Świat na dłoni z błędami


Świat na dłoni

Przypadkiem wpadł mi w ręce listopadowy numer miesięcznika „Świat na dłoni”. Na pierwszy rzut oka czasopismo to sprawia przyjemne wrażenie. Zdjęcia są ostre i wyraźne, artykuły i notki informacyjne dobrze wyeksponowane. Słowem, fajny magazyn z ciekawostkami. Sama redakcja reklamuje go w nagłówku jako Czasopismo, które otworzy przed tobą świat.  Schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy zaczyna się uważnie czytać poszczególne materiały…

Jedna z informacji dotyczy zatopienia brytyjskiego transatlantyku „Lusitania”. Według redakcji atak niemieckiej łodzi podwodnej miał miejsce w 1925 roku. Sęk w tym, że to tragiczne w skutkach wydarzenie miało miejsce 10 lat wcześniej.

Jeszcze ciekawiej, jeżeli chodzi o daty, przedstawiono pierwszą wyprawę Krzysztofa Kolumba. W jednym fragmencie artykułu podano rok 1542, a w drugim nawet 1942 (faktycznie wypłynął w 1492 roku). Tak zwane czeskie błędy mogą się zdarzyć, ale żeby aż w takim natężeniu?


W dość barwnie zilustrowanej opowieści o pchle znalazł się taki opis:  Na głowie znajdują się krótkie czułki i aparat gębowy kująco-ssący. Kuć to można żelazo, szanowni redaktorzy i droga korekto! Pchła może was najwyżej boleśnie ukłuć w - powiedzmy  - przysłowiową d… .

Opowiadając o Krystynie Skarbek, polskiej agentce w służbie brytyjskiej, wspomniano, iż była ona pierwowzorem dziewczyny Bonda (Casino Royale). Pomijając literówkę (dzieczyny zamiast dziewczyny), dość znacznie przestawiono lata, w których żył Ian Fleming, twórca przygód Bonda. Podano bowiem przedział 1918-1991, gdy w rzeczywistości pisarz ten żył w latach 1908-1964.

W artykule o rekordach prędkości napisano, że 1235 km/h jako pierwszy  pilot samolotu osiągnął  Chuck Yeager. Wszystko byłoby cacy, gdyby nie „drobna” różnica. Yeager przekroczył barierę dźwięku, a nie prędkość światła, o czym chce nas przekonać „Świat na dłoni”.

Na koniec o jadowitych stworach i geografii. O gadzie nazywającym się heloderma arizońska napisano, że żyje na południu Stanów Zjednoczonych i w Meksyku. Jednakże załączona mapka jednoznacznie wskazuje na Brazylię, która póki co leży w Ameryce Południowej.

Myślę, że te obrazki mówią same za siebie. Nie będę się więc silił na zbędne komentarze…








Tchórz czy realista?

Donald Tusk

Donald Tusk podjął decyzję o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich. Myślę, że uczynił tak z kilku powodów, ale przede wszystkim  z wygodnictwa. Po pierwsze – jako były dwukrotny premier i szef Rady Europejskiej ma zapewnioną bardzo wysoką emeryturę (mówi się o kwocie 30 tysięcy złotych). Po drugie – po zakończeniu kadencji w Radzie Europejskiej ma duże szanse na objęcie funkcji przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej. Funkcja ta jest również lukratywna, a jej uzyskanie nie wymaga aż tak wielkiego zaangażowania, jakie niezbędne jest przy krajowej kampanii  wyborczej.
Drugi powód rezygnacji z walki o prezydenturę przedstawił sam Tusk, mówiąc o swoim obciążeniu niepopularnymi decyzjami podejmowanymi w trakcie sprawowania rządów. Tyle tylko, że o tym obciążeniu wiadomo było nie od dziś. Jest to więc raczej tylko pretekst do uzasadnienia obawy przed stanięciem w wyborcze szranki z Andrzejem Dudą. Jest bowiem możliwe, że spotkałby się z nim w drugiej turze wyborów. Ewentualna przegrana oznaczałaby kres jego dość błyskotliwej kariery politycznej. Tak więc obok wygodnictwa w grę wchodzi także – moim zdaniem – asekuranctwo. Nie ulega wątpliwości, że Tusk jest wytrawnym graczem politycznym i potrafi kalkulować.
Niektórzy komentatorzy twierdzą, że Donald Tusk okazał się tchórzem. Ja bym tak ostro nie oceniał jego decyzji. Teraz zresztą o wiele bardziej istotne jest, kto zamiast niego będzie reprezentował opozycję w przyszłorocznych wyborach. Podejrzewam, że  do pierwszej tury swoich kandydatów  wystawią wszystkie liczące się partie. Póki co potwierdzony jest start Władysława Kosiniaka-Kamysza. Myślę, że to bardzo dobra kandydatura.

Nikoś, towarzysze, artyści, politycy...

"Nikoś" Nikodem Skotarczak

Mówi się, że po śmierci wszyscy są równi i że do grobu niczego nie zabierzemy. Fakt, niczego nie zabierzemy, ale swoim życiem  zapracujemy na mniejszą  lub większą  pamięć.  Patrząc na mogiły widać wyraźnie, że ci którzy  w jakiś sposób  wyróżniali   się  za życia, również po śmierci są jakby ważniejsi od innych, a przynajmniej takie wyobrażenie o nich mają ich bliscy. Świadczą  o tym nie tylko okazalsze nagrobki, ale też większa ilość zniczy i kwiatów na nich stojących. Przy nich też  zatrzymuje się  zazwyczaj więcej odwiedzających.  Zmarłym nie robi to pewnie większej różnicy, ale dla rodzin i znajomych  jest to jakaś  oznaka prestiżu. Niektóre  groby przetrwają  kilkadziesiąt  lat, inne  kilkaset,  ale bywa też tak, że  pamięć o niektórych  zmarłych  trwa   nawet przez  tysiąclecia, choć  nie ma już  śladów  po ich grobach. To oczywiście  banał,  ale faktem jest, że tyle  po nas pozostanie, ile przetrwa pamięć  o nas.
A propos  pamięci. Zwykło  się zakładać,  że  przynależy ona ludziom zasłużonym.  Na ogół  też  tak jest. Pozostaje  tylko kwestia zasług. Mogą  być  one różnorodne: dla rodziny,  dla ojczyzny  i dla świata.  Bywa wszakże  i tak, że  zmarli byli za życia  zasłużeni  dla wartości  niekoniecznie  akceptowanych przez  ogół  społeczeństwa.  Mimo to ich groby i tak są  często odwiedzane,  np. słynnego  gangstera  Nikosia na gdańskim  Srebrzysku czy różnych towarzyszy z dawnej PZPR.  Ja również,  jak co roku, odwiedziłem  miejsca spoczynku znanych w swoim czasie   nie tylko w Gdańsku postaci  życia politycznego,  kulturalnego  i ... kryminalnego. Ale  nie tylko. Często  zatrzymywałem się też  przed  grobami, przy których nie było widać żadnego  śladu  pamięci.     Myślałem  wtedy o tym, czy leżą  tam ludzie, którzy  zmarli  bezpotomnie lub też  rodzina zdążyła  już  o nich zapomnieć, czy też po prostu niczym nie wyróżniali się za życia. W jednym przypadku byłem świadkiem, gdy pewna kobieta po uprzątnięciu grobu bliskiej osoby wzięła się za sprzątanie sąsiedniej zapuszczonej i opuszczonej mogiły.
Tu nasunęła  mi się  taka  refleksja. Nie trzeba  koniecznie zapalać ogromnych  zniczy  i stawiać  wielkich  wazonów z kwiatami,  żeby  okazać  swoją  pamięć  czy  przywiązanie  do zmarłego.  Wystarczy  uporządkować  nieco  mogiłę, zagrabić liście  i igliwie. W zależności  od potrzeb lub przekonań   - chwilę  postać  czy pomodlić  się nad grobem. Tylko  tyle...
Brętowo - resztki cmentarza


Aleksandra Januszajtis

Tadeusz Skutnik
Tadeusz Duffek (byłem na pogrzebie, który celebrował ks. Henryk Jankowski)

Pomnik upamiętniający gdańskich alpinistów (odsłonięty w 2018 roku)
Mirosława i Olgierd Narkiewicz


Alina Pienkowska (żona Bogdana Borusewicza, uczestniczyłem w pogrzebie)

Anna Kurska (matka Jarosława i Jacka Kurskich)

Arkadiusz Aram Rybicki
Zbigniew Żakiewicz

Olga Krzyżanowska

Antoni Szczyt (dyrektor PORD w Gdańsku)


Leszek Solski
Józef Zamojski

Ludwik Bobowski

Zbigniew Domagałą

Stanisław Sołdek

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty