Rowerowy wypad na Mierzeję Wiślaną













W środę wyruszyłem na trzydniowy rowerowy wypad na Mierzeję Wiślaną. Prom ze Świbna do Mikoszewa normalnie kursuje od 20 kwietnia. Teraz jednak ze względu na epidemię przeprawa promowa jest zamknięta przynajmniej do czerwca.  Trzeba zatem jechać przez Kiezmark. Z Gdańska pojechałem przez Krępiec, Dziewięć Włók, Weselno,  Lędowo, Wróblewo, Grabiny Zameczek, Suchy Dąb, Osice, Giemlice, Długie Pole i Leszkowy. Owszem, wiem że to nieco okrężna droga, ale chciałem przy okazji zwiedzić nieco większy kawałek Żuław.

Po przeprawieniu się przez Wisłę (bardzo wygodna i szeroka droga rowerowa) ruszyłem przez Dworek, Niedźwiedzicę, Niedźwiedziówkę (polna droga), Broniewo, Wiśniówkę. Świerznicę, Rybinę i Popowo do Stegny. Tu, w Czerwonym Dworku przy ul. Lipowej 23, mieliśmy mieć bazę na najbliższe dwie noce. Piszę „mieliśmy”, bo umówiłem się tutaj z kolegą Arturem, który potem dojechał z Malborka. A skoro wspomniałem o tej kwaterze, to z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu turyście czy wczasowiczowi. Cena za nocleg to zaledwie 35 zł. Pokoje wyposażone w lodówki, telewizory, czajniki i zewnętrzne tarasy. Ponadto do dyspozycji gości jest duża kuchnia,. jeszcze większa świetlica i mnóstwo rowerów.

Tego dnia przejechałem 70 kilometrów. Pogoda dopisała, ale miejscami dość mocno wiało, zwłaszcza na końcowych odcinkach.

Następnego dnia, w czwartek, postanowiłem dojechać do najdalszego dostępnego po polskiej stronie punktu Mierzei Wiślanej. Przez całą jej długość, niezależnie od drogi asfaltowej, ciągnie się malownicza trasa rowerowa. Miejscami jest to zwykła leśna ścieżka z podjazdami i zjazdami, miejscami zaś równa i gładka ścieżka rowerowa. W okolicy trwającej budowy kanału przez mierzeję trzeba na pewnym odcinku przemieszczać się drogą asfaltową. Ruch samochodowy jest tu jednak stosunkowo niewielki.

Wracając do mojej trasy, to najpierw zatrzymałem się na krótko przed wejściem do Muzeum Stutthof w Sztutowie (aktualnie zamknięte), po czym popedałowałem przez Kąty Rybackie i po minięciu wspomnianego przekopu, mającego połączyć Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską, urokliwą nadmorską ścieżką dojechałem do Krynicy Morskiej. Nie wjeżdżając do miasta, podążyłem dalej w kierunku granicy. Przy szlabanie z napisem „Szanowny Turysto znajdujesz na granicy Miasta Krynica Morska, która jest jednocześnie zewnętrzną granicą Unii Europejskiej z Federacją Rosyjską. Informujemy, że przekraczanie granicy w tym miejscu jest zabronione i podlega karze” licznik wskazywał 43 kilometry. Zrobiłem zdjęcie szlabanu, popatrzyłem na stojący na wydmach samochód pograniczników i pojechałem leśną droga w kierunku Nowej Karczmy. Tu wjechałem na drogę asfaltową, którą podążałem już do samej Stegny. Wcześniej jednak zatrzymywałem się na dworcu  autobusowym w Krynicy Morskiej, przy pomniku budowniczych obozu Stutthof i w porcie w Kątach Rybackich. Tego dnia pokonałem 84 kilometry. Nie ukrywam, że tyłek trochę bolał…

Dzisiaj odbyłem trzeci i ostatni etap rowerowej wycieczki. Ze Stegny pojechałem polną drogą przez Stegienkę Osadę i Stegienkę, a potem wzdłuż Szkarpawy przez Przemysław, Drewnicę i Żuławki do Kiezmarka. W Drewnicy nieco się zakręciłem i wjechałem na wał Wisły, ale zawróciłem, gdy zorientowałem się, że jedyny w tej okolicy most przez Szkarpawę jest właśnie w Drewnicy.

Z Kiezmarku pojechałem porządną ścieżką rowerową, która biegnie przez wał Wisły w stronę Świbna. Niestety, w okolicach Błotnika owa ścieżka zmienia się w trawiastą drogę. I tak zresztą miałem zamiar tu skręcić w lewo i jechać dalej przez Cedry Małe, Koszwały, Wocławy i Bystrą do Przejazdowa. Pech chciał, że 11 kilometrów przed Gdańskiem zachciało mi się zrobić ostatnie zdjęcie kwitnącego rzepaku. Zjechałem na pobocze, pstryknąłem fotkę, a gdy chciałem jechać dalej, zauważyłem, że w tylnym kole jest pospolity flak. Na szczęście miałem zapasową dętkę i już po kilkunastu minutach mogłem jechać dalej.

Dzisiejszy dystans to 61 kilometrów. Przez trzy dni wyszło więc 215 km. Bywało lepiej, ale oprócz kilometrów liczy się też relaks na łonie natury i nowe widoki.







































Żuławy i wiatr


Wróblewo

Po Wyspie Sobieszewskiej i Jeziorze Przywidzkim przyszła pora na Żuławy. Na tamtejsze ścieżki rowerowe wybrałem się dzisiaj po raz pierwszy w tym sezonie. Z Gdańska wyjechałem przez Olszynkę (ulicą Łanową). Przejechałem pod południową obwodnicą Gdańska i po betonowych płytach wzdłuż Motławy podążyłem przez Krępiec do wsi Dziewięć Włók. Tu wskoczyłem na ścieżkę rowerową, która przez Wiślinę, Lędowo i Wróblewo, zaprowadziła mnie do miejscowości Grabiny Zameczek. Tu skręciłem w prawo i asfaltową drogą nr 227 dojechałem do Pruszcza Gdańskiego. Na wysokości aeroklubu ponownie skręciłem w prawo i przez Rokitnicę i Radunicę dotarłem do biegnącej wzdłuż kanału Raduni drogi technologicznej. Dalej już prosto: Lipce, Orunia i centrum Gdańska.

Na 52 przejechane kilometry ponad 30 przypadło na tereny leżące poza miastem. Zapach kwitnącego rzepaku, śpiew ptaków, szum płynącej wody i niemal puste drogi rowerowe – to niezaprzeczalne walory takiej wycieczki. Podobnie jak urozmaicone widoki, zarówno te krajobrazowe jak i  architektoniczne. Tu zapomina się o trudnej nieraz codzienności, zwłaszcza tej związanej z obecną sytuacją epidemiologiczną. Jest tylko rower, droga, świeże powietrze i uczucie wolności. Gdyby tylko jeszcze trochę mniej wiało 😊 Ale na Żuławach do wiatru trzeba się  przyzwyczaić, bo rzadko kiedy są tu dni bezwietrzne. Nie na darmo w okolicy postawiono tyle elektrowni wiatrowych.
Dzisiejsza trasa
Droga technologiczna wzdłuż Kanału Raduni

Biblioteczka w Lipcach

Radunia

Kościół we Wróblewie


Szlak Mennonitów

Bocianie gniazdo w Lędowie

Lędowo

Wiślina

Krępiec
Motława

Obwodnica południowa

Kwitnący rzepak

Rowerem po kaszubskich wzgórzach - Przywidz

Kolbudy

Dzisiaj rowerowy wypad do Przywidza. Przejazd w obie strony to dystans – 87,67 km. Niby niewiele, ale kilometr kilometrowi nierówny. Inaczej jedzie się po płaskiej ścieżce rowerowej czy asfalcie, a inaczej po piaszczystych ścieżkach, duktach pokrytych korzeniami czy kamienistych drogach. Na dzisiejszej trasie zasmakowałem wszystkich opcji, łącznie z ostrymi podjazdami i zjazdami na łeb, na szyję.
Wyruszyłem wczesnym rankiem przez Brętowo i Jasień do Otomina.  Tu dołączył do mnie kolega Artur. Pojechaliśmy przez Kolbudy, Pręgowo, Buszkowy, Kozią Górę i Mierzeszyn do Jeziora Małego Mierzeszyńskiego. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę przy zabytkowym kościele pw. Bożego Ciała w Pręgowie, a postój na posiłek zrobiliśmy przy wspomnianym jeziorze. Dalej jechaliśmy polną drogą wzdłuż jeziora aż do Jeziora Przywidzkiego Wielkiego. Na jego początku kolega zawrócił, a ja pojechałem do samego Przywidza. Zarówno tutaj, jak i na wszystkich odcinkach leśnych zauważyłem mnóstwo spacerowiczów. Jakby nagle wszyscy postanowili opuścić wiejskie i miejskie siedliska i zagłębić się w leśnej gęstwinie. Jezioro Przywidzkie ma długość 4,6 km. Ciągnie się wzdłuż niego ciekawa krajobrazowo ścieżka rowerowo-piesza.
Z Przywidza pojechałem drogą nr 221 przez Pomlewo, Jodłowno, Czapielsk i Kolbudy do Bąkowa. Tutaj skręciłem w lewo i dobrze oznakowaną drogą rowerową dotarłem do Otomina (tu ponownie spotkałem się ze wspomnianym wcześniej kolegą). Po pewnej przerwie na uzupełnienie płynów rozstaliśmy się i samotnie popedałowałem na gdańską Strzyżę.
Reasumując, nie mam już co prawda dwudziestu, trzydziestu, a nawet pięćdziesięciu lat, ale jeszcze jakoś radzę sobie z kaszubskimi wzgórzami. 
Okolice Otomina
Jodłowno


Kościół w Kolbudach
Jezioro Przywidzkie

Jezioro Przywidzkie

Jezioro Mierzeszyńskie

Okolice Otomina



Kościół w Pręgowie

Przywidz

Punta Cana i Santo Domingo

  Poniedziałek, 17.02.25 Zanim opuściliśmy pokład statku Costa Fascinosa w La Romana musieliśmy rozliczyć się z wydatków poniesionych po...

Posty