Koszyce i Miszkolc


W Koszycach

W cukierni Aida
 Na śniadanie zeszliśmy dziś nieco wcześniej, gdyż czekał nas całodzienny wyjazd na Słowację i na Węgry. Dlatego też zafasowaliśmy zamiast obiadu i kolacji suchy prowiant. Z naszego sanatorium na tę wycieczkę jechało tylko sześć osób, jednak przed Pienińskim Centrum Turystyki, gdzie czekał autokar, zebrała się całkiem pokaźna grupa.
Rano było pochmurno i mgliście, więc nie mogliśmy zobaczyć wielu mijanych po drodze szczytów gór. Ich wierzchołki szczelnie pokrywała bowiem  gęsta pierzyna  chmur. Kiedy jednak dojechaliśmy do Koszyc aura była już diametralnie inna. Tutaj było ciepło i słonecznie. Na zwiedzanie miasta mieliśmy zaledwie półtorej godziny. W tak krótkim czasie niewiele można zobaczyć. Ograniczyliśmy się więc do spaceru po głównym deptaku, przy którym znajduje się między innymi teatr, kilka fontann, kolumna morowa, mnóstwo cukierni i katedra św. Elżbiety. Do wnętrza tej ostatniej weszliśmy na kilka minut, ale z powodu remontu mogliśmy obejrzeć tylko główną nawę.

Koszyce - katedra św. Elzbiety

 Pilotka zachwalała nam tutejsze cukiernie, twierdząc, iż jest w nich tanio i niezwykle smacznie. Weszliśmy więc do jednej z nich, a konkretnie do Aidy. Zamówiliśmy po kawałku tortu wiśniowego, a żona dodatkowo wzięła lody owocowe. Faktycznie, ceny nie były wysokie, gdyż za tort płaciliśmy 0,80 euro, a za lody tylko 0,40. Co do smaku, to tort rzeczywiście był dobry, natomiast lody, wg mojej żony, są znacznie lepsze w Szczawnicy.

Miszkolc Tapalca

Około drugiej po południu byliśmy już w Miszkolcu. Zatrzymaliśmy się przy Auchan. Skorzystaliśmy zatem z okazji, aby nabyć nieco węgierskiej specjalności, czyli tokaja.  Na półkach stoi mnóstwo odmian tego wina. Rozpiętość cen też jest znaczna. Laikowi trudno zdecydować się na konkretny zakup, ale ostatecznie bierzemy na chybił trafił Szamorodni za 1079 forintów, Hars Feledes za 449 i Furmint za 599.

Przed piętnastą docieramy do dzielnicy Miszkolca o nazwie Tapolca, która jest głównym celem naszej podróży  na Węgry. Znajdują się tutaj baseny termalne, które przyciągają mnóstwo osób z wielu krajów. Sam widziałem tu dzisiaj wielu Rosjan i Japończyków, o Polakach i Węgrach nie wspominając.
Biuro turystyczne trochę na nas zaoszczędziło, gdyż zakupiło nam bilety last minut, które są ważne tylko 3 godziny .i kosztują 1550 forintów. Tymczasem za 2350 forintów można wygrzewać się w ciepłych wodach nawet przez cały dzień.
Pod biczami wodnymi
Kąpielisko termalne w jaskini i naturalne bicze wodne to atrakcje rzadko spotykane gdzie indziej. Warto więc było spędzić kilka godzin w autokarze, żeby móc tutaj zrelaksować się.

Do Szczawnicy wróciliśmy kwadrans po dwudziestej drugiej. Drogę do sanatorium oświetlał nam księżyc w pełni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty