Cztery dni temu
upłynął trzydziestodniowy termin odpowiedzi na reklamację złożoną w PKP Intercity (pisałem szerzej o moim problemie tutaj). Początkowo chciałem wykonać telefon z
zapytaniem o jej losy. Kiedy jednak na potwierdzeniu złożenia reklamacji
ujrzałem informację, że minuta połączenia z infolinią kosztuje 1,29 zł,
zrezygnowałem. Gołym okiem widać, że jest to jawna drwina z petenta. Wiadomo
przecież, że zanim jakiś konsultant odbierze telefon, najpierw trzeba posłuchać
nastrojowej muzyczki. A jeżeli już odbierze, to zreferowanie sprawy i jej ewentualne wyjaśnienie zajmie kolejne
minuty. Tymczasem licznik będzie tykał. Czasami może więc zdarzyć się tak, że
więcej będzie nas kosztowało połączenie telefoniczne niż wartość samej reklamacji. Nie chcąc wpadać w tę pułapkę,
wykorzystałem możliwość kontaktu internetowego. Owszem, szybko otrzymałem potwierdzenie
przyjęcia zapytania, ale merytorycznej odpowiedzi póki co nie ma.
Dodam jeszcze, że zgodnie z regulaminem PKP Intercity za
opóźnienie pociągu o 60 do 119 minut przysługuje odszkodowanie w wysokości 25 procent
wartości biletu. Sęk w tym, że kwota rekompensaty nie może być niższa niż równowartość
4 euro. W przeciwnym razie można tylko pomarzyć o częściowym chociażby zniwelowaniu
poniesionych kosztów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz