Kładla niedaleko ul. Gomułki (Most Weisera) |
Więcej zdjęć: tutaj
Trudno byłoby narzekać na tegoroczną jesień,
jeżeli chodzi o pogodę. Jeszcze trudniej byłoby marnować czas w taki piękny dzień
jak dzisiejszy, gdy nad Gdańskiem prawie cały czas świeci słońce. Wybrałem się
zatem na długi spacer, a że jego trasa bardzo mi się spodobała, to chciałbym ją
polecić także innym amatorom aktywnego wypoczynku.
Swój marsz rozpocząłem od wejścia na filar
dawnego wiaduktu kolejowego, który rozciągał się nad al. Grunwaldzką nieopodal
skrzyżowania z ul. Abrahama. Potem szedłem pokrytym kolorowym dywanem z liści
nasypem, określanym potocznie jako „szlak zwiniętych torów”. Dodać trzeba, że
już niedługo rozpoczną się tu prace nad
budową kolei metropolitarnej, a tym samym skończy się możliwość swobodnego
spacerowania.
Kościół w Brętowie |
Kolejne fragmenty filarów, pozostałych po
przedwojennej linii kolejowej, mijałem jeszcze przy ulicach Wita Stwosza, Polanki,
Słowackiego i w Brętowie. Sam nasyp jest dość dobrze zachowany, aczkolwiek
mocno zarośnięty drzewami. Nieopodal Sanktuarium Miłosierdzia Bożego przy ul. Gomółki nasyp przechodzi w głęboki
jar, nad którym rozpościera się betonowa kładka
dla pieszych. Idąc dalej,
niedaleko kościoła w Brętowie, wychodzę
znowu na wał ziemny, który ciągnie się aż do ul. Słowackiego. Żeby przedostać
się na drugą stronę musiałem podejść do Ronda Jana de La Salle, a potem zawrócić,
żeby przy zbiorniku retencyjnym na Strzyży znowu wdrapać się na nasyp. Rozciąga
się stąd piękny widok na Niedźwiednik oraz Brętowo. W stronę Moreny prowadzi
teraz dość wąska ścieżka, przerywana w kilku miejscach pozostałościami po
wiaduktach.
Fragment ołtarza papieskiego |
Kościół w Matemblewie |
Przy ulicy Rakoczego, na wysokości Dolnego Migowa, schodzę ze „szlaku zwiniętych torów” i ulicą
Dolne Młyny idę w kierunku Matemblewa. Mijam
Nowiec i dochodzę do Potokowej, by następnie wąską i błotnistą ścieżką biegnącą
wzdłuż Strzyży (żółty szlak) dojść do skrzyżowania leśnych dróżek. Skręcam w
prawo i po kilkuset metrach dochodzę do Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej. Mijam
kościół i fragment ołtarza papieskiego z 1999 r, po czym szeroką ścieżką
rowerową, biegnącą lekko pod górę, docieram do Złotej Karczmy. Stąd można oczywiście
wędrować dalej, na przykład do Oliwy. Tym razem jednak postanawiam właśnie
tutaj zakończyć dwugodzinny marsz. Może
następnym razem będzie to dłuższa wędrówka…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz