Dziś słów kilka o
publikowaniu czyjegoś imienia i nazwiska. Zawsze wydawało mi się, że jest
rzeczą oczywistą podanie personaliów osoby, która prowadzi np. publiczną
imprezę lub spotkanie jakiejś zorganizowanej grupy. Słowem – występuje niejako
z urzędu i nie jest w danym momencie kimś prywatnym. Nigdy też nie przyszło mi
do głowy, aby pytać taką osobę o wyrażenie zgody na ujawnienie nazwiska. Nie miałem
też dotychczas przypadku, aby ktoś kwestionował zamieszczenie jego nazwiska w którymś z moich mniej lub
bardziej publicznych tekstów. Do czasu…
Ostatnio otrzymałem bowiem
maila, w którym ze zdumieniem przeczytałem: Jan
Kowalski
(nazwisko zmienione – przyp. I. G.) zamień na Jan. Ustalaj, proszę, ze mną na przyszłość
zgodę na publikację.
Poszperałem trochę w
Internecie i bez trudu znalazłem kilkanaście wzmianek o tej osobie. Napisałem
zatem: No cóż, Twoje nazwisko często
występuje w sieci w kontekście różnych wydarzeń i dotychczas Ci to chyba nie
przeszkadzało...
Na odpowiedź nie
musiałem długo czekać: Nie zwracasz uwagi na detale. Istotny jest kontekst
wystąpienia nazwiska.
Przejrzałem więc
jeszcze raz materiał, w którym wymieniłem nazwisko tej osoby. W żadnym zdaniu nie znalazłem ani
cienia pejoratywnej oceny czy też czegokolwiek, co stawiałoby ją w złym
świetle. Pozostało zatem poszukanie kontekstu, który mógł ewentualnie pozostawić
rysę na kryształowej zapewne postaci wspomnianej osoby. Jedyne co znalazłem, to
mała wzmianka o wieczornym grillu, przy okazji którego niektórzy uczestnicy
spotkania zapijali kiełbaski nie tylko colą. W owym akapicie nie było jednak
żadnych personaliów.
Opisuję tę dość
banalną historyjkę dlatego, aby pokazać jak cienka jest granica między życiem
prywatnym a publicznym, a przy okazji zwrócić uwagę na nadmierną wrażliwość
niektórych osób na punkcie ujawniania bądź
nie ich nazwisk. Z doświadczenia wiem, że w tej kwestii ludzie dzielą
się na dwie zasadnicze grupy:
Jedni nie mają nic
przeciwko pisaniu o nich, nawet krytycznie, byleby tylko poprawnie wymieniano
ich nazwisko (sam zaliczam się do tej grupy).
Drudzy zaś
kategorycznie nie zgadzają się na ujawnianie swoich nazwisk, jeżeli nie dopatrują
się w tekście korzystnych dla swojego wizerunku aspektów.
Tych ostatnich muszę
jednak zmartwić. Jeżeli bowiem decydują się na jakiś publiczny występ, to nie
mogą mieć pretensji, gdy ktoś napisze, że Imprezę
prowadził Jan Nowak, a
w dalszej części publikacji będzie wzmianka np. o awanturze wywołanej przez
innego uczestnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz