Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biedronka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biedronka. Pokaż wszystkie posty

Dulkiewicz i wódka


Ostatnio głośno było o zakupie alkoholu w Biedronce przez Aleksandrę Dulkiewicz, pełniącą obowiązki  i nowo wybraną prezydent Gdańska. Jednym przeszkadzał fakt, że w ogóle kupowała wódkę, innym nie podobało się, że robiła to w towarzystwie ochroniarzy, a jeszcze innym nie pasowało, że do flaszki wódki wzięła aż dwie  butelki coca-coli.
Normalnie, skandal! Jak tak można?! No właśnie, w czym jest problem? Przede wszystkim pracownik ochrony sieci Biedronka bezprawnie wrzucił do sieci filmik z nagraniem dokumentującym wspomniany zakup. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że jest to rażące naruszenie prywatności.  W tym momencie już słyszę głosy, że przecież pani Dulkiewicz jest osobą publiczną. Ok, jest! Ale czy ten fakt pozbawia ją prawa do ochrony życia osobistego?
Na szczęście Aleksandra Dulkiewicz nie jest pozbawiona poczucia humoru, więc zgrabnie odpowiedziała na złośliwe komentarze:
Od dwóch dni wielu pyta: 'Ola czy to prawda, że kupiłaś 0,5 litra i aż 2 cole?'. Panowie 'redaktorzy' autorzy 'hit newsa' postawili mnie w trudnej sytuacji, bo faktycznie źle to wygląda... Dlatego wyjaśniam: kupiłam krówkę, a cole były małe.
Potem dodała: Następnym razem zanim coś wejdzie do mediów społecznościowych, niech zostanie 'dokładnie sprawdzone' i pozyskane w legalny sposób.
Te stwierdzenia chyba wszystko wyjaśniają. Myślę też, że zasadności obecności ochroniarzy nikomu nie trzeba  tłumaczyć w kontekście tego, co stało się w Gdańsku prawie dwa miesiące temu. Wszyscy natomiast wiemy, że są w naszym kraju osoby, wokół których krąży znacznie więcej funkcjonariuszy ochrony, mimo iż nic nie słychać o realnym zagrożeniu ich zdrowia czy życia. Różnica jest taka, że zazwyczaj one same nie robią samodzielnie zakupów. Nawet karmy dla kota…

Ta pierwsza niedziela...



Metropolia czyli dworzec...

Dzisiaj tak zwana pierwsza niedziela "bez handlu". Ujmuję te słowa w cudzysłów, bo w istocie rzeczy ustawa dopuszcza szereg wyjątków. W związku z tym nadal wiele osób zatrudnionych w placówkach handlowych nie korzysta z czasu wolnego.

Sprawdziłem, jak to wygląda w mojej najbliższej okolicy. Biedronka i Lidl rzeczywiście były zamknięte na głucho. Galeria Bałtycka była jednak czynna. W środku zaś można było zrobić zakupy m.in. w kwiaciarni, lodziarni Grycana, sklepie piekarniczym Szydłowskiego i częściowo w sklepie Rąbały (mięsa nie było w ofercie, ale sery tak). Poza tym czynne były punkty gastronomiczne. Tych nie wymieniam, bo przecież gastronomia to niby nie handel...

Głośno w mediach było o gdańskiej galerii Metropolia, której dyrekcja uznała, że może prowadzić handel, bo jest... dworcem kolejowym. Faktycznie, przy jednym z wejść do galerii znajduje się poczekalnia, punkt kasowy oraz rozkłady jazdy rozwieszone na ścianie korytarza łączącego dworzec z wnętrzem Metropolii. Nie wszystkie sklepy skorzystały jednak z okazji. Zamknięty był np. sklep odzieżowy Monnari i parę innych. Czynne natomiast były Delikatesy, jednak nie do końca. Po wejściu do środka przekonałem się, że mogę nabyć warzywa, pieczywo i tak dalej, ale piwa lub czegoś mocniejszego już nie.

Z nabyciem alkoholu we Wrzeszczu nie było natomiast problemu w sklepach całodobowych. Przynajmniej w dwóch, które odwiedziłem. Tu dodam, że sprzedawcy nie wyglądali na właścicieli, a jeżeli się nie mylę, tylko ci ostatni mogą omijać zakaz handlu w niedziele.

Gdyby mnie ktoś pytał o zdanie, to powiedziałbym tak: albo handel bez żadnych ograniczeń, albo zakaz handlu bez żadnych wyjątków. Po co komplikować? Jak mówi Biblia "Niech mowa wasza będzie: tak, tak; nie, nie...
Galeria Bałtycka


Dworzec w Metropolii

Wyszedłem po piwo...


Wańka-wstańka

Nie będę ukrywał, że wpadłem do Biedronki tylko po piwo. Jakoś tak się jednak złożyło, że zanim doszedłem do stoiska z produktami przemysłu browarniczego, natrafiłem na kosz z książkami. Niewiele już ich było, w dodatku mocno wymieszane. Wśród nich lektury dla dzieci, pozycje z zakresu science fiction, jakieś powieści mało znanych autorów i ...  Wańka-wstańka, czyli wywiad rzeka z mistrzem tego gatunku Januszem Rolickim. Rozmowę ze znanym dziennikarzem przeprowadził Krzysztof Pilawski, a książka ukazała się nakładem wydawnictwa Demart przed zaledwie trzema laty. Cena tej pozycji na stronie wydawnictwa wynosi  33,92 zł. W księgarniach internetowych można ją nabyć trochę taniej, ale i tak za drogo. Tymczasem w Biedronce zapłaciłem za nią jedynie 4,99 zł. Tom liczy 328 stron, zawiera sporo zdjęć i ma twardą okładkę.



Co do zawartości merytorycznej, to na razie  przeczytałem tylko fragmenty, ale jestem przekonany, że nie będę żałował tego zakupu. Z pisarstwem Janusza Rolickiego zetknąłem się bowiem już w roku 1990. Do dzisiaj stoją na mojej półce głośne swego czasu książki: Edward Gierek:Przerwana dekada (wyd. Fakt) i Edward Gierek. Replika, prawda do końca (wyd. BGW). Janusz Rolicki miał oczywiście już wcześniej pokaźny dorobek, ale właśnie te tytuły spowodowały, że stał się rozpoznawalny publicznie, no i znacznie poprawił się jego status materialny. Jak sam przyznaje we wspomnianej rozmowie z Krzysztofem Pilawskim, na "Gierku" zarobił miliard złotych (przed denominacją). Dzięki temu stać go było na wybudowanie segmentu w Warszawie, zakup mazdy i wyprawę z córką na narty w Alpy. A to tylko niektóre ciekawostki z życia blisko osiemdziesięcioletniego dziennikarza...

Biedronka - zakup kontrolny



Od wielu już lat robię codzienne zakupy w Biedronce, ale dopiero dzisiaj miałem okazję zobaczyć tzw. tajemniczego klienta i naocznie przekonać się o metodach sprawdzania czujności kasjerek i kasjerów. O tym, że ci ostatni nie mają lekkiej pracy, wiedziałem od dawna, ale nie przypuszczałem, że firma funduje im  dodatkowe atrakcje…
W jednej z gdańskich Biedronek stał przede mną w kolejce młody człowiek z wózkiem. Zauważyłem, że wyłożył na taśmę tylko część zakupów, więc zostawiłem mu nieco miejsca i ułożyłem swoje produkty. On jednak nie kwapił się do wyjęcia ułożonych po lewej stronie wózka (od strony kasy) kremów i dezodorantów. Było tego bodajże pięć sztuk.
Czyżby chciał zwinąć ten towar? – pomyślałem w pierwszej chwili. Wydawało mi się to jednak mało prawdopodobne, bo przecież złodzieje zazwyczaj chowają gdzieś towar przeznaczony do kradzieży. Jednakże z drugiej strony patrząc, taka metoda też nie byłaby zła. Wszak przysłowie mówi, że najciemniej pod latarnią, a zatem kto wie…
Kasjerka  (kobieta w średnim wieku) skasowała wyłożone produkty, a „klient” przykrył nimi leżące na dnie wózka pudełka z kosmetykami, po czym wyjechał nim poza linię kas. Obiektywnie rzecz biorąc, kasjerka nie była w stanie zauważyć, że coś zostało w wózku. No chyba, że wcześniej wstałaby z krzesła. Trudno to sobie wyobrazić, ale podobno ma taki obowiązek. Tak czy owak, nie uczyniła tego. Tymczasem gość z wózkiem zawrócił i ponownie wjechał na halę sprzedaży. W przelocie powiedział do zdezorientowanej kasjerki: „Zakup kontrolny”.
Nie znam dokładnie procedur Biedronki, ale podobno po dwóch takich kontrolnych zakupach  (ze skutkiem jak wyżej) można stracić pracę, a w najlepszym wypadku premię.  Hm, rozumiem, że firma pragnie minimalizować straty wynikłe z kradzieży, ale przecież w sklepach non stop jest włączony monitoring, a po hali chodzą ochroniarze. Czy nie jest więc lekką przesadą obarczanie kasjerek dodatkowymi obowiązkami? Wszak ich praca i tak już jest ciężka i odpowiedzialna.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty