Znalazłem wreszcie czas, żeby przeczytać „Mój Gdańsk” Stefana Chwina. Znakomity gdański pisarz, jeden z najwybitniejszych żyjących polskich literatów, podpisał mi egzemplarz swojego dzieła już trzy miesiące temu. Jednakże ciągle coś stało na przeszkodzie, żeby skupić się na dogłębnym zapoznaniu się z tą ponad sześćsetstronicową książką. Od razu zaznaczę, że było warto. „Mój Gdańsk” to właściwie esencja dotychczasowej twórczości Chwina, bo przecież na pewno jeszcze nie jej podsumowanie. Na ten obszerny tom składają się bowiem nie tylko fragmenty jego najbardziej znanych książek, jak „Hanemann”, „Dolina Radości”, „Esther” czy „Krótka historia pewnego żartu”, lecz także liczne eseje, zapiski z dziennika i wiele wywiadów. Wyboru tekstów dokonała Krystyna Chwin, prywatnie żona autora. Jak sam tytuł wskazuje, rozważania autora krążą wokół Gdańska, jego tożsamości, skomplikowanej historii i znaczenia dla Polski. Stefan Chwin jest też historykiem, potrafi myśleć analitycznie, więc jego punkt widzenia jest często różny od ogólnie przyjętych trendów. Czy słuszny? Nie mnie oceniać. Pewne jest jednak, że lektura jego książki skłania do myślenia i do zmierzenia się ze stereotypami. Żeby jednak zbytnio nie kadzić autorowi, wspomnę też o drobnych pomyłkach topograficznych. Otóż Centrum Medycyny Inwazyjnej mieści się przy ul. Smoluchowskiego a nie przy Dębinki, zaś urząd miejski i gmach sądu przy Nowych Ogrodach, a nie przy Kartuskiej.
P.S. „Mój Gdańsk” dedykowany jest Pawłowi Adamowiczowi. To dobra dedykacja…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz