Janusz Korwin-Mikke uwielbia uzasadniać swoje kontrowersyjne często tezy liczbami. Uczynił tak również w felietonie „Żyć w strasznym świecie” („Angora” nr 24), poruszając w jednym z omawianych wątków problem pedofilii w Kościele:
„(…) z filmów b-ci Sekielskich można odnieść wrażenie, że pedofilia to specjalność Kościoła Rzymsko-katolickiego. Tymczasem w Polsce siedzi prawie 700 facetów skazanych za pedofilię – w tym księży… dwóch.
Zakładając, że kapłanom częściej udaje się uniknąć celi, byłoby to może 20. Tymczasem księży katolickich jest w Polsce około 150.000. Pedofilia w Kościele to zjawisko całkiem marginalne.”
Pomijam już fakt, że idąc tym tropem można by rzec, że pedofilia w ogóle jest zjawiskiem marginalnym, bo cóż to jest 700 skazanych na około 75 tysięcy więźniów. Tyle, że to do niczego nie prowadzi. Przede wszystkim jednak chciałbym zwrócić uwagę, że w Polsce jest około 25 tysięcy księży, a nie 150 tysięcy, jak twierdzi pan Korwin-Mikke. Jeżeli więc policzymy odsetek pedofili wśród nich (mowa tylko o tych dwóch odbywających karę więzienia), to okaże się, że stanowią oni 0,0080 procenta ogólnej liczby duchownych. Tymczasem wspomnianych 700 skazanych to tylko 0,0018 procenta społeczeństwa. Inaczej mówiąc: wśród kapłanów przypada jeden pedofil na 12 500 przedstawicieli duchowieństwa, a wśród pozostałej części społeczeństwa jeden na 54 285 osób. Gołym okiem widać więc, że pedofilia wśród księży występuje kilkukrotnie częściej niż wśród innych grup zawodowych.
To byłoby tyle o liczbach, Panie Korwin-Mikke…