Foto wspomnienia z podróży 2012

Słoneczna jesień jest już tylko wyblakłym wspomnieniem. Za oknem od wielu godzin mokro i szaro. A zatem doskonały czas na wspominki. Spośród wielu setek zdjęć, dokumentujących moje tegoroczne wojaże, wybrałem 40 fotek, czyli po jednej dla najbardziej charakterystycznych miejsc. Można je obejrzeć w postaci slajdów:

https://picasaweb.google.com/105491291175835308949/Podroze2012

 lub też na urozmaiconym muzyką filmiku:



Wśród morenowych wzgórz Wrzeszcza



Dzisiejszy spacer po wzgórzach morenowych okalających Wrzeszcz rozpocząłem od ulicy Współczesnej. Ulica ta przebiega tuż pod lasem, na skraju którego znajduje się spora odłownia dzików. Leśnymi duktami, grubo wyścielonymi kolorowymi liśćmi, zostawiając po prawej stronie cmentarz Srebrzysko, zmierzałem do Jaśkowej Doliny.  Po drodze minąłem unikalny Teatr Leśny w Gaju Gutenberga, a chwilę później zatrzymałem się przy altanie, w której znajduje się replika pomnika tego mistrza sztuki drukarskiej.
Po przejściu przez Jaśkową Dolinę zacząłem wspinać się na wzgórze Sobótka. Wkrótce dotarłem do charakterystycznego betonowego punktu widokowego zwanego Ślimakiem. Nieco dalej znajduje się wieża nadawcza Jaśkowa Kopa. Tu ciekawostka: wzgórze wznosi się na wysokość 83 m n.p.m., a konstrukcja wieży liczy sobie 94 metry. Spod Jaśkowej Kopy schodziło się niegdyś w stronę ul. Sobieskiego przez sporą łączkę (moi synowie zjeżdżali tam na sankach). Teraz wszystko zarosło krzakami, a do parku Królowej Marysieńki idzie się wąską ścieżką. Sam park natomiast jest ładnie odnowiony i zupełnie nie przypomina pełnego chaszczy, ponurego miejsca, gdzie kilkanaście lat temu gromadzili się okoliczni pijaczkowie.
Przy pobliskiej ul. Traugutta mijam bramę ze szlabanem, za którym znajduje się siedziba Wirtualnej Polski. Po drugiej stronie ulicy, za płotem, który nie jest w stanie niczego ukryć – popadający w coraz większą ruinę dwór Studzienka. Przechodzę kilkaset metrów lasem, mijając ogrodzone boisko SP nr 54 (bywałem tam niegdyś na wywiadówkach), by dotrzeć do kolejnego zdewastowanego obiektu. Tym razem jest to dawna siedziba ośrodka Telewizji Gdańsk przy ul. Sobótki.
Smutne jest to, że we Wrzeszczu powstaje mnóstwo nowych, pełnych przepychu biurowców, a nie ma chętnych do zainwestowania w odrestaurowanie zabytkowych budynków. Jak tak dalej pójdzie, to niebawem będziemy spacerować  między szklanymi gmachami, a stare budynki będziemy znać tylko ze zdjęć…


Teatr Leśny

Altana Jana Gutenberga

Ślimak na Sobótce

Ślimak

Pod Ślimakiem:)

Wieża nadawcza Jaśkowa Kopa

Park Królowej Marysieńki

Park Królowej Marysieńki

Dwór Studzienka

Dwór Studzienka

Widok na PG

Dawny ośrodek TVP Gdańsk

Dawny ośrodek TVP Gdańsk

Strefa Gazy znowu w ogniu

Strefa Gazy

Wspomnienie moroszki...

Hjortron (moroszka)
Fotorelacja na portalu Wiadomości 24

Szlak zwiniętych torów i Złota Karczma




Kładla niedaleko ul. Gomułki (Most Weisera)



 Więcej zdjęć: tutaj
Trudno byłoby narzekać na tegoroczną jesień, jeżeli chodzi o pogodę. Jeszcze trudniej byłoby marnować czas w taki piękny dzień jak dzisiejszy, gdy nad Gdańskiem prawie cały czas świeci słońce. Wybrałem się zatem na długi spacer, a że jego trasa bardzo mi się spodobała, to chciałbym ją polecić także innym amatorom aktywnego wypoczynku.
Swój marsz rozpocząłem od wejścia na filar dawnego wiaduktu kolejowego, który rozciągał się nad al. Grunwaldzką nieopodal skrzyżowania z ul. Abrahama. Potem szedłem pokrytym kolorowym dywanem z liści nasypem, określanym potocznie jako „szlak zwiniętych torów”. Dodać trzeba, że już niedługo rozpoczną się  tu prace nad budową kolei metropolitarnej, a tym samym skończy się możliwość swobodnego spacerowania.
Kościół w Brętowie
Kolejne fragmenty filarów, pozostałych po przedwojennej linii kolejowej, mijałem jeszcze przy ulicach Wita Stwosza, Polanki, Słowackiego i w Brętowie. Sam nasyp jest dość dobrze zachowany, aczkolwiek mocno zarośnięty drzewami. Nieopodal Sanktuarium Miłosierdzia  Bożego przy ul. Gomółki nasyp przechodzi w głęboki jar, nad którym rozpościera się betonowa kładka  dla pieszych.  Idąc dalej, niedaleko kościoła w Brętowie,  wychodzę znowu na wał ziemny, który ciągnie się aż do ul. Słowackiego. Żeby przedostać się na drugą stronę  musiałem podejść do Ronda Jana de La Salle, a potem zawrócić, żeby przy zbiorniku retencyjnym na Strzyży znowu wdrapać się na nasyp. Rozciąga się stąd piękny widok na Niedźwiednik oraz Brętowo. W stronę Moreny prowadzi teraz dość wąska ścieżka, przerywana w kilku miejscach pozostałościami po wiaduktach.
Fragment ołtarza papieskiego
Kościół w Matemblewie
Przy ulicy Rakoczego, na wysokości Dolnego Migowa,  schodzę ze „szlaku zwiniętych torów” i ulicą Dolne Młyny idę w kierunku Matemblewa.  Mijam Nowiec i dochodzę do Potokowej, by następnie wąską i błotnistą ścieżką biegnącą wzdłuż Strzyży (żółty szlak) dojść do skrzyżowania leśnych dróżek. Skręcam w prawo i po kilkuset metrach dochodzę do Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej. Mijam kościół i fragment ołtarza papieskiego z 1999 r, po czym szeroką ścieżką rowerową, biegnącą lekko pod górę, docieram do Złotej Karczmy. Stąd można oczywiście wędrować dalej, na przykład do Oliwy. Tym razem jednak postanawiam właśnie tutaj zakończyć dwugodzinny marsz.  Może następnym razem będzie to dłuższa wędrówka…

II Rowerowy Rajd Niepodległości

Więcej zdjęć tutaj

Bazylika św. Brygidy w Gdańsku

Na starcie II Rajdu Niepodległości, przed kościołem św. Brygidy w Gdańsku, stawiło się około stu rowerzystów. Wśród nich obecni byli zarówno członkowie trójmiejskich grup rowerowych, jak i cykliści nigdzie nie zrzeszeni, w tym budzące szczególny podziw małe dzieci. Organizatorzy: Grupa Rowerowa Trójmiasto (Krzysztof Kochanowicz i Tomasz Kmieć) i Parafia Matki Bożej Fatimskiej (ks. Tomasz Koszałka) zadbali o policyjną eskortę oraz o asystę ambulansu medycznego i pojazdu technicznego.
Pomnik Poległych Stoczniowców
Rajd rozpoczął się po mszy w bazylice, w której udział wzięła większość z uczestników. Tutaj dodać jednak trzeba, że nikt nikogo nie zmuszał do uczestnictwa w nabożeństwie. Zastrzeżenie to niezbędne jest z powodu licznych wpisów na forach internetowych, gdzie niektórzy złośliwcy martwią się fałszywie o to, że Kościół pragnie zdominować i tę sferę życia. Otóż rzecz ma się tak, że jazda rowerem jest bezwyznaniowa. Nie ma tu też aspektów politycznych. Swoje poglądy, a każdy jakieś ma, na czas rowerowych wypadów powinno zostawiać się w domu. Jeżeli zaś komuś przeszkadza modlitwa przed jakimś miejscem pamięci, to zawsze może przecież odsunąć się o parę kroków, żeby jego „wrażliwy” słuch nie był poddawany tak „ekstremalnym” doświadczeniom.
Pierwszy postój  na pl. Solidarności przed pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku. Krótka modlitwa, zapalenie znicza i ruszamy w stronę Sopotu. Ze względu na obecność małych dzieci jedziemy bardzo wolno, zajmując jeden pas jezdni. Do granic Gdańska towarzyszy nam policyjny patrol.
Pl. Solidarności
W Sopocie zatrzymujemy się na krótko w Parku Inki przy pomniku Żołnierzy Armii Krajowej. Ich także upamiętniamy zapaleniem znicza i symboliczną modlitwą.



Ks. Tomasz Koszałka z najmłodszymi uczestnikami
Pomnik Żołnierzy AK w Sopocie

Pomnik Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni

Pomnik Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni


Pomnik Ofiar II Wojny Światowej w Rumi

Ks. Tomasz Koszałka i Roman Łuczak


Z lewej dyrektor MDK w Rumi Ludwik Bach
Kolejne miejsca pamięci znajdują się już w Gdyni. Tutaj pomagają nam w poruszaniu się po ulicach miejscowi policjanci oraz pracownicy nadzoru ruchu. Złożenie zniczy przed Pomnikami Ofiar Grudnia 1970 (przed urzędem miejskim i przy. Al. Solidarności) kończy oficjalną część II Rowerowego Rajdu Niepodległości.
Rajd się jednak nie kończy, wprost przeciwnie – dopiero się rozkręca. Nie ma już dzieci więc można trochę mocniej nacisnąć na pedały. Wkrótce dojeżdżamy do Rumi, gdzie wita nas  Roman Łuczak, szef miejscowej grupy rowerowej o oryginalnej nazwie Sama Rama. Przed pomnikiem Ofiar II Wojny Światowej wraz z nim składamy hołd poległym, a w chwilę później jedziemy na tradycyjny w Samej Ramie poczęstunek. W Miejskim Domu Kultury wita nas jego dyrektor, Ludwik Bach. Zachęca do częstowania się kawą, herbatą, kanapkami i ciasteczkami. Ponadto obdarowuje wszystkich kawałkami bursztynu.
- Bursztyn oznacza szczęście – mówi-  więc nigdy go nie sprzedaję, tylko się nim dzielę.
Posileni i wypoczęci ruszamy w stronę Piaśnicy. Teraz jest nas już tylko 28. Większość to członkowie Samej Ramy ( z GER zostałem tylko ja). Trasa jest dość trudna, gdyż na wielu odcinkach prowadzi przez dziurawe i błotniste drogi. Najbardziej daje się jednak we znaki podjazd pod miejscowość Kąpino. Nie wszystkim się to udaje w tym samym czasie (jedna osoba przesiada się z roweru na siedzenie w wozie technicznym).
Po piętnastej docieramy do kaplicy w miejscu kaźni kilkunastu tysięcy ludzi, w tym wielu przedstawicieli inteligencji kaszubskiej. Tutaj, po nieco dłuższej niż zazwyczaj modlitwie, żegnamy się. Część osób jedzie do kolejki w Wejherowie, a część zabiera się w drogę do Gdańska samochodem technicznym.
Kaplica w Piaśnicy
Do domu docieram o 17.30. Na liczniku mam 90 km. Czuję przyjemne zmęczenie i satysfakcję z dobrze spędzonego dnia.

Panorama ze szczytu Okrąglicy


Laserowy pokaz w Popradzie

Pokaz laserowy w Aquaparku w słowackim Popradzie

Sto lat na góralską nutę



Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty