję z darami. Wtedy Mala zaczął mi zawile wyjaśniać, że  powinienem kupić mleko dla mnichów jako formę donacji, bo tu nie ma opłat za wstęp, a przecież oni muszą coś jeść. Ok, pomyślałem sobie – mleko to niewielki wydatek. Mogę kupić, czemu nie? Najpierw jednak podjechaliśmy tuktukiem do sklepu monopolowego, gdzie zrobiłem zakupy dla siebie. Natomiast w pobliskim markecie Mala wziął z półki jakąś puszkę i podał mi, żebym za nią zapłacił. Przy kasie okazało się, że nie jest to żadne mleko, lecz suplement diety o nazwie Sustagen Vanila i kosztuje 3 900 rupii lankijskich (czyli około 50 zł). Trochę mnie to zirytowało, ale zapłaciłem. Po wyjściu ze sklepu Mala zaczął domagać się zapłaty dla siebie, bo przecież to „mleko” on odda mnichom. Oczywiście nie uwierzyłem mu, ale na odczepnego dałem mu jeszcze 500 rupii. Krzywił się, że za mało, ale tym razem byłem stanowczy. 


















 


Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty