Od Ławry Peczerskiej po miasto widmo



Trzeci dzień pobytu w Kijowie rozpoczynam od spaceru do stacji metra Uniwersytet. Po drodze mijam ogromną kolejkę przed biurem paszportowym przy al. Tarasa Szewczenki. Ukraińcy coraz częściej podróżują, co zresztą widziałem także podczas lotu samolotem z i do Gdańska, gdzie byłem jednym z nielicznych Polaków. Przechodzę następnie przez Ogród Botaniczny im. Fomina. Jest to najstarszy tego typu ogród na Ukrainie. Zajmuje powierzchnię ponad 22 hektarów. Część naukowa jest oddzielona metalowym płotem, reszta zaś stanowi ogólnodostępny park miejski, nawiasem mówiąc, jeden z wielu w Kijowie. Metrem jadę do stacji Arsenalna. Po wyjściu kieruję się w stronę Ławry Kijowsko-Peczerskiej. Zanim tam jednak dotrę, przechodzę przez Park Sławy. Mijam obelisk upamiętniający bohaterów II wojny  światowej, popiersia zasłużonych żołnierzy i ponownie Pomnik Wielkiego Głodu.





Przy kasie przed wejściem do Ławry Kijowsko-Peczerskiej miłe zaskoczenie. Tego dnia (18 maja) przypada Międzynarodowy Dzień Muzeów

, więc wstęp do peczerskiego kompleksu jest bezpłatny. Później okaże się, że nie do końca, bo np. za zwiedzenie Muzeum Miniatur trzeba zapłacić 50 hrywien. A propos miniatur i mikrominiatur, to podobne widziałem w katalońskim Besalu.





 Od tej pory nieustannie podziwiam zręczność artystów, którzy potrafią tworzyć arcydzieła niewidoczne gołym okiem. Szkoda tylko, że w kijowskim muzeum nie wolno robić zdjęć.

Z Muzeum Miniatur podążyłem do dzwonnicy z pierwszej połowy XVIII wieku. Na jej parterze obejrzeć można kilka odnalezionych niedawno mumii egipskich w pokrytych szkłem trumnach. Dzwonnica mierzy 96 metrów, ale wejść można tylko do wysokości dzwonów. Drewnianymi schodami wspinam się więc na dwa kolejne punkty widokowe. Z wieży widać doskonale nie tylko wszystkie obiekty Ławry, ale też Dniepr, sypialniane osiedla po jego drugiej stronie oraz prawobrzeżną część Kijowa.

Po zejściu z dzwonnicy udaję się do katedry Zaśnięcia Bogurodzicy (Sobór Uspieński). Sobór był częściowo zniszczony podczas ostatniej wojny. Nie wiadomo dokładnie, czy sprawcami wybuchu byli partyzanci radzieccy czy też Niemcy. Tak czy owak, świątynię odbudowano w ostatniej dekadzie XX wieku z funduszy rządów ukraińskiego i niemieckiego. Jest też wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Na terenie Ławry Górnej znajduje się kilka muzeów. Osobiście odwiedzam Muzeum Historii Ukrainy i Muzeum Drukarstwa. Dodać warto, że obecnie Ławra Górna znajduje się pod zarządem państwowym, natomiast Dolna podlega Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego. Tam też zresztą mieści się siedziba metropolity.

Pieczary w Ławrze Dolnej można zwiedzać bezpłatnie i samodzielnie. Ja jednak dołączyłem do grupy z przewodnikiem (koszt 43 hrywny). Otrzymaliśmy cienkie świeczki i podążyliśmy wąskimi korytarzami podziemnymi. Przy ścianach stało mnóstwo przeszklonych trumien  z mumiami mnichów. Wielu turystów  (szczególnie kobiet) żegnało się przy każdej trumnie i całowało jej brzeg. Po raz kolejny miałem dowód na niezwykłą gorliwość religijną wyznawców prawosławia. Zaraz po wyjściu z pieczar byłem też świadkiem, jak kilka kobiet otoczyło przechodzącego duchownego i całowało go po rękach. Nie wiem, czy był to zwykły pop czy jakiś hierarcha, ale taka czołobitność wydaje mi się być trochę przesadzona.

Po trudach zwiedzania postanowiłem posilić się w jadłodajni dla pielgrzymów. Za talerz pierogów ruskich i szklankę soku zapłaciłem zaledwie 25,60 hrywien, czyli około pięciu złotych.

Z Ławry Peczerskiej ruszyłem w stronę pomnika Matki Ojczyzny. Po drodze obejrzałem mnóstwo sprzętu wojskowego w postaci armat, pojazdów opancerzonych, czołgów, samolotów, a nawet wyrzutni rakiet "Grad". Niektóre z eksponatów pochodziły z dawniejszych czasów, inne zaś z całkiem współczesnych, bo z aktualnego konfliktu  na wschodzie Ukrainy. Ta plenerowa wystawa jest częścią Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Podobnie zresztą jak sam monument Matki Ojczyzny. Dalsze kroki skierowałem na Majdan. Dzisiaj na cokole kolumny Berehini zobaczyłem transparent upamiętniający 73 rocznicę eksterminacji Tatarów krymskich. To właśnie 18 maja 1944 roku rozpoczęła się akcja wysiedlania blisko dwustu tysięcy Tatarów. Przed dwoma laty Rada Najwyższa Ukrainy uznała tę deportację za ludobójstwo. Aby uczcić tę tragiczną rocznicę wiele osób chodzi dzisiaj odświętnie ubranych w białe wyszywane koszule.

Do hostelu wróciłem przez park im. Szewczenki. Tym razem obok pomnika poety prezentował swoje zdolności muzyczno-wokalne jakiś gość z gitarą. Nieopodal znajduje się sporo ławek i stolików, przy których emeryci grają w szachy.

Tego dnia pokonałem na nogach grubo ponad 20 kilometrów (Endomondo pokazało co prawda tylko 18, ale włączyłem je dopiero w okolicy Ławry Peczerskiej).

Drugim popularnym obiektem turystycznym w rejonie Kijowa, obok rezydencji Wiktora Janukowycza, jest od paru lat Czarnobyl. Nie mogłem odmówić sobie obejrzenia tej atrakcji, mimo iż koszt jest stosunkowo duży, bo w granicach stu dolarów. Jeszcze w Polsce wpłaciłem zaliczkę do  biura Chornobyl Tour. Teraz pozostało tylko stawić się na miejsce zbiórki i dopłacić resztę. Termin spotkania wyznaczono na godzinę 7.30. Jeszcze przed tą godziną pojawiłem się przed dworcem głównym i zacząłem rozglądać się za busem z napisem "Chornobyl". Były dwa: duży autokar i siedmioosobowy mercedes. Do tego pierwszego weszła duża grupa turystów, którzy wybrali opcję z przewodnikiem mówiącym po angielsku. Ja i troje młodych Francuzów zdecydowaliśmy się wysłuchać historii czarnobylskiej elektrowni atomowej po rosyjsku. To był dobry wybór, bo taka mała grupa była bardziej mobilna i mogliśmy wejść w wiele miejsc formalnie zakazanych, o czym jeszcze będzie mowa.

Z Kijowa do Czarnobyla jest ponad 130 kilometrów. Do punktu kontrolnego  "Dytiatky" jedziemy około półtorej godziny. Tu, na granicy trzydziestokilometrowej strefy ochronnej, pokazujemy nasze paszporty funkcjonariuszowi policji. Ten sprawdza nasze dane z listą i pozwala jechać dalej. Na pierwszy postój i krótkie zwiedzanie zatrzymujemy się w pobliżu wsi Zalesie (Zalissya), a właściwie tego co z niej zostało. Po awarii reaktora elektrowni sprzed 31 lat mieszkańcy sioła zostali ewakuowani, a ich domy z biegiem lat popadały w ruinę i zarastały krzewami i drzewami. Teraz widać tylko wszechobecną zieleń i słychać śpiew ptaków. Wchodzimy do wnętrza niektórych domów. Tu i ówdzie zostały jeszcze jakieś sprzęty, np. metalowa rama fotela ginekologicznego czy rejestr pacjentów w byłej przychodni. Do niedawna w jednym z domów mieszkali ludzie, którzy wrócili po ewakuacji. Jakiś czas temu jednak dom spłonął. Nasz przewodnik, który oprowadza turystów po zonie już od sześciu lat, ostrzega przed jedzeniem i piciem na zewnątrz busa. Radzi też uważać na żmije i kleszcze, których jest tu ponoć zatrzęsienie. Jeżeli chodzi o promieniowanie, to jest ono tutaj śladowe. Dozymetr pokazuje zaledwie 0,18 mini siwerta na godzinę. Dla porównania kilka godzin później w Prypeci pokaże już 8,20, zaś w ciągu całego dnia przyjąłem dawkę promieniowania w wysokości 0,004 mSv (na co mam stosowny certyfikat). Można to porównać z ilością napromieniowania podczas dwugodzinnego lotu samolotem.

Potocznie mówi się o elektrowni w Czarnobylu. W rzeczywistości zlokalizowana ona jest w odległości 18 kilometrów od tego starego miasta. Sam Czarnobyl sprawia wrażenie nieco zaniedbanego, ale jednak zamieszkanego miasta. Mieszkają tu naukowcy, pracownicy obsługujący ruch turystyczny, policjanci i tp. Zasadą jest jednak pobyt rotacyjny. Poszczególne grupy ludzi przebywają w zonie 15 dni, a potem następuje wymiana. W Czarnobylu oglądamy ładnie utrzymaną cerkiew, pomnik strażaków usuwających skutki awarii i wystawę sprzętu używanego w tamtych dramatycznych dniach.

W pobliżu Czarnobyla znajduje się relikt zimnej wojny w postaci radaru poza horyzontalnego o nazwie Duga-1. Oficjalnie można go oglądać tylko z bezpiecznej odległości. My jednak ignorujemy zakazy i nie tylko podchodzimy pod ogromną stalową konstrukcję, ale też wspinamy się na pordzewiałe już podesty. Teraz jest to już tylko kupa złomu, ale w czasach sowieckich był to obiekt szczególnie strzeżony przez specnaz. Nikt postronny nie mógł zbliżyć się do radaru bliżej niż na 5 kilometrów.

Spod radaru jedziemy na punkt widokowy, z którego widoczne są poszczególne reaktory (obecnie żaden nie pracuje) elektrowni nuklearnej. Dozymetry zaczynają tu głośniej pikać, ale na wyświetlaczu widać jedynie 1,16 mini siwerta. Po chwili jedziemy na dużą stołówkę. Przechodzimy przez bramki dozymetryczne, myjemy ręce i stajemy w kolejce po obiad. Za około 30 zł można tu zjeść zupę, drugie danie z kotletem wieprzowym lub piersią z kurczaka, bliny na deser i wypić kompot. Przed stołówką kręci się spore stadko psów. Są łagodne. Turyści je dokarmiają.

W roku 1970 dla pracowników elektrowni atomowej zbudowano miasto Prypeć. Położone ono jest około czterech kilometrów od elektrowni. W chwili katastrofy 26 kwietnia 1986 r. mieszkało tu prawie 50 tysięcy osób. Dzień po awarii wszyscy zostali ewakuowani. Zostawili prawie cały dobytek, który przez kolejne lata był systematycznie rozkradany. Obecnie jest to miasto widmo. Betonowe bloki straszą otworami po oknach i drzwiach. W środku pełno szkła i gruzu. Wchodzimy kolejno do byłego centrum sportowego z pozostałościami po dużym basenie o wymiarach olimpijskich i sali gimnastycznej, szkoły, przedszkola z pozostawionymi zabawkami i bucikami. Zwiedzamy pozostałości stadionu. Gdyby nie resztki trybun, to nikt nie domyśliłby się, że był tu obiekt sportowy. Płyta dawnego boiska porosła bowiem gęstym lasem. Za stadionem spośród krzaków wyłania się wielkie
koło - pozostałość po placu zabaw. Widać też resztki karuzeli i gokartów.  Nieco dalej pozostałości Pałacu Kultury "Energetyka" i hotelu "Polesie". Oglądamy jeszcze tzw. mogilnik, czyli składowisko różnego rodzaju zdezolowanych pojazdów typu ził czy kraz. Wszystko to robi przygnębiające wrażenie. Jedynie bujnie krzewiąca się zieleń i wesołe głosy ptaków przypominają, że życie trwa nadal.
Dzwonnica w Ławrze Peczerskiej


Mumia egipska

Sobór Uspieński

Widok na Dniepr

Wnętrze Soboru Uspieńskiego

Wyrzutnia rakiet Grad
Sobór Uspieński



Pomnik Matki Ojczyzny

Fragment ekspozycji Muzeum Wojny

Majdan - upamiętnienie wygnania Tatarów z Krymu

Zelesie

Zalesie

Zalesie - jeszcze rok temu ktoś tu mieszkał

Cerkiew w Czarnobylu

Pomnik ratowników w Czarnobylu

Punkt kontrolny przed radarem Duga-1

Dalej nie powinniśmy iść...

Radar Duga - 1

Na radarze

Promieniowanie w Prypeci

Prypeć

Sala gimnastyczna

Przedszkole

Jeden z bloków

Pozostałości stadionu

Tu był plac zabaw

Hotel Zalesie

Reaktor już zabezpieczony

Dozymetria
Kijów pierwsze kroki (Kliknij tutaj)
Złoty chleb Janukowycza (kliknij tutaj)
Filmy
Spacer po Kijowie (kliknij tutaj)
Czarnobyl 31 lat po...  (kliknij tutaj)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty