Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podróżnik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podróżnik. Pokaż wszystkie posty

Na siedem kontynentów...

W. Dąbrowski "Na siedem kontynentów"
Po raz drugi trafiła w moje ręce książka Wojciecha Dąbrowskiego "Na siedem kontynentów notatnik podróżnika". Pierwszy egzemplarz nabyłem wraz z dedykacją od autora przed prawie trzema laty, o czym zresztą tutaj wspominałem. Drugi zdobyłem całkiem przypadkowo. Na stronie taniezwiedzanie.com przeczytałem wywiad Mateusza Jakubowskiego z wymienionym wyżej podróżnikiem. Autor wywiadu obiecał dwie książki W. Dąbrowskiego dla czytelników, którzy merytorycznie skomentują tę rozmowę. Tak się złożyło, że wśród nagrodzonych komentarzy znalazł się także mój:
Nie ulega wątpliwości, że Wojciech Dąbrowski jest największym żyjącym niekomercyjnym polskim podróżnikiem. Miałem przyjemność i zaszczyt przemierzać wraz z nim Góry Fańskie i Pamir. Wiele się od niego nauczyłem. 
Ponieważ posiadam  już jeden egzemplarz "Na siedem kontynentów...", drugi chętnie przekażę osobie, która lubi podróże i zna dokonania Wojciecha Dąbrowskiego.

Samotnie przez Atlantyk


Fot. Romuald Koperski

Znany gdański podróżnik Romuald Koperski przepłynął w łodzi wiosłowej przez Atlantyk. Samotny rejs zajął mu 77 dni, 17 godzin i 50 minut. Pokonał w tym czasie 5876 kilometrów. Zawinął właśnie do Tobago. Tyle w ogromnym skrócie o śmiałku, który już prawie cztery lata temu tą samą łódką ("Pianista") próbował pokonać Ocean Spokojny.
Zadziwia mnie niemal kompletny brak zainteresowania mediów wymienionym wyżej wyczynem. Jedynie portal Trojmiasto.pl zamieścił 14 października artykuł o wypłynięciu R. Koperskiego na ocean. Od tego czasu nigdzie nie widziałem żadnej wzmianki na ten temat. Czyżby tego rodzaju osiągnięcia zdarzały się codziennie? Jedyne informacje o przebiegu rejsu widziałem na Facebooku. Nie mogę też pochwalić Wikipedii. Tam ostatnia wzmianka o bohaterze tego wpisu pochodzi sprzed kilku lat i brzmi tak:
Obecnie przygotowuje się do próby pokonania łodzią wiosłową Oceanu Spokojnego pomiędzy rosyjskim portem Władywostok a leżącym na wybrzeżu Stanów Zjednoczonych San Francisco, w ramach projektu „Trans-Pacyfik Solo 2013”. Dotąd żaden wioślarz samotnie i bez wsparcia nie pokonał Pacyfiku z kontynentu na kontynent. Rozpoczęcie rejsu zaplanował na maj 2013 roku.

"Od moroszki po morwę" w oczach Wojciecha Dąbrowskiego

Od moroszki po morwę

Prawie dwa miesiące temu zamieściłem notkę o książce Wojciecha Dąbrowskiego "Na siedem kontynentów". Pochwaliłem się wtedy, że autor osobiście dostarczył mi swoje dzieło. Opowieści jednego z największych współczesnych podróżników polskich pochłonąłem w dwa wieczory. Mimo szybkiego czytania starałem się uważnie śledzić treść poszczególnych rozdziałów. Wszystkie są fascynujące i budzące podziw plastycznością opisów oraz pięknymi fotografiami z najdalszych zakątków globu. Gdybym miał się czegoś czepiać, to tylko stosunkowo niewielkiej objętości książki. Doświadczenia podróżnicze pana Wojciecha są bowiem przeogromne i wystarczyłoby ich na kilka solidnych tomów.  Niestety, jak słusznie zauważa autor w cytowanym niżej mailu - obecnie ludzie wolą czerpać wiedzę z internetu.



Dziękuję za wiadomość i Pana pracę korektorską, którą wykorzystam przy przygotowywaniu kolejnego wydania mojej książki.

Prawdę powiedziawszy nie miałem dotąd tak dociekliwego czytelnika  :)

Pana książkę "Od moroszki po morwę" czytałem w okresie Świąt - to rzetelnie napisany dziennik podróży, zawierający wiele informacji

praktycznych. Gratuluję Panu - zapewne przyda się polskim budżetowym podróżnikom, choć książek kupują
coraz mniej - po co, skoro jest darmowy internet?  - sam to także odczuwam.

Gwoli wyjaśnienia - moja praca korektorska to wyłapanie zaledwie kilku mało istotnych literówek. Niemniej wdzięczny jestem Wojciechowi Dąbrowskiemu za dobre słowo, a jeszcze bardziej za czas poświęcony na lekturę mojej książki. 

Pianista w "Pianiście"


Romuald Koperski

We wstępie do mojej najnowszej książki (ma się ukazać za około trzy miesiące) „Od moroszki po morwę” napisałem m.in.: Nie aspiruję do porównań z prawdziwymi globtroterami i odkrywcami. W tym miejscu przychodzą mi na myśl takie nazwiska   jak: Wojciech Dąbrowski,   Marek Kamiński, Romuald Koperski (z Trójmiasta)  czy Jacek Pałkiewicz.



Dalej zaznaczyłem, że ich podziwiam i żywię szacunek dla ich dokonań. Tym większą więc satysfakcję odczuwam z osobistego poznania jednego z wymienionych podróżników. Udało mi się dzisiaj spotkać go na gdańskim Manhattanie, gdzie promował swoją najnowszą książkę „Ocean niespokojny”. W tym momencie każdy już chyba domyślił się, że mówię o Romualdzie Koperskim – podróżniku, pisarzu, pianiście, pilocie, fotografie et cetera, et cetera… Słowem – o człowieku orkiestrze, którego lista dokonań jest równie długa i różnorodna jak Syberia, której jest miłośnikiem i niekwestionowanym znawcą.
Autograf Romualda Koperskiego
Panu Romualdowi dziękuję za autograf i życzę, aby druga część „Oceanu niespokojnego”  była  równie interesującym opisem zmagań z żywiołem i walki z własnymi słabościami. Oby zwieńczonej sukcesem. 
Dla mniej zorientowanych dodam, że Romuald Koperski planuje podjęcie drugiej próby przepłynięcia Pacyfiku łodzią wiosłową  „Pianista”.

Jak nie spotkałem się z Romualdem Koperskim...



Przeczytałem niedawno fascynującą opowieść Romualda Koperskiego o jego spływie pontonem przez Lenę, od jej źródła aż po ujście. Bagatela, tylko 4500 km. Książka  jest zatytułowana „Przez Syberię na gapę”, a jej autora nie trzeba chyba bliżej przedstawiać. Gdyby jednak ktoś chciał wiedzieć o nim nieco więcej, to na początek polecam notkę w Wikipedii.
Wracając do wspomnianej książki, to wśród wielu innych ciekawych wątków, znajduje się  tam zabawna scena z niedźwiedziem. W ogromnym skrócie wyglądało to tak, że autor spotkał w tajdze misia, który cały czas szedł za nim i od czasu do czasu pomrukiwał. A że syberyjskie niedźwiedzie są groźne i raczej brak im poczucia humoru, łatwo sobie wyobrazić co przeżywał. Dopiero wiele godzin później okazało się, że  tym razem był to oswojony miś.
Dzisiaj osobiście przeżyłem równie zabawną, choć zupełnie niegroźną przygodę związaną z Romualdem Koperskim. Otóż przeczytałem gdzieś, że 16 listopada o godzinie 18-ej odbędzie się w gdańskim ratuszu uroczyste otwarcie wystawy fotograficznej „Syberia wzdłuż i wszerz”. W programie zapowiadano prelekcję na temat Syberii oraz koncert muzyki rosyjskiej w wykonaniu autora. Pomyślałem sobie więc, że warto tam zajść, popatrzeć, posłuchać, a przy okazji poprosić o autograf. Zamierzałem też zapytać Romualda Koperskiego, w jaki sposób wrócił z pontonem do Polski, skoro nie miał już ani grosza przy duszy.
Wsiadłem zatem w tramwaj i pojechałem. Tymczasem ratusz był zamknięty na głucho i nic nie wskazywało na to, że będzie tu jakaś wystawa. Hm, pewnie chodzi o ratusz staromiejski – pomyślałem i truchtem pobiegłem na ul. Korzenną. Jednak tam również nie było śladu wystawy.
Po powrocie do domu sprawdziłem jeszcze raz informację o wystawie Romualda Koperskiego. Wszystko się zgadzało, tyle że chodziło o 16 listopada 2010 roku…

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty