A orkiestra gra aż miło...


Paweł Adamowicz

Pogoda daleka od wymarzonej: pochmurno i siąpi drobny kapuśniaczek. Mimo to gdański Targ Węglowy, Długa i Długi Targ przemierzają tłumy ludzi. Zupełnie jak w szczycie sezonu letniego. Co przygnało tu dzisiaj gdańszczan i turystów?  Głupie pytanie! Wszak druga niedziela stycznia to nieodmiennie od 27 lat finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy!

Scena koncertowa usytuowana jest w tym roku między Katownią a Złotą Bramą. Punktualnie o piętnastej rozpoczynają się występy, które potrwają aż sześć godzin. Teren dookoła ogrodzony barierkami, a wejść pilnują ochroniarze firmy Tajfun, którzy sprawdzają wchodzących pod kątem wnoszenia alkoholu lub niebezpiecznych przedmiotów.

Co rusz spotyka się wolontariuszy z puszkami z logo WOŚP. Wśród nich wyróżnia się prezydent Gdańska, wokół którego zbiera się wianuszek chętnych do zrobienia pamiątkowej fotografii. Paweł Adamowicz wybrał strategiczne  miejsce przy ul. Długiej, toteż jego puszka szybko się zapełnia.

W skali kraju szybko przybywa zebranych pieniędzy. Kiedy zaczynałem pisać tę notkę było niewiele ponad 27 milionów, a teraz jest już 33 miliony złotych. Podobno przed rokiem taka kwota była dopiero o dwudziestej.

Przeciwnicy WOŚP już od paru tygodni, jak co roku, starali się obrzydzić tę inicjatywę, a szczególnie mocno opluwali Jurka Owsiaka. Niech sobie  mówią co chcą, ale orkiestra jest jedną z nielicznych spraw, które łączą więcej Polaków niż jakiekolwiek inne. 







Wernisaż Cegiełki


Po bodajże trzydziestu latach ponownie odwiedziłem Olsztyn. Okazją do przyjazdu do tego miasta był wernisaż wystawy zdjęć Krzyśka Cegiełki z podroży po Skandynawii, ze szczególnym uwzględnieniem takich atrakcji turystycznych jak: Lillehammer, Lom, Geiranger, Lofoty, Nordkapp, Rovaniemi i Sztokholm. A ponieważ wspomnianą podróż odbywaliśmy razem, to Krzysztof zaprosił mnie w charakterze gościa specjalnego. Tym samym mieliśmy okazję spotkać się po raz pierwszy od zakończenia skandynawskiej przygody.

Wernisaż i towarzysząca mu prezentacja zdjęć odbyły się w Centrum Polsko-Francuskim przy ul. Dąbrowszczaków 39. Tego samego dnia, tyle że rano, Krzysztof opowiadał o swoich zdjęciach i wyprawie w lokalnej telewizji. Zapewne dzięki temu dopisała frekwencja na spotkaniu, które trwało w sumie ponad dwie godziny. Najpierw wspólnie z Krzysztofem opowiadaliśmy o miejscach utrwalonych na wystawowych zdjęciach, potem zaś zaprosiliśmy gości na pokaz slajdów. Tu moja rola ograniczyła się do przesuwania zdjęć i krótkich komentarzy, natomiast Krzysztof dał upust swojemu talentowi krasomówczemu i z zapałem opowiadał o zwiedzonych miejscach, a także o różnych naszych przygodach.

Wystawę można oglądać jeszcze przez kilka tygodni, natomiast pełna relacja Krzysztofa z wyprawy ukaże się niedługo w sieci, a nieco później być może także w postaci książki.

Wieczorem w chińskiej knajpce zjedliśmy pikantnego kurczaka z ryżem, po czym udaliśmy się na zwiedzanie pięknie iluminowanej Starówki. Dalszą część wieczoru oraz dobry kawał nocy spędziliśmy na "rozmowach bilateralnych" dość obficie płucząc przy tym gardła, bynajmniej nie wodą, a jeżeli już - to ognistą.

Nie mogę nie wspomnieć o babci Krzysztofa. Ta dziewięćdziesięciotrzyletnia kobieta zafascynowała mnie swoją energią. Nie dosyć, że ma sprawny umysł, to także świetną kondycję fizyczną. W jej życiu nie ma miejsca na nudę. Lubi oglądać wiadomości i komentować wydarzenia polityczne. Przede wszystkim jednak robi coś, co obecnie jest wielką rzadkością. Co takiego? Ano przędzie na kołowrotku wełnę, a następnie robi na drutach ciepłe skarpety. Tu pochwalę się, że również mnie sprezentowała jedną parę. Nieco mniej gościnny był Funfel, który nie pozwolił mi się pogłaskać i łypał na mnie oczami pełnymi kociej pogardy.
Przy okazji przypominam link do relacji z naszej wyprawy, którą opublikowałem w lipcu. Kliknij








Mikołaj Kopernik

Zamek w Olsztynie




Olsztyn - katedra





Trzech Króli i emeryt...


Gdańsk, Piwna

Chłodny dzień, mimo iż temperatura oscyluje w granicach tylko minus jednego stopnia C. Obserwuję początek przemarszu orszaku Trzech Króli spod Bazyliki Mariackiej. W ich roli występują: Michał Targowski (dyrektor ZOO), Larry Okey Ugwu (dyrektor NCK) i Grzegorz Wszelaczyński z Zespołu Szkół Fregata. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się  Larry, który już od wielu lat wciela się w postać jednego z Mędrców Wschodu. Nadmienię przy okazji, że najbardziej znany gdański Nigeryjczyk jest moim rówieśnikiem. Na Piwnej spotykam Darka Dziobę, jak zwykle z rowerem. Dla niego sezon trwa cały rok, nawet do pracy dojeżdża na dwóch kółkach. Podziwiam i zazdroszczę, gdyż ja sam  w okresie grudzień – luty chowam rower do piwnicy.

Po symbolicznym uczestnictwie w marszu Trzech Króli jadę do Wrzeszcza, gdzie przy ul. Batorego spotykam się z Ryśkiem na tradycyjnej pogawędce przy piwie. Dla niezorientowanych, Rysiek jest moim byłym kolegą z pracy, który zażywa już emeryckiego dobrobytu. Ja muszę czekać na to szczęście bycia klientem ZUS jeszcze pięć lat …





Wojewódzki ma hajsu po korek

Kuba Wojewódzki

Czytam aktualnie ”Nieautoryzowaną autobiografię” Kuby Wojewódzkiego. Nie, nie kupiłem tej książki – otrzymałem ją w prezencie pod choinkę. Przyznaję, że czyta się ten wytwór pióra czołowego błazna Polski – jak bywa on określany w niektórych mediach – lekko i przyjemnie. Jednakże już po pierwszych stronach widzę, że autor niespecjalnie przywiązuje się do swoich poglądów. Owszem, wygłasza je chętnie i często, ale są one czasami sprzeczne ze sobą. Spójrzmy na dwa znamienne przykłady.
Na stronie dziewiątej (cała książka liczy 488 stronic) Kuba Wojewódzki dzieli się takim oto spostrzeżeniem: Kariera autora talk-show jest jak kariera prostytutki. Najpierw robisz to dla przyjemności, potem dla przyjemności innych, a w końcu dla kasy. Zaś trzy strony dalej w kontekście rozważań o motywacji do pisania oznajmia, że cyt.: (..) sławy i hajsu mam już po korek.
W takim razie ja się pytam, po co szanowny autor nadal prowadzi swój program? Jak sam przyznał – kasę i sławę już posiada. Może obawia się, że zostanie zapomniany? Jeżeli tak, to słusznie, bo stanie się to na pewno. I to w stosunkowo krótkim czasie po jego zniknięciu z mediów.
Przyznam, że Wojewódzkiemu nie można odmówić elokwencji i łatwości nawiązywania kontaktów. Lista artystów, polityków i celebrytów, których miał okazję poznać, jest bowiem naprawdę imponująca. On sam zresztą co rusz chwali się rozmowami z tuzami polskiej kultury, obficie cytując wybrane fragmenty (a przeczytałem dopiero  47 stron książki).

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty