Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rainbow Tours. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rainbow Tours. Pokaż wszystkie posty

Katalonia - część I



Z Gdańska do Warszawy wyjechaliśmy Polskim Busem o 19.30. Dwadzieścia minut po północy byliśmy już na stacji Młociny. Stąd autobusami nocnymi linii 46 i 32 (przesiadka na Dworcu Centralnym) dotarliśmy na Okęcie. Do odlotu samolotu mieliśmy jeszcze trzy godziny, z których potem zrobiło się cztery, gdyż start samolotu czarterowych linii Travel Service opóźnił się z przyczyn operacyjnych - jak poinformowano nas przez megafony. Lot przebiegał spokojnie i nad Barceloną  opóźnienie zmalało prawie do zera, ale ostatecznie  wylądowaliśmy o godzinie 9.03, gdyż wcześniej przez około 20 minut krążyliśmy w powietrzu, czekając na wolny pas. Samo przyziemienie było dość twarde.
Po odebraniu bagaży podeszliśmy do oczekującej na nas Anny Jesionczak, pilotki z Rainbow Tours, która miała się nami opiekować przez najbliższe osiem dni. W tym miejscu dodam, że ze swojego zadania wywiązała się bez zarzutu, choć zapewne nie wszyscy uczestnicy tej wycieczki podzielą moje zdanie. Weszliśmy do podstawionego autokaru, którego kierowcą był pochodzący z Rumunii Nico. On również doskonale spisał się podczas całego pobytu, obwożąc nas po różnych zakątkach Katalonii, często po ekstremalnie stromych i wąskich drogach. Po niewiele ponad półgodzinnym przejeździe znaleźliśmy się w mieście Sabadell na Costa Maresme, gdzie w Gran Hotel Verdi mieliśmy spędzić pierwszą i ostatnią noc. Hotel ten jest co prawda czterogwiazdkowy, ale niezbyt przyjazny gościom, o czym świadczy choćby zamknięty na klucz barek. Poza tym jednemu z uczestników naszej wycieczki skradziono torbę w holu przed recepcją. Dziwnym trafem nie działał wtedy monitoring. Na plus można policzyć darmowy internet oraz urozmaicone menu w formie bufetu, zarówno na  śniadanie jak i na kolację.


Park w Sabadell
El Corte Ingles
W pobliżu hotelu znajduje się duży dom towarowy sieci El Corte Ingles. Niektórzy z nas spędzili w nim sporo czasu, zostawiając na różnych działach sporo Euro. Generalnie jest tutaj drożej niż w Polsce, ale niektóre artykuły można nabyć taniej i w bardziej urozmaiconym asortymencie, np. wina. Samo miasto liczy około dwustu tysięcy mieszkańców i wchodzi w skład zespołu miejskiego Barcelony. Jego zwiedzanie nie było przewidziane w programie wycieczki, ale ponieważ spędziliśmy w nim  w sumie dwa dni, więc każdy z nas na własną rękę zapoznał się z tutejszymi atrakcjami. Mnie osobiście spodobał się rozległy Parc de Catalunya.


W niedzielę po śniadaniu (zimny bekon) wyjechaliśmy do Girony. Towarzyszyła nam przewodniczka Joasia (od dziesięciu lat w Hiszpanii). Po drodze opowiadała nam o historii i kulturze Katalonii. Tak więc dowiedzieliśmy się między innymi, że cava to odpowiednik szampana,  symbol Katalonii to osiołek, a taniec kataloński to sardana w odróżnieniu od hiszpańskiego flamenco.
Zwiedzanie Girony zaczęliśmy od całowania lwicy w... pupę. Legenda mówi, że jeżeli ktoś wejdzie po schodkach i pocałuje znajdującą się na wysokiej kolumnie  rzeźbę, to będzie wielki i wróci kiedyś do Girony. Kto chce, niech wierzy...
Następnie zwiedziliśmy kolegiatę św. Feliksa oraz gotycką katedrę (prowadzi do niej 86 schodów), obejrzeliśmy z daleka łaźnie arabskie, przeszliśmy po dzielnicy żydowskiej i zeszliśmy nad rzekę Onyar. Niektórzy twierdzą, że przypomina ona rzekę Arno we Florencji. Może i tak, ale florenckie mosty są ładniejsze. Dzięki Tour Quide System mogliśmy doskonale słyszeć przewodniczkę również z większej odległości, co jest o tyle wygodne, że nie trzeba się ścieśniać jak stado baranów, żeby wychwycić każde słowo.
W czasie wolnym przeszedłem się po dużym parku. Rosną w nim wyłącznie platany. Sam park jest nieco zaniedbany, ale doskonale sprawdza się w roli zielonych płuc miasta.
Wczesnym popołudniem udaliśmy się do pobliskiego (31 km) Besalu. To małe miasteczko słynie z kamiennego mostu z XII wieku rozciągającego się nad rzeką Fluvia. Zanim jednak zaczęliśmy zwiedzanie, zatrzymaliśmy się na chwilę w sklepie  El Mirador z miejscowymi nalewkami, serami i kiełbasami. Poczęstowano nas ratafią i nalewką figową, po czym wsiedliśmy do kołowej kolejki i przez wąskie uliczki pełne kamiennych domów podjechaliśmy pod kościół Sant Pere. Świątynia  ta konsekrowana była w 1003 roku. Jej wnętrze urządzone jest w surowym stylu. Na wieży nie ma krzyża, tkwi tam tylko niewielka kolumna, zwieńczona kulą. Nad głównym wejściem znajdują się płaskorzeźby przedstawiające dwa lwy.  W środku znajduje się Pieta.
Obok kościoła usytuowane jest muzeum miniatur, które stworzył jubiler Lluís Carreras. Wśród wielu eksponatów uwagę zwracają igły, w uchach których znajdują się wagoniki lub wielbłądy. Oglądanie większości miniaturek możliwe jest tylko dzięki szkłom powiększającym.
O osiemnastej przyjechaliśmy do Lloret de Mare na Costa Brava, gdzie zostaliśmy zakwaterowani w hotelu Hawai należącym do sieci Evenia. Hotel ten ma tylko 3 gwiazdki, lecz od poprzedniego różni się jedynie tym, że do kolacji nie jest podawana woda. Dokładnie wygląda to tak, że przed wejściem na stołówkę uczestników wycieczki z Rainbow Tours obsługa pośpiesznie zabiera ze stołów butelki wody i wina i wynosi je na zaplecze. Inni goście nie doświadczają tego rodzaju nieprzyjemnych atrakcji. Widocznie ich biura podróży nie skąpiły na wykupienie pełnego pakietu usług.
Przed kolacją poszliśmy z żoną na spacer po pobliskiej plaży. Znajduje się ona w ładnie usytuowanej zatoczce, krańce której stanowią urwiste zbocza. Na jednym z nich widoczny jest zamek.  Lloret de Mar jest typowo turystyczną miejscowością. W czasie sezonu liczba turystów dziesięciokrotnie przekracza liczbę mieszkańców. Gros tych pierwszych stanowią Rosjanie, którzy wykupili tu zresztą wiele apartamentów i hoteli. Tutaj między innymi Okił Khamidow nagrywał odcinki "Pamiętników z wakacji".
Całowanie lwicy w d...

Schody przed katedrą w Gironie

Girona - rzeka Onyar

Besalu

Lwy nad wejściem do San Piere

Muzeum Miniatur

Muzeum Miniatur

Most w Besalu

Lloret de Mar

Lloret de Mar

A gdybym nie miał dostępu do internetu???

Dwa dni przed planowanym wylotem zajrzałem na stronę Rainbow Tours. Ot tak, żeby się upewnić, że godzina wylotu podana w umowie nadal jest aktualna. Niestety, nie była! Rozkład lotów został zmieniony i samolot czarterowy do Barcelony ma wystartować ponad cztery godziny wcześniej. To samo dotyczy lotu powrotnego.
Nie mam pretensji o zmianę godzin wylotu, gdyż zjawisko to samo w sobie nie jest niczym niezwykłym i często się zdarza. Mam natomiast kilka pytań do touroperatora (zadałem je już co prawda telefonicznie, ale nie otrzymałem satysfakcjonującej odpowiedzi). Po pierwsze i najważniejsze: dlaczego nie otrzymałem telefonu, esemesa czy maila z informacją o zmianie terminu wylotu? Co byłoby, gdybym  nie sprawdził rozkładu lotów na stronie Rainbow Tours? Załóżmy hipotetycznie, że jestem człowiekiem wykluczonym cyfrowo, a wiadomo przecież, że w naszym społeczeństwie nie brakuje takich osób. Pojechałbym więc do Warszawy tylko po to, żeby dowiedzieć się, że mój samolot juz dawno wylądował w Katalonii...
Kolejna kwestia z tym związana to dojazd do Warszawy i na lotnisko im. Chopina. Przede wszystkim musiałem przebukować bilety na Polski Bus, co wiązało się z określonymi dopłatami. W związku ze zmienioną godziną odlotu (na lotnisku muszę być najpóźniej kwadrans po trzeciej) nie mogę też zbytnio liczyć na komunikację miejską. Metro na pewno nie kursuje w tym czasie, a autobusowe linie nocne to loteria. Oczywiście, są jeszcze taksówki, ale taryfa nocna i sztuczki warszawskich taksówkarzy mogą solidnie uderzyć po kieszeni.
Czy takie drobiazgi zaprzątają w ogóle głowy menedżerów firm zajmujących się turystyką? A może dla nich najważniejsze jednak jest samo sprzedanie imprezy?

Rainbow Tours - co z tym Krymem?

Trudno byłoby znaleźć kogoś, kto nie słyszał o obecnej sytuacji na Krymie. Temat ten od wielu tygodni nie schodzi przecież z czołówek serwisów informacyjnych. Szczególnie mocno zainteresowane są jednak osoby, które zarezerwowały wycieczki bądź wczasy w tym rejonie. Jeżeli ktoś wpłacał zaliczkę np. w styczniu, to nie był w stanie przewidzieć, że wkrótce będzie tam bardzo gorąco i to nie z powodu promieni słonecznych. Nic dziwnego więc, że obecnie wielu turystów chciałoby  uzyskać konkretne informacje odnośnie tego czy wycieczki będą realizowane, czy też nie. W przypadku Rainbow Tours trudno o uzyskanie jednoznacznej informacji.
Na początku marca zapytałem o to, jakie są plany touroperatora w związku z coraz bardziej napiętą sytuacją na Krymie. W odpowiedzi otrzymałem  mail o treści:
Na tą chwilę nie podjęliśmy jeszcze decyzji w tej sprawie.
Jeśli tylko ją podejmiemy, będziemy państwa informować
Kilka dni później w "Dzienniku Łódzkim" wypowiedział się w tej sprawie Radomir Świderski z Rainbow Tours.
Informujemy, iż ostateczne decyzje w sprawie organizacji wycieczek i wczasów na Krymie na sezon lato 2014 zostaną podjęte przez zarząd Rainbow Tours najpóźniej 20 marca. Do tego momentu sprzedaż oferty na Krym odbywa się bez zmian, zgodnie z ogólnymi warunkami uczestnictwa .
Faktycznie, sprzedaż nadal trwa i to po bardzo obniżonych cenach, nawet z czterdziestoprocentowym rabatem. Czyżby biuro za wszelką cenę chciało zrealizować planowane imprezy, nie bacząc na bezpieczeństwo turystów?
Dzisiaj mija właśnie termin podjęcia ostatecznych decyzji zadeklarowany przez pana Świderskiego. Niestety, oficjalnego komunikatu nigdzie nie zauważyłem, a kontakt mailowy z biurem jest praktycznie niemożliwy. Po wysłaniu maila z pytaniami w mojej skrzynce pojawił się taki oto komunikat:
Dostarczenie do wymienionych adresatów lub grup nie powiodło się:
CallCenter_local@RainbowTours.pl
Twoja wiadomość nie zostanie dostarczona, ponieważ dostarczanie na ten adres jest ograniczone.

Ciekaw jestem, jakie doświadczenia w tej kwestii mają inni klienci Rainbow Tours? Ja osobiście skłonny jestem zmienić destynację planowanej wycieczki, ale wobec braku odzewu ze strony biura jestem nieco zdezorientowany.

Sponsoring i spam



Darmowe konta pocztowe mają to do siebie, że są nieustannie zalewane wszelkiej maści reklamami. Wysyłane są one na chybił trafił, bez próby rozeznania potencjalnego klienta. Przykładowo moja żona regularnie otrzymuje maile z propozycjami przedłużenia penisa. Do mnie zaś nadchodzą oferty z salonów piękności z sugestiami usunięcia zmarszczek. Dobrze, że nie proponują mi powiększenia biustu…

Istnieją wszakże firmy, których oferta może zainteresować zarówno kobiety jak i mężczyzn, np. z branży bankowej lub turystycznej. Zwróciłem uwagę szczególnie na te ostatnie, jako że często mam z nimi do czynienia. Powiem więcej – kilku z nich zaproponowałem objęcie patronatem opracowywanej właśnie książki o profilu turystyczno-podróżniczym pt. „Od moroszki po morwę”.  Nie oczekiwałem żadnych cudów. Ot, w zamian za umieszczenie logo danej firmy na okładce, liczyłem na jakąś formę promocji, gadżety  bądź gratisowe bilety.

Przez tydzień nie  doczekałem się żadnej odpowiedzi. Po wysłaniu monitu nadeszły maile z Polferries i Stena Line. W pierwszym przypadku postarano się o uzasadnienie odmowy:

Na wstępie proszę o przyjęcie przeprosin za brak natychmiastowej odpowiedzi na Pana pierwszego maila, który był spowodowany moją nieplanowaną nieobecnością w pracy.

 Po przeanalizowaniu oferty niestety musimy zrezygnować z objęcia patronatu nad wydaniem Pana książki zatytułowanej „Od moroszki po morwę”.

Nałożone na spółki Skarbu Państwa ograniczenia dotyczące działalności sponsoringowej oraz brak zaplanowanych wydatków z tego tytułu nie pozwalają nam na objęcie patronatem nad Pana książką.

Z kolei przedstawicielka drugiego z  wymienionych operatorów promowych ograniczyła się do dwu zdaniowej odmowy:

Szanowny Panie,

dziękujemy za mail.

Niestety nie mamy budżetu sponsoringowego, więc nie jesteśmy w stanie Panu pomóc.
Żadna odpowiedź nie nadeszła natomiast od tak dużych touroperatorów jak Alfa Star czy Rainbow Tours, których klientem bywałem nie raz i nie dwa. Oczywiście, formalnie nie mieli i nie mają oni obowiązku odpowiadania na moje maile. Jest jednak pewne ale… Jeżeli  swoich faktycznych bądź potencjalnych klientów traktuje się per noga, to należy się spodziewać, że ich reakcja na reklamowy spam będzie co najmniej wstrzemięźliwa

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty