 |
Malta - ogrody Barrakka
|
Będąc
na Sycylii warto odwiedzić odległą zaledwie o 93 kilometry Maltę. Tak też
uczyniliśmy. Po wczesnym śniadaniu i przejeździe do portu w Pozzallo zaokrętowaliśmy
się na katamaran o miłej dla polskiego ucha nazwie „Św. Jan Paweł II”.
Wcześniej jednak musieliśmy wypełnić stosowną deklarację o stanie zdrowia i poddać
się pomiarowi temperatury. Rejs trwa dwie godziny w jedną stronę. Bilet
powrotny kosztuje 156 euro. Katamaran ma trzy pokłady: samochodowy i dwa
pasażerskie dla klasy ekonomicznej i biznesowej. Na tym ostatnim nie byłem, ale
w klasie ekonomicznej znajdują się bardzo wygodne fotele oraz otwarta
przestrzeń dla palaczy. Miejsca siedzące wyznaczone są z zachowaniem
odpowiedniego dystansu, a pasażerowie muszą przebywać w maseczkach. Obowiązek
ten jest rygorystycznie egzekwowany przez załogę katamaranu.
Powierzchnia
Malty wynosi zaledwie 316 kilometrów
kwadratowych, czyli prawie tysiąc razy mniej od Polski i 104 razy mniej od Sycylii. Kraj ten zajmuje jednak ósme miejsce na
świecie pod względem gęstości zaludnienia i posiada aż cztery lotniska.
Do
portu w La Valletcie dopływamy tuż przed południem. Pierwsze, co rzuca się nam
w oczy w tej wysuniętej najdalej na południe stolicy europejskiej, to ruch lewostronny.
Przyjeżdżamy do Floriany, skąd rozpoczynamy spacer. Przechodzimy najpierw obok
pomnika upamiętniającego odzyskanie przez Maltę niepodległości w 1964 roku, po
czym mijamy fontannę trytonów i wchodzimy za miejskie mury. Za nimi zaś mamy gmach
parlamentu i teatr. Nieco dalej siedzibę rządu, a przed nią elektryczne bmw premiera. Co
charakterystyczne, w okolicy jest tylko jedna budka ze strażnikiem. Nie widać
żadnych płotów, szlabanów czy tłumu funkcjonariuszy ochrony. Dochodzimy do
ogrodów Barrakka, gdzie stoi między innymi pomnik Churchilla oraz znajduje się sadzawka
z fontanną. Przede wszystkim jednak jest tu znakomity punkt widokowy, z którego
można oglądać panoramę niemal całej Malty.
W
okolicy kręcono wiele filmów, między innymi „Grę o tron”, „Troję”, „Gladiatora”
i „Komandosów z Navarony”. Nagrywano tu również sceny do polskich filmów: komedię
„Nie płacz kochanie” i niektóre odcinki serialu „Kryminalni”.
Następnie
zaszliśmy do perełki baroku, czyli katedry św. Jana (tu także zmierzono nam temperaturę
przed wejściem). Znajdują się w niej aż dwa obrazy Caravaggia: „Ścięcie św. Jana”
i „Hieronim piszący ewangelię”. Jak już wcześniej nadmieniałem, można je bez
przeszkód fotografować.
Z
kolei w kościele p.w. Św. Pawła Rozbitka (od ulicy wyglądającym bardzo
niepozornie) mogliśmy obejrzeć relikwie św. Pawła w postaci kości z jego ręki
oraz fragment marmurowej kolumny, na której św. Paweł miał położyć głowę przed
ścięciem. Apostoł Paweł przebywał na Malcie około trzech miesięcy, ale pamięć o
nim jest tu bardzo żywa.
Po
południu pojechaliśmy do Mdiny, pierwszej
stolicy Malty. Do tutejszej katedry nie wchodziliśmy, bo za wstęp życzono sobie
aż 10 euro. Generalnie jest to miasto
ciszy, choć od czasu do czasu zakłócają ją kopyta koni ciągnących
dorożki. Teraz jednak nie zdarza się to często, bo turystów prawie nie ma.
Obecnie Mdinę zamieszkuje tylko 204 osoby. Na drzwiach domów znajdują się
charakterystyczne kołatki. Drzwi i okiennice są zazwyczaj w jednym kolorze,
najczęściej zielonym lub czerwonym..
Powrót do hotelu o 21.30. Kolacja trwała do 23.00,
gdyż tutejsi kelnerzy niezwykle długo celebrowali serwowanie poszczególnych dań.
Co ciekawe, tym razem zamiast makaronu był ryż. Reszta
bez zmian.
Kolejny
dzień zwiedzania pod znakiem antycznych zabytków. Na pierwszy ogień poszła
Willa Romana del Casale nieopodal miejscowości Piazza Amerina. Ten obiekt
odkryto stosunkowo niedawno, a pochodzi on z trzeciego lub czwartego wieku
p.n.e. i zalicza się do najcenniejszych odkryć archeologicznych na Sycylii.
Szczególnie, że zachowało się tu sporo mozaik dokumentujących ówczesne
zwyczaje. Znajdziemy więc tutaj sceny z polowań i życia codziennego, w tym
erotycznego. Całość odkrytej posiadłości jest współcześnie zadaszona i częściowo
zrekonstruowana, np. latryny czy termy.
Następne
stanowisko archeologiczne znajduje się około trzy kilometry od centrum Agrigento. Jest to tak zwana Dolina
Świątyń (Valle dei Templi), choć ich pozostałości znajdują się raczej na wzgórzu.
Przyjeżdżamy tu tuż po dwunastej. Mimo, iż nie ma tu zamkniętych pomieszczeń,
musimy założyć maseczki i poddać się pomiarowi temperatury oraz przejść przez
bramkę wykrywającą metal. Z nieba leje
się żar, ale my twardo podążamy od jednych ruin do drugich. I tak mijamy
świątynię Junony, Herkulesa, Zeusa i Zgody. Przed tą ostatnią leży rzeźba Igora
Mitoraja „Ikar”. Innym polskim akcentem jest tablica z napisem Karol Wojtyła.
Łącznie znajdowało się w tym miejscu 21 świątyń. Wzdłuż ich pozostałości
prowadzi szutrowa droga okolona szpalerem pistacji, opuncji i migdałowców. Są
też żywe kozy. Całość parku archeologicznego zajmuje 1400 hektarów.
Tuż
po szesnastej (to pierwszy dzień, w
którym tak szybko kończymy zwiedzanie) meldujemy się w hotelu Althea Palace na przedmieściach Castelvetrano na płd.
zachodzie Sycylii. Pokój ładny, ale śmierdzi papierosami. W pobliżu znajduje
się Lidl. Byłaby więc możliwość nabycia tanich produktów, ale ponieważ tego
dnia mam uczestniczyć w tak zwanym wieczorze sycylijskim, więc niczego nie
potrzebuję.
Wspomniany
wieczór rozpoczął się dziewiętnastej.
Koszt udziału w nim to 40 euro od osoby.
W ramach tej ceny otrzymaliśmy po litrze wina na głowę, przystawkę, dwa dania i
deser. W części artystycznej przez godzinę zabawiali nas miejscowi artyści, którzy przy akompaniamencie
akordeonu, gitary i drumli śpiewali popularne włoskie przeboje. Szczerze
mówiąc, spodziewałem się więcej atrakcji…
Następnego
dnia mogliśmy pospać dłużej, bo wyjeżdżaliśmy z hotelu dopiero o dziesiątej.
Tym razem do Marsali na wspomnianą już degustację win. Aby nam się smaki nie
myliły, pomiędzy kolejnymi próbkami zagryzaliśmy chlebem moczonym w oliwie lub
winnym moszczu.
Po
zrobieniu stosownych zakupów wyruszyliśmy w stronę Erice. Po drodze zatrzymaliśmy
się przy nadmorskich salinach. Same w
sobie wyglądają one malowniczo, ale dodatkowego uroku dodają im stojące
nieopodal kolorowe wiatraki.
Erice
jest turystycznym miasteczkiem wzniesionym na wzgórzu Eriks (750 m n.p.m.).
Wjeżdża się na nie po stromych i niezwykle krętych serpentynach. Po mieście
oprowadza nas mieszkająca tu Polka Elena Rutkowska Buscemi, która ze względu na
charakterystyczną urodę nazywana jest Sofią Loren. Oglądamy najpierw kościół Hiesa Matrice (zwany
też katedrą królewską), w którym znajduje się kopia obrazu Matki Boskiej
Erycejskiej, a potem idziemy na punkt widokowy Castello di Venere, Widać stąd
świetnie Zatokę di Bonagia. Obok
znajduje się Castello Peppoli. Całe miasteczko cechuje się wąskimi kamiennymi
uliczkami. Duża liczba sklepików i knajpek świadczy o tym, że jest to
miejscowość nastawiona na turystów. A tych w tym roku nie ma zbyt wielu…
Z
i do Erice można też dostać się kolejką linową prowadzącą do Trapani. Nie wiem
co mnie podkusiło, ale pojechałem nią na dół (bilet w obie strony 9 euro).
Tymczasem z góry były o wiele lepsze widoki. Wróciłem więc jak niepyszny do Erice,
gdyż na dłuższe chodzenie po Trapani nie miałem już czasu. Przejazd w jedną
stronę trwa kwadrans.
W
przedostatnim dniu pobytu na Sycylii wyruszyliśmy do Monreale i Palermo. W obu
tych miastach znajdują się konkurencyjne katedry. Mimo, ż oddalone są od siebie
zaledwie o 7 kilometrów, to należą do różnych diecezji. To efekt niegdysiejszej
rywalizacji króla i biskupa Palermo o to, kto ma większe wpływy i możliwości.
W
ciągu tego dnia napotykamy na liczne ślady działalności mafii. Pierwszym jest
miejsce, w którym zginął sędzia Giovanni Falcone. Znajduje się ono w okolicy
Capaci nieopodal lotniska pod Palermo. To tutaj 23 maja 1992 roku wybuchło
kilkaset kilogramów trotylu, niszcząc sto metrów autostrady oraz rozrywając
doszczętnie samochody Falcone i jego ochrony.
Na białej ścianie kryjówki, z której zamachowiec odpalił ładunek
wybuchowy, widnieje napis: NO MAFIA. W tym samym roku, niespełna dwa miesiące
później, Cosa Nostra zamordowała sędziego Paulo Borsellino. Zginął w dniu
urodzin swojej matki, tuż pod rodzinnym
domem. Wcześniej w jednym z wywiadów powiedział, cytując Szekspira: "Ci, którzy się
boją, umierają codziennie. Ci, którzy się nie boją, umierają tylko raz".
Włosi upamiętnili bohaterskich sędziów nazywając ich imionami lotnisko Punto Raisi. W pobliżu mariny w Palermo można
zobaczyć na szczycie domu mural, na którym umieszczono ich podobizny. Obaj są
uśmiechnięci…
Borsellino
pochowany został w rodzinnym grobie. Ciało sędziego Falcone spoczywa w kościele św. Dominika w Palermo. Przy reprezentacyjnej ulicy Vittorio Emanuele,
obok Parku Villa, znajdują się tablice
upamiętniające prefekta Palermo Carlo Alberto Dalla Chiesa, którego mafia
zamordowała w 1982 roku oraz księdza Beato Giuseppe Puglisi, zabitego w dniu 56 urodzin w 1993 roku. Jego ciało spoczywa w
kaplicy katedry w Palermo. Po czternastu latach od rozpoczęcia w 1999 roku
procesu beatyfikacyjnego przez Jana Pawła II Puglisi został beatyfikowany. Przy
wspomnianej już ulicy Vittorio Emanuele pod nr 353 można obejrzeć wystawę pod
nazwą No Mafia Memorial. Przed wejściem postawiono zdjęcie z napisem Sicilian
Bandits, na którym uwieczniono aresztowanych mafiosów z bandy Giuliano. Zapewne
w Palermo i okolicach znajduje się więcej takich miejsc pamięci, ale w ciągu
niespełna jednego dnia zdołałem zobaczyć tylko tyle.
W
stolicy Sycylii, do której weszliśmy przez monumentalną bramę miejską (Porta Nuova)
obejrzeliśmy oprócz wspomnianej katedry także Palazzo dei Normanni (pałac
królewski), który od czasów powojennych jest siedzibą Sycylijskiego
Zgromadzenia Regionalnego, Piazza
Pretoria (plac wstydu), plac Beliniego, rynek i port z widokiem na wzgórze Pellegrino.
Na koniec, znużony upałem, wszedłem do jednej z knajpek w pobliżu Teatru
Massimo, żeby schłodzić się nieco zimnym piwem. Nie jestem jednak pewien, czy
temperatura mi nie wzrosła po ujrzeniu rachunku (butelka piwa Becks o
pojemności 0,33 l kosztuje tu 3 euro). Nieopodal wspomnianego teatru spotkałem
pięcioro Polaków z dwoma psami i jedną butelką piwa. Wyglądali na szukających pracy.
Tak przynajmniej wywnioskowałem z usłyszanej mimochodem telefonicznej rozmowy
jednego z nich.
W
drodze do Nicolosi, w której na początku naszej podróży spędziliśmy dwie noce,
zauważyłem wiele płonących zboczy wzgórz. Wypalanie gruntów odbywa się głównie
z dwóch powodów. Jeden to wiara w użyźnianie gruntu przez popiół, drugi ma na
celu zmniejszenie wartości spalonego pola. Trochę to zagmatwane, ale mniejsza z
tym. Zresztą nie wszystkie pożary są wynikiem podpaleń. Niektóre wybuchają
przecież samoistnie.
W
hotelu Biancaneve otrzymałem ten sam pokój, w którym spałem przed tygodniem.
Jakby co, to miał numer 208.
Ostatniego
dnia pobytu na Sycylii zdecydowałem się na wykupienie wycieczki do kanionu
rzeki Alcantara. Jej koszt wyniósł 40 euro, ale było warto. Z Nicolosi do
kanionu jechaliśmy ponad dwie godziny, pokonując dystans 65 kilometrów.
Przyczyną tak wolnego tempa były korki. W niedzielę rano większość Sycylijczyków
zmierza bowiem nad morze. Za to drogę powrotną odbyliśmy w ciągu jednej
godziny.
Nad
kanionem przebywałem cztery godziny. Wokół przewijały się tłumy plażowiczów. Niestety, widać było bardzo
wielu grubasów. I jak tu wierzyć w zdrową dietę śródziemnomorską? Sam wąwóz Alcantara
(Gole dell’Alcantara) powstał z lawy wylewającej się ze stożków pobliskiej Etny
ponad siedem tysięcy lat temu. Lawa w zetknięciu z zimną wodą zastygła znacznie
szybciej i wyżłobiła bazaltowe słupki. Wulkaniczny piasek z biegiem czasu wyszlifował
je i wygładził. W efekcie powstały wysokie ściany wąwozu, na którego dno można
zejść długimi schodami lub po prostu zjechać windą. Z dołu widok jest rewelacyjny,
ale można także spacerować górnym skrajem kanionu i podziwiać go z góry,
poruszając się nie w lodowatej wodzie, lecz wśród drzew i krzewów, wśród
których nie brak winogron i limonek.
 |
Katamaran "Jan Paweł II"
|
 |
La Valetta
|
 |
Palermo
|
 |
Palermo - brama od strony morza
|
 |
Alcantara |
 |
Mdina
|
Część pierwsza tutaj